Niestety, wykształcenie, a raczej dyplom wyższej uczelni staje się walutą, za którą można nabyć często jedynie kiepską pracę. Zdeterminowani absolwenci godzą się na to. Są jednak i tacy co szukają dalej. Młode osoby z wyższym wykształceniem skarżą się, że proponuje im się pracę poniżej ich możliwości i kwalifikacji. Średnio absolwenci w Polsce poszukują jej nawet do trzech lat...
Akademicki dyplom dewaluuje się, wartość tej waluty słabnie i cały czas spada. Ken Robinson w swojej książce Oblicza umysłu pisze:
W większości przypadków posiadanie dyplomu wcale nie gwarantuje zatrudnienia. Nadal lepiej mieć dyplom, niż nie mieć, ale dziś to dopiero punkt wyjścia. Jednym z powodów jest to, że zbyt wielu ludzi je ma.
Lektura książki Kena Robinsona inspiruje do działań i utwierdza mnie w przekonaniu, że szkoła, którą prowadzę - Collegium Futurum - może być odpowiedzią na potrzeby współczesnego świata w takim wymiarze, w jakim to możliwe w pojedynczej szkole. Potrzebujemy nowego paradygmatu dla edukacji XXI wieku i radykalnych zmian, a nie ewolucyjnych działań. Potrzebujemy całkowitej transformacji obecnego systemu. Każda nowa idea potrzebuje czasu, a jej siła i wartość niekoniecznie dziś zostaną dostrzeżone. Ale jeżeli jest prawdziwa, zawsze się obroni i zrealizuje. Na początek rodzi opór, bo nie jest powszechnie funkcjonującym poglądem i burzy obowiązujące przekonania, zmusza do refleksji i wywołuje dyskusje. Nie warto iść na kompromisy, ale konsekwentnie bronić, przekonywać i dążyć do realizacji. Taką też rolę przypisuję programowi Collegium Futurum.
Dziś budujemy system edukacyjny na fałszywych założeniach, które już nie odpowiadają postindustrialnej rzeczywistość. Rozwój nowych modeli komunikacji, nanotechnologii, badań nad mózgiem są wyzwaniem dla edukacji nowej generacji. Do niedawna jeszcze dominowały światowe korporacje zajmujące się przemysłem i produkcją, dziś kluczowe firmy to kreatywny przemysł, który znajduje się na styku komunikacji, informacji, rozrywki, nauki i mobilnej technologii. Szkoła dzisiejsza nie przygotowuje do funkcjonowania w nowym świecie, cały czas realizuje XIX-wieczny model, który był na potrzeby masowej produkcji w gospodarce industrialnej.
Dziś dominujące ideologie w edukacji udaremniają jej najbardziej naglący cel: rozwój ludzi, którzy potrafią poradzić sobie i wznieść coś nowego do zawrotnego tempa zmiany w XXI wieku - ludzi elastycznych i twórczych, którzy odnaleźli swoje talenty. (Ken Robinson, Oblicza umysłu)
Zastanawiam się, ile jeszcze upłynie czasu, aby decydenci zaczęli myśleć poważnie, a nie incydentalnie o szkole nowej generacji. Czy narastająca niechęć uczniów do szkoły, realizacja archaicznych już celów, niska motywacja i coraz powszechniejsza agresja, a także desperackie poszukiwania przez rodziców dobrych, bezpiecznych szkół nie są wystarczającym dowodem, że należy jak najszybciej stworzyć wizję powszechnej edukacji, sformułować, a raczej uświadomić politykom i społeczeństwu jej autentyczną i najważniejszą misję?
W większości przypadków posiadanie dyplomu wcale nie gwarantuje zatrudnienia. Nadal lepiej mieć dyplom, niż nie mieć, ale dziś to dopiero punkt wyjścia. Jednym z powodów jest to, że zbyt wielu ludzi je ma.
Lektura książki Kena Robinsona inspiruje do działań i utwierdza mnie w przekonaniu, że szkoła, którą prowadzę - Collegium Futurum - może być odpowiedzią na potrzeby współczesnego świata w takim wymiarze, w jakim to możliwe w pojedynczej szkole. Potrzebujemy nowego paradygmatu dla edukacji XXI wieku i radykalnych zmian, a nie ewolucyjnych działań. Potrzebujemy całkowitej transformacji obecnego systemu. Każda nowa idea potrzebuje czasu, a jej siła i wartość niekoniecznie dziś zostaną dostrzeżone. Ale jeżeli jest prawdziwa, zawsze się obroni i zrealizuje. Na początek rodzi opór, bo nie jest powszechnie funkcjonującym poglądem i burzy obowiązujące przekonania, zmusza do refleksji i wywołuje dyskusje. Nie warto iść na kompromisy, ale konsekwentnie bronić, przekonywać i dążyć do realizacji. Taką też rolę przypisuję programowi Collegium Futurum.
Dziś budujemy system edukacyjny na fałszywych założeniach, które już nie odpowiadają postindustrialnej rzeczywistość. Rozwój nowych modeli komunikacji, nanotechnologii, badań nad mózgiem są wyzwaniem dla edukacji nowej generacji. Do niedawna jeszcze dominowały światowe korporacje zajmujące się przemysłem i produkcją, dziś kluczowe firmy to kreatywny przemysł, który znajduje się na styku komunikacji, informacji, rozrywki, nauki i mobilnej technologii. Szkoła dzisiejsza nie przygotowuje do funkcjonowania w nowym świecie, cały czas realizuje XIX-wieczny model, który był na potrzeby masowej produkcji w gospodarce industrialnej.
Dziś dominujące ideologie w edukacji udaremniają jej najbardziej naglący cel: rozwój ludzi, którzy potrafią poradzić sobie i wznieść coś nowego do zawrotnego tempa zmiany w XXI wieku - ludzi elastycznych i twórczych, którzy odnaleźli swoje talenty. (Ken Robinson, Oblicza umysłu)
Zastanawiam się, ile jeszcze upłynie czasu, aby decydenci zaczęli myśleć poważnie, a nie incydentalnie o szkole nowej generacji. Czy narastająca niechęć uczniów do szkoły, realizacja archaicznych już celów, niska motywacja i coraz powszechniejsza agresja, a także desperackie poszukiwania przez rodziców dobrych, bezpiecznych szkół nie są wystarczającym dowodem, że należy jak najszybciej stworzyć wizję powszechnej edukacji, sformułować, a raczej uświadomić politykom i społeczeństwu jej autentyczną i najważniejszą misję?
(Notka o autorze: Witold Kołodziejczyk jest członkiem e-Redakcji Edunews.pl, dyrektorem i twórcą Collegium Futurum w Słupsku)