Zazwyczaj na pierwszym zebraniu z rodzicami w szkole padają takie pytania: „Kto chce być w trójce klasowej?” i „Kto zgłasza się do rady rodziców?”. Rodzice są teoretycznie ważnym partnerem szkoły w działaniach wychowawczych, choć z przepisów Prawa Oświatowego i z praktyki raczej to nie wynika – jeśli w szkole działa tylko rada rodziców, mogą oni najwyżej uprzejmie składać wnioski i opinie. Współpraca rodziców ze szkołą to obszar dość zaniedbany.
O pozornie ważnej roli rodziców w szkole MEN wydał właśnie broszurkę, szumnie nazywaną przewodnikiem: Rady rodziców. Kompetencje i zasady działania (zob. link). Z tej krótkiej publikacji dowiemy się, jak mało tak naprawdę mogą rodzice w szkole. Poczytamy o wyborach do rad rodziców, zasadach działania rady rodziców i jej kompetencjach, a także o środkach finansowych gromadzonych przez rodziców w celu wsparcia działalności statutowej szkoły. W zasadzie to ostatnie było głównym pretekstem wydania tej broszury.
Zastanawiam się, dlaczego pod szyldem „dobrej zmiany” MEN nie zdecydowało się dotąd na głębszą analizę współpracy szkoły z rodzicami i nie przedstawiło nowych rozwiązań i pomysłów, które ożywiłyby relacje i współpracę. Niestety dotychczasowe rozwiązania prawne wskazują, że rodzice nie mają wiele do powiedzenia w szkołach publicznych. Kompetencje rady rodziców nie są zbyt szerokie:
- może formułować wnioski do dyrektora, rady pedagogicznej, samorządu uczniowskiego, organu prowadzącego czy organu sprawującego nadzór pedagogiczny, ale nie są one wiążące dla adresatów. Takie wnioski w praktyce szkolnej bywają dość często lekceważone.
- uchwala w porozumieniu z radą pedagogiczną programu wychowawczo-profilaktycznego szkoły lub placówki. To w zasadzie jedyny dokument, w którym rada rodziców naprawdę może się wykazać. Ale w praktyce niezbyt się wykazuje, bo w pierwszych tygodniach roku szkolnego taki program musi być uchwalony w szkole, a rada rodziców zbiera się pierwszy raz we wrześniu i często czasu nie starcza, aby nad takim dokumentem popracować. W praktyce szkolnej ten sam program wychowawczo-profilaktyczny jest co roku odświeżany, a rada rodziców uchwala to, co proponuje rada pedagogiczna i dyrektor. A szkoda, bo w programie wychowawczym można zawrzeć wiele ciekawych postulatów pod kątem działalności szkoły, choćby pokusić się o wybór kilku głównych wartości i kompetencji, które szkoła powinna rzeczywiście (a nie na papierze) rozwijać.
- opiniuje podstawowe dokumenty szkoły - program i harmonogram poprawy efektywności kształcenia lub wychowania szkoły lub placówki, czy projekt planu finansowego składanego przez dyrektora szkoły.
- jest też jeszcze kilka innych kompetencji (są opisane w broszurze MEN) ale są one jeszcze mniej istotne niż wyżej wymienione. Może za wyjątkiem jednej – rada rodziców ma prawo do wskazania własnego przedstawiciela do komisji konkursowej na stanowisko dyrektora szkoły (ale po ostatnich zmianach dokonanych przez MEN w zasadzie głosy rodziców w tej komisji nie mają żadnego znaczenia, gdyż decyzję podejmują przedstawiciele kuratorium i organu prowadzącego).
Domyślam się, że głównym pretekstem wydania takiego poradnika była sprawa zbierania funduszy przez radę rodziców. Przypomnijmy, że pod koniec czerwca Najwyższa Izba Kontroli informowała o wynikach kontroli odnoszącej się do wydawania środków z funduszy rady rodziców. W połowie skontrolowanych szkół zamiast na działalność dydaktyczno-wychowawczą pieniądze te przeznaczono również na remonty urządzeń i pomieszczeń szkoły oraz zakup wyposażenia. Według NIK w ten sposób rady rodziców wyręczały organ prowadzący szkołę, do którego zadań należy wykonywanie remontów obiektów szkolnych oraz wyposażenie szkoły w pomoce dydaktyczne.
Niestety po lekturze mam wrażenie, że jedne sprawy rozjaśniono, a inne niepotrzebnie zagmatwano.
Jak przypomina MEN, fundusze rady gromadzone są w oparciu o dobrowolne składki. „Rada nie może w żadnym przypadku ustalać jakichkolwiek obligatoryjnych opłat, ani dla rodziców, ani innych osób (podmiotów) działających wokół szkoły” – zaznacza MEN. Zgodnie z przepisami prawa rada rodziców ustala w regulaminie zasady wydatkowania środków finansowych. MEN podkreśla, że jedynym celem, na jaki można wydatkować zebrane środki finansowe, jest – „wspieranie działalności statutowej” szkoły. „Należy przez to rozumieć wspieranie celów i zadań szkoły – jako instytucji oświatowo-wychowawczej, zajmującej się kształceniem i wychowaniem. Nie może być tu mowy o wydatkach zapewniających bieżącą organizację pracy szkoły. Nie jest zatem dopuszczalna prawem sytuacja, w której środki rady rodziców są przeznaczane na elementarne potrzeby uczniów – ławki, szafki itp.” – wskazuje MEN, wspierając tym samym interpretację Najwyższej Izby Kontroli.
Najwięcej moich wątpliwości budzi podrozdział „Przechowywanie i wydatkowanie środków zgromadzonych w ramach działalności rad rodziców”. Poradnik MEN wskazuje, że „środki rady rodziców mogą być gromadzone i rozdysponowywane w oparciu o reguły księgowe szkoły i na zasadach z nich wynikających”, jednocześnie wskazując, że „rada rodziców nie dokonuje określonych czynności nabywczych”. Zdaniem MEN „konkretne zakupy (czynności zakupowe) dokonują służby szkolne na zasadach wskazanych przez radę rodziców”. MEN od wielu lat (co najmniej od 2014 roku) utrzymuje interpretację przepisów szkodliwą dla współpracy szkoły z rodzicami i najnowsza publikacja tylko dodatkowo utwierdza mnie w przekonaniu, że dla urzędników oświatowych rodzice są „piątym kołem u wozu” (za wyjątkiem sytuacji, gdy trzeba zdobyć głosy w wyborach...). Kilka lat temu pojawiła się w ministerstwie taka interpretacja, że środki dobrowolnie zbierane przez rodziców w ramach rady rodziców są funduszami publicznymi szkoły i takie podejście jest całkowicie sprzeczne z ideą angażowania rodziców i ich funduszy w działalność szkolną.
Środki osób prywatnych nie mogą być potraktowane jako fundusze publiczne o ile nie są darowizną na rzecz szkoły (czyli wpłatą na rzecz szkoły i na jej działalność – nie mylić z deklaracją „wpłaty na radę rodziców”, gdyż to nie jest to samo). Rodzice drodzy – nie dajmy się manipulować! Macie pełne prawo decydować o tym, na jakie szczególne cele związane z działalnością statutową szkoły chcecie przeznaczyć środki, w jakiej wysokości i co więcej – możecie też dokonywać bezpośrednio zakupów jako rada rodziców. Oczywiście, z drugiej strony, nie powinniście pozwolić, aby środki rodziców finansowały „standardowe” wydatki szkoły, na które powinny być zapewnione środki w budżecie szkoły przez organ prowadzący. W praktyce bywa ciężko tego uniknąć, bo OP często tak tną budżety szkolne, że brakuje na podstawowe rzeczy, np. środki czystości…
Warto przypomnieć w tym miejscu wyważone stanowisko Regionalnej Izby Obrachunkowej w Szczecinie z 21 kwietnia 2008 r. (WI-Z-0712-7/2008): środki gromadzone przez rady rodziców nie są zaliczane do środków publicznych. Zdaniem Izby rady rodziców są stowarzyszeniami zwykłymi nierejestrowymi osób fizycznych (dziś po zmianie przepisów o stowarzyszeniach ta interpretacja jeszcze została umocniona). Środki gromadzone przez radę rodziców są więc ich środkami własnymi i są wydatkowane przez radę w sposób przez nią ustalony. W ocenie Izby gromadzone środki nabrałyby charakteru środków publicznych tylko wówczas, gdyby rada rodziców dokonała darowizny pieniężnej na rzecz szkoły – czyli dokonała wpłaty na konto szkoły. I wreszcie w opinii Izby środkami publicznymi nie są również wydatki rady rodziców na dofinansowanie zadań szkoły czy też wydatki rzeczowe na zakup przedmiotów oddanych szkole do jej dyspozycji.
W gruncie rzeczy świeżo opublikowany poradnik MEN jest bezwartościowy. Utrzymuje błędną i szkodliwą dla szkoły interpretację przepisów (dokładnie – brak jest jednoznacznych przepisów, stąd rodzą się dziwne interpretacje w głowach urzędników). A organizacje zrzeszające rodziców angażujących się w działalność szkolną nadal postulują przegląd przepisów i wypracowanie nowych rozwiązań (np. Fundacja Rodzice Szkole). Wygląda na to, że ministerstwu jednak na tym wcale nie zależy. Taniej i szybciej wydać niedopracowaną broszurkę i… jakoś to będzie.
Na marginesie, w ogóle MEN nic nie pisze o radach szkoły - to jest organ szkoły, który faktycznie mógłby zmienić jakość współpracy między rodzicami, szkołą i uczniami. Ale przecież urzędnikom potrzebne są jedynie zestawienia danych w papierach, a nie jakaś tam współpraca w szkole...
(Notka o autorze: Marcin Polak jest twórcą i redaktorem naczelnym Edunews.pl, zajmuje się edukacją i komunikacją społeczną, realizując projekty społeczne i komercyjne o zasięgu ogólnopolskim i międzynarodowym. Jest również członkiem grupy Superbelfrzy RP).
W tekście wykorzystano fragmenty komunikatu PAP z 6 września br. informującego o wydaniu przez MEN poradnika o radach rodziców.