Przyjrzyjmy się indywidualizacji nauczania. Oto pierwszy z cyklu zapowiadanych edukacyjnych „balonów”. Oczywiście wiemy, co oznacza: dostosowanie nauczania do potrzeb i możliwości pojedynczego ucznia. Każdy marzy o tym, aby indywidualizacja była możliwa.
Zejdźmy jednak na ziemię. Wyobraźmy sobie klasę 30 indywidualności. Każdy uczeń ma inne potrzeby i możliwości, a to wszystko ma się spiąć w opanowanie zapisów z podstawy programowej. Po prostu – NIEMOŻLIWE.
Można czasami pochylić się nad jednym z uczniów, pomoc mu w nauce, ale stale i wszystkim?
Jak ma to zrobić jeden nauczyciel? Nikt nas tego nie uczy, bo myślę, że niestety nikt tego nie umie. Czasami dzielimy się między sobą wskazówkami, jak zaplanować lekcje na różnych poziomach i udaje nam się lekko zindywidualizować nauczanie, ale czy jest to możliwe na 30 poziomach? Zakładamy więc, że uczniów da się podzielić na kategorie i do tych kategorii próbujemy dostosować nauczanie. Zawsze kogoś wtedy gubimy. Pełna indywidualizacja jest możliwa na korepetycjach i dlatego może są one tak skuteczne.
Proponuję zamiast używania tego wyświechtanego frazesu i zobowiązywania nauczycieli do indywidualizacji nauczania postarać się pomóc nauczycielom w pewnym zakresie je realizować. Przyznajmy się – nie ma tego w szkole i jeśli komuś udaje się to choć trochę wprowadzić, to powinien podzielić się z innymi swoimi pomysłami. Myślę, że każdy z nas, nauczycieli, myśli o tym problemie i stara się na własną rękę choć trochę indywidualizować nauczanie. Ocenianie kształtujące też podrzuca kilka dobrych pomysłów, na przykład stosowanie techniki świateł pozwala zorientować się chociaż, w którym momencie ta indywidualizacja powinna być zastosowana. Dzięki światłom nauczyciel może poznać opinię uczniów, czy nadążają za tokiem nauczania. Pomocne może być też stosowanie wzajemnego nauczania uczniów – dzięki niemu uczeń, który już coś zrozumiał, może wytłumaczyć to indywidualnie koledze.
Jeśli przekłujemy balon indywidualizacji nauczania, to widać, jak mało w nim jest, zarówno z poziomu indywidualizacji, jak też ze sposobów jej realizacji.
Prawda jest taka, że uśredniamy poziom nauczania. Tych, którzy z różnych powodów nie nadążają, odsyłamy na lekcje dodatkowe, za to wybitnych próbujemy rozpaczliwie czymś zająć, aby się nie nudzili i nie przeszkadzali.
Notka o autorce: Danuta Sterna – była nauczycielka matematyki i dyrektorka szkoły, ekspertka merytoryczna w programie Szkoła Ucząca Się (SUS) (prowadzonym przez CEO i PAFW), autorka książek i publikacji dla nauczycieli, propaguje ocenianie kształtujące w polskich szkołach. Niniejszy wpis pochodzi z jej bloga w partnerskiej platformie Edunews.pl – www.osswiata.pl.
Przeczytaj w Edunews.pl cały cykl Danuty Sterny o "balonach edukacyjnych":