Kancelaria Prezydenta RP zorganizowała wczoraj w Warszawie spotkanie poświęcone rodzimej edukacji i wyzwaniom, jakie przed nią stoją - „Edukacja – wyzwania przyszłości. Jak zaspokoić aspiracje i nie zmarnować potencjału pokolenia wiedzy”. W założeniu miała to być debata o przyszłości edukacji, ale już po kilku wypowiedziach okazało się, że ilość wątków do dyskusji jest zbyt duża i nie sposób będzie o wszystkim rozmawiać. Zaprezentowano zatem dziesiątki stanowisk i opinii.
W spotkaniu wzięli udział eksperci ze świata nauki, szkolnictwa, administracji rządowej i samorządowej, przedstawiciele organizacji pozarządowych, mediów edukacyjnych i inne osoby związane z oświatą.
„Polski system edukacji nie potrzebuje żadnych radykalnych zmian. Potrzebuje stabilności i doskonalenia“ - powiedział Prezydent RP Bronisław Komorowski do uczestników Forum Debaty Publicznej. Mówił, że system edukacji potrzebuje bacznego monitorowania tendencji rysujących się w innych krajach europejskich. Ocenił, że nie ma żadnych przesłanek do ciągłego straszenia perspektywą burzenia polskiej reformy edukacyjnej, ciągłego zmieniania fundamentów i ścian nośnych budowli.
Prezydent Komorowski powiedział, że powinniśmy nasze dotychczasowe osiągnięcia stale konfrontować z aspiracjami, z rosnącym potencjałem, ale i z problemami polskiej młodzieży. Wskazywał na ważne tematy, m.in.: jak zapewnić większą efektywność edukacji z punktu widzenia obecnego i przyszłego rynku pracy; jak uczynić szkolnictwo zawodowe skuteczniejszym i atrakcyjniejszym; jak wyrównywać szanse młodych ludzi; jak wzmacniać nauczycieli.
Już pierwsze głosy uczestników spotkania pokazały, że problemów do rozwiązania w edukacji jest sporo i choć nikt nie nawoływał do radykalnych zmian, to wiele osób postulowało daleko idącą, gruntowną przebudowę systemu edukacji, od przedszkola po studia.
Prof. Krzysztof Spalik z Instytutu Badań Edukacyjnych opowiedział o wynikach badania PISA 2012, o tym, czym jest to badanie, a czym nie jest. PISA nie bada wiedzy lecz umiejętności. Nie opiera się na testach, lecz na rozwiązywaniu zadań, które są tak dobierane, żeby mógł je rozwiązać uczeń przeciętny w każdym kraju objętym badaniem. Zauważył, że choć powinniśmy się cieszyć z ostatnich wyników, gdyż pokazują one, że polscy uczniowie posiadają spore umiejętności w trzech badanych obszarach, to ten sukces nie musi być trwały. Powinniśmy tak sterować edukacją, aby w następnych edycjach badania umiejętności kolejnych roczników młodzieży były równie wysokie lub wyższe. Z optymizmem prof. Spalika polemizowała później prof. Agnieszka Kłakówna, profesor w Akademii im. Jana Długosza w Częstochowie, która zwróciła uwagę, że PISA to sukces przede wszystkim polityczny, a nie edukacyjny, że nasz model edukacyjny jest przeżytkiem i trzeba go zmienić.
Prof. Krystyna Szafraniec z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu zwróciła uwagę na niewykorzystane potencjały polskiej młodzieży, co jest w duże części zawinione przez system edukacji, a zwłaszcza jego nieprzemyślany i chaotyczny rozwój na przestrzeni ostatnich 20 lat (żeby wspomnieć tylko złą decyzję o rezygnacji z matematyki na maturach). Zauważyła, że choć rosły wskaźniki scholaryzacji, to ilość nie przełożyła się w jakość. Nie zadbaliśmy o to, aby kształcić osoby twórcze i potrafiące sobie poradzić w różnych sytuacjach. Zmusiliśmy młodzież do programów nauczania, które nie do końca odpowiadają na potrzeby epoki, a bardziej jednak przypominają te programy, z których uczyli się jeszcze rodzice uczniów. Opierając się na prowadzonych przez siebie badaniach zauważyła, że mamy do czynienia z racjonalizacją postaw młodzieży i schłodzeniem ich aspiracji (po co mam iść na uczelnię, skoro nic mi to nie da). W szczególnie trudnej sytuacji znajduje się młodzież zainteresowana konkretnymi zawodami, a nie wiedzą ogólną (bo szkolnictwo zawodowe podupadło i później już nie drgnęło) oraz młodzież wiejska, która po szkołach średnich nie widzi sensu dalszego kształcenia. W tym pierwszym przypadku dalszą edukację odpuszczają uczniowie trójkowi, ale w drugim nawet uczniowie z dobrymi i bardzo dobrymi ocenami. Pojawił się też zarzut do uczelni wyższych, że obiecują trochę studentom gruszki na wierzbie (dyplomy, które otwierają drzwi kariery), wiedząc, że nie przekłada się to na rzeczywistość rynku pracy. Prof. Szafraniec zauważyła, że dyskusja o zmianach w edukacji powinna trwać ciągle, ponieważ jedne problemy są rozwiązywane, ale zaraz pojawiają się inne i nowe wyzwania.
Edwin Bendyk z Tygodnika Polityka zauważył, że młodzież poważniej powinna podchodzić do kwestii planowania kariery. Wskutek rozwoju technologii i większego znaczenia internetu w życiu człowieka pojawiają się nowe zawody, które zyskują popularność. Wymienił tu choćby: cyfrowego osobistego kuratora (który zarządza zasobami informacji i danych w imieniu klienta), miejskiego farmera (specjalistę od uprawy roślin w miastach), cyfrowego grabarza, czy operatora dronów (to bardzo popularne wraz z wzrostem zainteresowania wielofunkcyjnymi latającymi robotami). W jego wypowiedzi obecne było przeświadczenie, że powinniśmy się przyzwyczajać do częstych zmian zawodów w życiu. Z tym przeświadczeniem polemizował później prof. Stanisław M. Kwiatkowski z Akademii Pedagogiki Specjalnej w Warszawie, który twierdzi, że dobrych zawodów raczej nie będziemy zmieniać, natomiast zapewne często będziemy zmieniać zajęcia w życiu.
Dr Mirosław Filiciak ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie zauważył, że rozmawiając o edukacji większą uwagę powinniśmy zwrócić na internet. Zauważył, że obowiązuje tu zasada św. Mateusza (mądrym będzie dodane, a głupim odebrane) i że rozwój edukacji internetowej wcale nie przyczynia się do wyrównywania szans edukacyjnych. I że cyfrowych tubylców w szkołach jakoś nie widać, o czym świadczy wiele przeprowadzonych ostatnio badań. Kompetencje cyfrowe młodzieży pozostają na przeciętnym poziomie i w kontekście procesów cyfryzacji życia społecznego i gospodarczego może to być problem. Powinniśmy stawiać w debacie edukacyjnej wiele pytań, a potem poszukiwać na nie odpowiedzi. Na przykład, czy kreatywność jest dla współczesnego ucznia najważniejsza.
Mirosław Sielatycki z Biura Edukacji M. St. Warszawy ponownie zwrócił uwagę na problemy związane z równością w szkołach. Polska szkoła jest póki co egalitarna i taką powinna pozostać. Tymczasem wiele się robi na rzecz tworzenia elitarnych szkół, w których gromadzi się uczniów bardzo dobrych i wybitnych. Na takim podziale tracić będzie jego zdaniem ogół uczniów, ponieważ ci słabsi nie będą mieli od kogo czerpać wzorców. Rodzice, co zrozumiałe, chcą zapewnić swoim dzieciom jak najlepszą edukację, ale w kontekście spójnego rozwoju całego systemu szkolnego i społeczeństwa ich działania nie przyniosą nam dobrych skutków za kilka, kilkanaście lat.
Obecna sytuacja w edukacji niepokoi także dr Jacka Strzemiecznego, szefa Centrum Edukacji Obywatelskiej. Chociaż z wyników PISA 2012 powinniśmy być zadowoleni, to jednak te badania nie mierzą umiejętności społecznych, a te są kluczowe dla rozwoju społeczeństw i gospodarki. Natomiast w grupie wiekowej 18-24 mamy do czynienia ze spadającym zaufaniem społecznym, niską aktywnoscią wyborców, raczej niskimi umiejętnościami współpracy w grupie i realizacji wspólnych projektów. Nie rokuje to dobrze na przyszłość. Myśląc o edukacji powinniśmy zastanowić się, czy zestaw nabytych dziś w szkole umiejętności pozwoli młodzieży działać swobodnie na rynku i w społeczeństwie za 10 lat. Ten świat będzie już zupełnie inny.
Robert Firmhofer, dyrektor Centrum Nauki Kopernik, nawoływał przede wszystkim do redefinicji edukacji. Nie możemy patrzeć i dyskutować tylko o edukacji szkolnej, ponieważ ona we współczesnym świecie ma coraz mniejsze znaczenie dla karier uczniów. Świat pędzi naprzów i musimy uczyć się ciągle, przez całe życie, a większość potrzebnych nam w życiu umiejętności nabywamy właśnie po szkole (lub jeszcze obok szkoły), już w konkretnych sytuacjach życiowych, zawodowych, edukacyjnych. Za przykład podał uczniów biorących udział w Festiwalach Nauki, którzy dzięki nim uczą się eksperymentować i uczestniczą w eksperymentach, których nie ma w szkołach. Co potrzeba zmienić w szkołach? Lista jest długa: po pierwsze potrzebne są samodzielne aktywności o charakterze doświadczalnym. Takie, które bezpośrednio angażują ucznia (osobiste zaangażowanie). Takie, które sprzyjają wzrostowi motywacji wewnętrznej, zwiększają zainteresowanie ucznia przedmiotem (dziś uczniowie są głównie nie zainteresowani przedmiotami). Potrzebujemy także aktywności szkolnych i pozaszkolnych, które dają szersze spojrzenie na świat i w których uczeń w pewien sposób odpowiada na problemy świata. To są zdaniem Roberta Firmhofera pewne drogowskazy dla myślenia o zmianach w edukacji. Ważne jest to, żebyśmy przemyśleli dobrze model edukacji, który chcemy rozwijać. Przytoczył tu wypowiedź naukowców z Korei Południowej na temat rewelacyjnych wyników PISA osiągniętych przez młodych koreańczyków. Zauważyli oni, że motywacja tych uczniów, których stawia się za wzór innym krajom jest bardzo płytka – głównie uczą się i rozwijają umiejętności po to, aby dostać się na dobre wyższe uczelnie (są też najmniej szczęśliwymi uczniami wśród badanych).
Marek Darecki, Prezes Stowarzyszenia Dolina Lotnicza opowiedział o wielkim sukcesie, jakie osiągnęliśmy w Polsce tworząc konkurencyjny i profesjonalny klaster firm produkujących dla światowego przemysłu lotniczego w woj. podkarpackim. I jednocześnie zmroził wszystkich: jesteśmy (Polacy) tylko doskonałymi twórcami części do cudzych pomysłów. A gdzie nasz wkład w światowy rozwój? Gdzie te technologie i badania rozwojowe, które wybiłyby nas do wyższej ligi? Zwrócił uwagę na olbrzymie niedostatki umiejętności społecznych młodych pracowników, którzy przychodzą do pracy w zakładach lotniczych w Dolinie Lotniczej. Choć posiadają wiedzę matematyczno-przyrodniczą, posiadają też olbrzymie niedostatki po stronie budowania relacji, współpracy w grupie, mobilności, niską wrażliwość na czynniki wielokulturowe. Tego nikt nie uczy w szkole. Szkoła przygotowuje jako tako do pracy w Polsce, ale bardzo słabo do pracy w środowisku wielokulturowym lub globalnym. Nie lepiej jest na uczelniach wyższych. Dzisiejsze szkolnictwo wyższe to w 80% bryndza i mizeria. Badania są pod psem, a bez grantów ani rusz naukowcy nie chcą ich robić.
Zdaniem Tadeusza Sławeckiego, Sekretarza Stanu w MEN, sytuacja młodzieży na rynku pracy wcale nie musi być taka zła. Wiele tu zależy jednak od szkół, które powinny przygotowywać programy nauczania specjalnie pod kątem lokalnego rynku pracy i istniejących na nim firm. A tego nie robią.
Po tej wypowiedzi głos zabierali uczestnicy spotkania z sali. Ewa Krawczyk (z Superbelfrów RP) apelowała do ministra Sławeckiego, żeby uelastycznić prawo oświatowe, ponieważ obecnie szkoły funkcjonują głównie dla ewaluacji i egzaminów. Drugie wyzwanie to uczenie nauczycieli, gdyż z tym jest ogromny kłopot.
Piotr Laskowski, jeden z nauczycieli uczestniczących w debacie zauważył, że powinniśmy zdefiniować sobie jasno cel główny edukacji, a dopiero potem szukać rozwiązań. Takim celem mogłoby na przykład być hasło „Szkoła ma służyć dziecku“, zapożyczone od Krystyny Starczewskiej.
W sumie podczas spotkania w Kancelarii Prezydenta wypowiedziało się około 30 osób, zwracając uwagę na bardzo różne aspekty edukacji. Dyskusja na temat kształtu polskiej edukacji trwa od dawna (żeby wspomnieć tylko Kongresy Obywatelskie, konferencje organizowane przez MEN, ORE, IBE, CEO, dyskusje ekspertów toczone w Edunews.pl i innych serwisach internetowych), należy zatem cieszyć się, że Kancelaria Prezydenta deklaruje udział w tej debacie i chęć wypracowania pewnych dokumentów kierunkowych bądź strategicznych. Od dawna dopominam się o strategię rozwoju polskiej edukacji i wydaje się, że nie powinniśmy dalej zwlekać z jej opracowaniem.
(Notka o autorze: Marcin Polak jest twórcą i redaktorem naczelnym Edunews.pl, zajmuje się edukacją i komunikacją społeczną, realizując projekty społeczne i komercyjne o zasięgu ogólnopolskim i międzynarodowym. Jest również członkiem grupy Superbelfrzy RP).