Zmiany cywilizacyjne, w tym zmiany technologiczne ciągle przyspieszają. Towarzyszą temu coraz silniejsze i liczniejsze głosy o braku powiązania systemu edukacji z rynkiem pracy. Zarzuty stawiane szkole i uczelniom wyższym są poważne. Zarzuca się, iż młodym ludziom kończącym szkoły: brak umiejętności selekcji i wartościowania informacji, pracy i komunikowania się w grupie, negocjacyjnego rozwiązywania konfliktów, umiejętności sformułowania problemu i krótkiego jego zreferowania. Czy można obarczyć tu winą młodych ludzi, że im się „nie chce”?
Chyba nie do końca winą za niedostatki edukacyjne możemy obarczać wyłącznie uczniów. Można łatwo znaleźć argumenty również na rzecz winy systemu, który prowadzi do takich rezultatów edukacyjnych.
Jedna z ostrzejszych krytyk szkoły to krytyka pierwszego etapu edukacyjnego pojawia się w wypowiedzi Anny Pregler - koordynatora Ogólnopolskiego Badania Umiejętności Trzecioklasistów dla Gazety Wyborczej:
„Jak napisała matka trzecioklasisty: Dzieci idą do szkoły z głową pełną fantazji, pomysłów, z naturalną ciekawością świata i naturą "badacza". Po paru latach wychodzą zmęczone, zniechęcone, tępe, z trudnością rozumienia podstawowych rzeczy. Nasze szkoły produkują nieporadnych matołków.
Szkoły, w której uczeń ma tylko słuchać, rozwiązywać schematyczne zadania, wypełniając karty pracy, odpowiadać na pytania nauczyciela sprawdzające, co potrafi odtworzyć, a nie czy rozumie to, czego się wyuczył, nie to, czy potrafi zastosować swoją wiedzę w nowej sytuacji. Szkoły, w której uczeń nie ma możliwości pytać, poszukiwać odpowiedzi, dyskutować, zaspakajać swojej ciekawości, współpracować z innymi.
Szkole bardzo trudno wyjść z takiego stanu, bo wspierają ją w trwaniu w nim oferowane przez wydawnictwa materiały edukacyjne, a zwłaszcza podręczniki i zeszyty ćwiczeń, system egzaminów zewnętrznych, systemy kształcenia i doskonalenia nauczycieli, niektóre uwarunkowania prawne i wymogi nadzoru pedagogicznego oraz oczekiwania rodziców i oczekiwania społeczne.
A efekty tego widać od lat. W badaniach krajowych i zagranicznych, na egzaminach - zwłaszcza z przedmiotów matematyczno-przyrodniczych - polscy uczniowie dobrze radzą sobie z rozwiązywaniem prostych, schematycznych i algorytmicznych zadań, natomiast pozostają bezradni wobec złożonych, nietypowych, wymagających opracowania nowej strategii.
Takie same wnioski wynikają z zeszłorocznej, pierwszej edycji Ogólnopolskiego Badania Umiejętności Trzecioklasistów - OBUT 2011. Przez pierwsze lata nauki w szkole mózgi dzieci zostały przeprogramowane, uczniowie przestają myśleć. I zauważają to także rodzice, wypowiadając się w dyskusji po badaniu: Nie jestem nauczycielem, tylko rodzicem i życzyłabym sobie, żeby szkoła sprawdzała to, czego sama nauczyła. WIEMY bardzo dobrze (przynajmniej ja, prosta kobita), czego szkoła NIE uczy. Nie uczy między innym myślenia!”
A zatem jak nauczyć myślenia młodego człowieka? Czy technologie informacyjno-komunikacyjne (TIK) mogą pomóc nauczyć dzieci i młodzież myślenia?
Być może tak, ale... Prawdą jest, że cyfrowi tubylcy lepiej, sprawniej i efektywniej posługują się nowoczesną technologią aniżeli cyfrowi imigranci. Niemniej nie są to często umiejętności związane z pracą zawodową, lecz raczej z grami komputerowymi czy poruszaniem się w przestrzeni interakcji w portalach społecznościowych. Rzadko kiedy uczniowie wykorzystują np. elektroniczny kalendarz wraz z powiadomieniami do planowania pracy grupowej, oprogramowanie do uzgadniania terminów spotkań najbardziej odpowiednich dla całej grupy, mapy mentalne do burzy mózgu jako jednej z dróg prowadzących do rozwiązania problemu.
W efektywnym wykorzystaniu TIK w procesie edukacji nie chodzi o zakup tablicy interaktywnej czy podłączenie komputera z rzutnikiem multimedialnym i wyświetlania prezentacji multimedialnych, ponieważ bardzo często służą wykładowi czy prezentacji nie uczniowskiej a nauczycielskiej aktywności. Tak jak wyznaczenia celu poznawczo-intelektualnego wymaga każda lekcja, tak należy i wskazania tychże celów wymaga zastosowanie TIK w edukacji. Dopiero na tej podstawie można planować wykorzystanie konkretnych narzędzi i programów (notebooki, tablety czy smartfony), które z jednej strony wspomagają proces kształcenia, a z drugiej wspomagają kształtowanie pożądanych kompetencji. Tak więc TIK pomoże w rozwijaniu myślenia u uczniów, jeśli mądry nauczyciel mądrze i świadomie wykorzysta w tym celu dostępne w szkole (i poza nią) nowoczesne technologie.
(Notka o autorce: Sabina Furgoł jest metodykiem i edukatorem, pracuje w Regionalnym Ośrodku Metodyczno-Edukacyjnym „Metis” w Katowicach)