We wrześniu 2017 roku weszła w życie reforma edukacji likwidująca utworzone w 1999 roku gimnazja i wprowadzająca ośmioletnią szkołę podstawową, czteroletnie liceum ogólnokształcące, pięcioletnie technikum, a w miejsce zasadniczych szkół zawodowych – szkoły branżowe pierwszego i drugiego stopnia. Po roku funkcjonowania reformy nie zniknęły wątpliwości co do tego, czy była zasadna, a także czy została odpowiednio przygotowana i właściwie wdrożona.
CBOS postanowił zapytać Polaków o opinię w sprawie przeprowadzonej tzw. "dobrej zmiany" w edukacji. Odpowiedzi wskazują, że "dobra" to raczej ona nie była.
Polacy zapytani o to pod koniec sierpnia 2018 na ogół oceniali, że reforma edukacji była potrzebna (52% wobec 37% będących przeciwnego zdania), natomiast mieli spore zastrzeżenia do jej przygotowania (40% opinii negatywnych wobec 29% pozytywnych) oraz wdrożenia w życie (odpowiednio 36% wobec 31%).
***
Hasło „reforma edukacji” w wykonaniu minister Zalewskiej od początku budziła i budzi emocje. Zbyt wiele uczniów poniesie z jej powodu przykre konsekwencje (kumulacja roczników w szkołach ponadpostawowych tuż przed nami). Wielu dobrych nauczycieli już poniosło. Reforma została przeprowadzona bez odpowiedniego poparcia społecznego, bez rzeczywistych konsultacji i czasu na wdrożenie zmian. Jeszcze długo będziemy ją wspominać, jako przedsięwzięcie polityczne, a nie merytoryczne i rzeczywiście podnoszące jakość w oświacie.
Niestety, edukacja w Polsce ma pecha. Nie od dziś. Zazwyczaj zajmują się nią politycy i urzędnicy przez nich nominowani, którzy o edukacji mają mgliste pojęcie, a swoje pomysły wdrażają na siłę, nie rozumiejąc, że dla dobrego systemu edukacji potrzeba przede wszystkim wspólnie wypracowanych rozwiązań, a nie pseudo-reform na zamówienie partii politycznych. Tzw. „dobra zmiana” jest potwierdzeniem tej reguły – reforma faktycznie była i nadal jest potrzebna. Świat ucieka naprzód, a my nadal nie wypracowaliśmy pomysłu na polską szkołę, z którym zgodziłaby się większość społeczeństwa. Na 100-lecie Niepodległej była szansa zrobienia w polskiej edukacji czegoś niezwykłego i trwałego. Ale niestety, wyszło jak zwykle. Im dłużej politycy będą zajmowali się edukacją, tak długo nie dorobimy się lepszych rozwiązań. Rodzimi krzykacze z prawej i lewej strony sceny politycznej nie potrafią przyjąć, że edukacja jest sprawą narodową, a nie partyjną.
Ciekaw jestem, czy kiedyś w Polsce znajdzie się taki rząd, który powierzy sprawy edukacji wyłącznie w ręce ekspertów zawodowo zajmujących się edukacją. Tak zrobiono w Finlandii i od wielu lat nie możemy nadziwić się, że im się udało. Nam też się może udać, ale nasi politycy muszą iść precz od polskiej oświaty.
(Notka o autorze: Marcin Polak jest twórcą i redaktorem naczelnym Edunews.pl, zajmuje się edukacją i komunikacją społeczną, realizując projekty społeczne i komercyjne o zasięgu ogólnopolskim i międzynarodowym. Jest również członkiem grupy Superbelfrzy RP). W artykule wykorzystano fragment komunikatu CBOS.