13 kwietnia tego roku Koalicja Otwartej Edukacji wyraziła pozytywną opinię na temat programu rządowego „Cyfrowa Szkoła”. W reakcji na silną opozycję polskich wydawców i dystrybutorów edukacyjnych oraz kontrowersje w mediach, podkreślamy, że na program ten spojrzeć należy przede wszystkim z perspektywy konsumentów, głównie rodziców. Ponoszą oni ogromne koszty – zarówno finansowe, jak i społeczne – utrzymywania dotychczasowego tradycyjnego modelu wytwarzania i sprzedaży podręczników. Średnia kwota wydatków szkolnych na jedno dziecko wyniosła w 2011 roku blisko 700 zł – ponad połowę tej sumy stanowiły wydatki na podręczniki (CBOS). Koszty te ponosi również budżet państwa, dotując rodziny o najniższych dochodach.
Państwo musi troszczyć się o interesy uczniów, rodziców, nauczycieli i szkół. Temu celowi służy wprowadzenie polityki otwartości zasobów edukacyjnych. Otwartość podręczników, zagwarantowana wolną licencją, umożliwia powszechny, swobodny i darmowy dostęp do wiedzy szkolnej w dowolnym miejscu i czasie, bez ograniczeń i zabezpieczeń technicznych oraz zapewnia całkowitą dowolność formy i celu wykorzystania. Oznacza to, że podręczniki, udostępniane oryginalnie w wersji cyfrowej mogą być legalnie powielane na wszystkich nośnikach, także drukowane w całości lub fragmentach.
Jesteśmy przekonani, że program może przynieść korzyści także wydawcom i dystrybutorom, o ile będą oni gotowi tworzyć nowe modele biznesowe oparte o permanentne usługi, a nie jeden, coraz droższy, papierowy produkt. Niestety jak dotąd wszystko wskazuje na to, że zależy im przede wszystkim na zachowaniu status quo. Nie zamierzają skorzystać z doświadczeń wydawców prac naukowych, którzy zaakceptowali już modele publikacyjne open access, widząc, że lepiej odpowiadają one potrzebom świata nauki. Takie nowe modele biznesowe w Polsce stosują, np. Versita czy Termedia, udostępniając czasopisma naukowe na zasadach otwartości. Rynek w obecnym kształcie generuje wysokie, ponoszone w dużej mierze przez rodziców koszty edukacji (teoretycznie bezpłatnej) na poziomie podstawowym i ponadpodstawowym. Rodzice narzekają na drogie i ciężkie podręczniki, oczekują dla swych dzieci nowoczesnych rozwiązań, wykorzystujących możliwości stwarzane przez Internet i format cyfrowy. Broniąc tradycyjnego rynku podręczników, wydawcy blokują zmiany w dystrybucji zasobów edukacyjnych, które mogłyby pozwolić na zredukowanie kosztów, zwiększenie dostępności i stopnia wykorzystania zasobów edukacyjnych, wyrównanie szans edukacyjnych i podniesienie poziomu zaangażowania nauczycieli, uczniów i rodziców w proces edukacyjny.
Wysokie koszty utrzymywania dotychczasowego tradycyjnego modelu wytwarzania i sprzedaży podręczników nie gwarantują również same w sobie wysokiej jakości edukacji, która zawsze zależała przede wszystkim od nauczycieli, a nie wydawców. Narzędziem, które ma gwarantować jakość podręcznika nie jest jego cena, a instytucja recenzji ministerialnej, która obowiązywać będzie także podręczniki w programie “Cyfrowa szkoła”. Podobnych argumentów w przeszłości używali wobec repozytoriów open access wielcy wydawcy naukowi. Dziś prawie każdy z nich wypracował alternatywny program wydawnictw otwartych (zob. np. program Springera). Co więcej, powstają już wydawnictwa nastawione wyłącznie na otwarty dostęp, takie jak Open Book Publishers, BioMed Central czy Hindawi, Open Stax czy FlatWorldKnowledge. Zachęcamy polskich wydawców do zapoznania się z argumentami używanymi w dyskusjach o otwartości wydawnictw naukowych. Może to pomóc w wypracowaniu nowej polityki biznesowej oraz ułatwić zrozumienie mechanizmów działania otwartego dostępu i wolnych licencji.
Zdaniem wydawców, program „Cyfrowa Szkoła” ograniczy konkurencję na rynku podręczników lub wręcz stworzy monopol państwa, ponieważ płatne podręczniki będą wybierane rzadziej niż ich darmowe odpowiedniki. Jesteśmy przekonani, że otwarte i powszechnie dostępne – w cyfrowej lub drukowanej formie – podręczniki finansowane ze środków publicznych mogą współistnieć na rynku z komercyjną ofertą wydawców. Co więcej, podmioty rynkowe mogłyby wykorzystać otwarte podręczniki do generowania wartości dodanej, np. poprzez rozwijanie tych zasobów, tworzenie dodatkowych publikacji dla uczennic i uczniów, materiałów szkoleniowych dla nauczycieli, opracowywanie uzupełniających treści multimedialnych, czy też oferowanie darmowych treści jako uzupełnienia świadczonych odpłatnie usług.
Zagraniczne doświadczenia mogą dostarczyć wskazówek dotyczących budowy nowych modeli wydawniczych – polski program nie jest jedyny na świecie ani nie działa w próżni. Kalifornijski projekt Digital Textbook Initiative zawiera kilkadziesiąt wysokiej jakości podręczników do szkół na wszystkich poziomach nauczania. By uzyskać dopuszczenie do użytku szkolnego, podręczniki te muszą naturalnie wypełniać standardy Komisji Edukacji Stanu Kalifornia. W projekt włączyło się wiele fundacji oraz kilku wydawców edukacyjnych, w tym m.in. McGraw-Hill. Wykorzystanie otwartych zasobów zakłada europejski Tablet pilot, realizowany od 2010 w sześciu krajach europejskich we współpracy z firmą Acer (jest w trakcie ewaluacji), a także inicjatywa kanadyjska dla szkół średnich Open Educational Resources (OER) for Open Schooling. Projekt Flexbook amerykańskiej Fundacji CK12, otrzymał pozytywne recenzje i jest oficjalnie wykorzystywany w stanie Virginia (USA) i na Filipinach, cieszy się też ogromną popularnością w Internecie.
Polscy wydawcy podręczników w swoim stanowisku skupiają się na rzekomo negatywnym wpływie nowej polityki edukacyjnej państwa na rynek wydawniczy. Polityka edukacyjna państwa powinna w szczególny sposób wspierać dostępność zasobów edukacyjnych dla każdego ucznia – po godziwej cenie lub nieodpłatnie, oraz zapewniać dostępność wysokiej jakości materiałów potrzebnych nauczycielom do skutecznego nauczania. Wyrażamy nasze zdziwienie, że wydawcy – deklarujący troskę o jakość i dostępność zasobów edukacyjnych – bojkotują program tworzenia otwartych i darmowych podręczników. Listy protestacyjne do Komisji Europejskiej pokazują jedynie, jak silne są ich obawy przed zmianą obecnego, nieodpowiadającego oczekiwaniom nauczycieli, rodziców i szkół modelu rynku podręczników.
Wśród zarzutów wydawców pojawia się także kwestia dalszego finansowania publicznych podręczników. Wydawcy sugerują, że po zakończeniu obecnego programu w 2015 roku skończą się środki na ich tworzenie, aktualizację i utrzymanie. Pragniemy podkreślić, że Ministerstwo Edukacji Narodowej co roku dofinansowuje zakup podręczników przez rodziców. W tym roku suma dofinansowania wynosi 140 milionów złotych i jest o 25 milionów wyższa niż w 2011 roku. Środki te, przeznaczone na zakup podręczników i trafiające bezpośrednio do wydawców, stanowią publiczną dotację rynku na poziomie ponad 10 procent jego wartości. Co więcej trzech czołowych polskich wydawców edukacyjnych w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego (4/POKL/2009) uzyskało w ostatnich latach ponad 12 milionów złotych na własne projekty. W tym kontekście przeznaczenie 10 milionów złotych rocznie na otwarte podręczniki jest racjonalną decyzją z punktu widzenia misji edukacji publicznej.
Zgadzamy się z argumentami polskiego resortu edukacji, że bezpłatne podręczniki uzupełnią ofertę komercyjnych wydawców. Nauczyciele wciąż zachowają swobodę wyboru takich treści edukacyjnych, jakie są ich zdaniem najbardziej przydatne w pracy szkolnej, a wydawcy będą mogli proponować nowe rozwiązania i usługi, także te wykorzystujące otwarte treści finansowane ze środków publicznych. Oczywiście kluczowe znaczenie ma jakość tych otwartych zasobów, warunkująca odpowiednią skalę i efekty ich wykorzystania.
Koalicja Otwartej Edukacji, która od kilku lat konsekwentnie promuje ideę szerokiego i otwartego dostępu do wiedzy, popiera program otwartych podręczników i deklaruje wsparcie dla inicjatyw w tej dziedzinie. Zespół ekspertów KOED przygotował rekomendacje, które mogą wspomóc twórców e-podręczników (zob. Rekomendacje dotyczące komponentu „E-podręczniki” rządowego programu „Cyfrowa Szkoła”).
(Źródło: Koalicja Otwartej Edukacji)