Podstawową funkcją szkoły przez wieki było świadczenie usług na rzecz układów dla niej zewnętrznych, ze względu na które była uruchamiana jako instytucja. Przez wieki szkoła była miejscem zdobywania wiadomości. W zasadzie praca w szkole była prosta – przekazywanie wiadomości przez tych, którzy przez jakiś czas je zdobywali, zanim przyszli do szkoły.
Nauczanie było jednocześnie wychowaniem – głównie przez dyscyplinę, ale także przez wdrażanie wartości przy okazji realizacji poszczególnych przedmiotów. Do szkoły chodził każdy, bądź prawie każdy. Szkołę każdy znał, choć nie zawsze lubił. Szkoły były i są naprawiane nie zawsze przez specjalistów – aby być dyrektorem, należy skończyć specjalistyczne studia – ale aby być ministrem edukacji - „przecież każdy do szkoły chodził...i leży mu na sercu wychowanie młodych pokoleń, i ma własne marzenia w tym względzie...”
Kiedyś rodzice oddawali dzieci do szkoły na znaczną część doby. Oddawali z zaufaniem, mniejszym lub większym, ale z zaufaniem i akceptacją konieczności. Bo szkoła dawała także to, czego nie mógł dać dom – wiadomości, kontakt z dalekim światem, uspołecznienie i porównanie z innymi. Szkoła była też sprzymierzeńcem rodziny, gdyż ogólnie kontynuowała te wartości, które były pielęgnowane w rodzinie bądź przeciw pielęgnowaniu których, rodzina nie występowała – nie mając czasami żadnych innych wartości znaczniej rozwiniętych. Jednak dzieci przynosiły ze szkoły przede wszystkim ciekawe wiadomości – o świecie, o ludziach – zaś szkoła umacniała charakter, pokazywała uczniom jaka to daleka droga przed nimi do dorosłego życia, w dorosłych społecznościach. Uczniowie do szkoły przychodzili po wiadomości, do kolegów, do swoich dziewczyn, „zabić czas”, bo ktoś kazał, ale także przychodzili po świadectwo, że określone wiadomości posiadają i mogą iść do innej szkoły, wyższej stopniem czy wykonywać określoną, wymagającą certyfikatu pracę.
Szkoła była dla uczniów, jeżeli nie jedynym, to najważniejszym miejscem dla samorealizacji. To tutaj – w szkole – uczniowie dorośleli, uczyli się jak pełnić role dorosłych, w domu, w zabawie, na randkach, w całym ich życiu codziennym. Szkoła była dla nich jakimś ważnym oknem na świat. Jednak z drugiej strony, życie w szkole toczyło się w dużym stopniu z wyłączeniem codzienności, bo zajmowanie się w szkole życiem codziennym, nie było jakby czymś w pełni godnym. To, czym zajmowała się szkoła było czymś świętym i stabilnym, od dawna ułożonym, względnie niezależnym od zmieniającej się kultury, polityki czy kościołów.
Taka sytuacja w szkole i w jej otoczeniu, była do czasu, gdy pojawiły się media i zanim nastąpiło gwałtowne przyspieszenie tworzenia i upowszechniania informacji. Media szkołę zmieniły i zmieniają, budując dla niej potężną alternatywę intelektualną, ale i moralną. To media przyczyniły się do wzbogacenia wiedzy o świecie, to media uczyniły szkołę mniej atrakcyjną jako źródło wiadomości. To media, a konkretnie telewizja i programy komputerowe ukształtowały tak bardzo chciwego na lawinowy dopływ bodźców odbiorcę programów medialnych. W efekcie gwałtownego wkraczania mediów w procesy socjalizacji i wychowania, funkcje instrumentalne szkoły przestały być podstawowe.
Ważne staje się obecnie formowanie osobowości – bo rodzice czasu nie mają, ale i wiedzy oraz cierpliwości im braknie. Nauczanie przestaje być podstawowym zadaniem szkoły, traci jakby impet – a powszechne korepetycje zamazują dydaktyczne osiągnięcia nauczycieli i szkół – wychowanie zaś nie jest jeszcze dość modne – bo trudne. Także dlatego, że nie ma i nie będzie już zgody na jeden, jedyny system wychowania czy jeden, jedyny system wartości. Boć i przecież hasło „mniej państwa” dotyczyło także szkół.
Dzisiejszy nauczyciel elitą już nie jest. Jest nauczycielem masowym, pracującym w szkole masowej, oficjalnej, produkującej maturzystów i tolerującej korepetycje oraz prowadzone w szkole „pozaszkolne” kursy „jak się uczyć”. Jest nauczycielem szkoły podpisującej kontrakty, oferującej usługi edukacyjne i będącej raczej szkołą technologiczną niż humanistyczną.
Oknem na świat dzisiejszy są głównie media – już nie szkoła. Szkoła przestała być oknem na świat, bo już przegrała z mediami, z innymi instytucjami oferującymi informacje i wiadomości – a nie została jeszcze kluczem do rozumienia świata, do jego układania i integrowania. Szkoła dzisiejsza, ta masowa, nie jest szkołą uformowaną dla ucznia, dla jego osobistego rozwoju – dla budowania jego autonomii intelektualnej i moralnej. Życie codzienne jest bogate, bardzo bogate i często coraz bogatsze od życia w szkole. Szkoła, jaką jest, nie będzie atrakcyjną dla ucznia – bo być nie może.
Nie sprzyja funkcjonalności współczesnej szkoły tkwienie w tradycyjnych przedmiotach nauczania, jeżeli chcemy mówić o bogatszych funkcjach niż przygotowanie do wstąpienia do szkoły wyższej. Migotanie znaczeń nie wymysłem postmodernistów – to jest fakt społeczny, tak nazywany. Skończyły się czasy jednego podręcznika i jednego programu nauczania. Sens edukacji to przygotowanie do dokonywania wyborów, intelektualnych, moralnych, materialnych, społecznych czy też politycznych.
Nie jest też obecna szkoła pierwszym miejscem dla budowania społeczeństwa obywatelskiego. Szkoła jest spostrzegana przede wszystkim jako instrument działania w rękach czyichś i dla celów czyichś. Mówi się o uczniach jako podmiotach kształcenia, ale sama szkoła nie jest podmiotem kształcenia. Zatem mówienie o podmiotowym podejściu do ucznia w nie-podmiotowej szkole jest iluzją, jest „zamawianiem” rzeczywistości pedagogicznej, po prostu.
To media właśnie i związana z nimi produkcja informacji, zmuszają szkołę do reorientacji – najpierw to, co moralne, a potem to, co intelektualne. Wychowywać od podstaw i od przedszkola – to podstawowy imperatyw edukacyjny. Wychowawcza praca pozytywistyczna, rozłożona na lata całe, ale w wielości. Każda próba unifikacji kulturowej, czy kulturowej dominacji, każda próba budowania oficjalnej kultury, każde zamykanie i ograniczanie jest skazane na niepowodzenie.
Tylko rozmowy, stwarzanie warunków do uczenia się i wychowanie poprzez mająca sens dla młodzieży aktywność, mogą prowadzić do budowanie społeczności kulturowo spójnej, wokół pewnych, naczelnych wartości. Jest zatem ewidentne zapotrzebowanie na mądrą szkołę wychowującą. Problem jednak w tym, jak to osiągnąć?
(Notka o autorze: Prof. dr hab. Stanisław Dylak pracuje w Zakładzie Pedeutologii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. Niniejsza wypowiedź jest fragmentem opracowania „Dokąd zmierza polska szkoła?“ pod redakcją Doroty Klus-Stańskiej)