Nauczyciele świetnie zarabiają…

fot. Fotolia.com

Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

Przynajmniej tak wynika zawsze z wyliczeń Ministerstwa Edukacji Narodowej. Jak to jest, że od wielu lat, za każdym razem po publikacji danych z zarobkami nauczycieli, większość z nich łapie się za głowę i mówi, że chciałaby tyle zarabiać, na ile wskazują urzędnicy resortu oświaty. Aktualnie jesteśmy świadkami kolejnej dyskusji na temat zarobków nauczycieli – niestety jest prawdopodobne, że nadal nic się nie zmieni. Bo dla MEN duże podwyżki są „za drogie” (sic!), a dla zdecydowanej większości polityków (od wielu lat) wynagrodzenie nauczyciela musi pozostać na niskim poziomie „aby się budżet nie rozsypał”. To chyba dość żałosne podejście do tzw. edukacji narodowej...

Karuzela kręci się dalej.

MEN poinformowało, że wynagrodzenie zasadnicze nauczycieli wzrośnie po styczniowej podwyżce od 121 do 166 złotych. Szczodrość władzy nie zna granic... To zapewne „średni” wzrost brutto (a może nawet brutto-brutto, żeby lepiej wyglądało...), bo niektórzy nauczyciele nie zobaczą nawet takich wpłat na swoim koncie.

Z wyliczeń resortu oświaty wynika, że stażysta w 2018 roku zarabiał średnio 2087 zł na rękę, nauczyciel kontraktowy 2309 zł, mianowany 2976 zł, a dyplomowany - 3784 zł. Tymczasem redakcja „Rzeczpospolitej” postanowiła sprawdzić, czy faktycznie nauczyciele otrzymują takie wynagrodzenie. Z danych zebranych przez dziennik wynika, że kwoty zarobków przedstawione przez resort edukacji, są zawyżone. Według ankiet nauczyciele zarabiają między 1750 a 2800 na rękę… Są pewne różnice pomiędzy miejscowościami (w niektórych miastach do wynagrodzeń dokładają się jeszcze samorządy), ale w zasadzie wyższe zarobki nauczycieli są możliwe tylko jeśli dodamy nadgodziny. W wielu szkołach reforma Anny Zalewskiej spowodowała poważne komplikacje – brakuje nauczycieli do prowadzenia zajęć i niektórzy z nich pracują więcej niż wynikałoby to z etatu. Jak czytamy w „Rzeczpospolitej” – „Na wynagrodzenie powyżej 3 tys. zł mogą liczyć tylko ci, którzy pracują na kilku etatach.”

O podwyżki dla nauczycieli walczą niby dwa największe związki zawodowe, ale niestety można też zaobserwować, że zamiast zjednoczyć się i przedstawić wspólną konstruktywną propozycję zmian, walczą głównie ze sobą, o to, który z nich jest ważniejszy i który „wywalczy” wyższe wynagrodzenia.

O „urynkowienie pracy” nauczycieli apeluje Warsaw Enterprise Institute - Fundacja Związku Przedsiębiorców i Pracodawców (WEI), wskazując, że „dotychczasowe reformy, jak choćby likwidacja gimnazjów, były ruchami pozorowanymi. Ogromne nakłady na przesunięcia administracyjne ani nie poprawiły poziomu kształcenia, ani nie rozwiązywały problemów organizacyjnych szkół czy nieadekwatnego do wyników uczniów, systemu nagradzania nauczycieli.” W stanowisku WEI czytamy jednak, że „1000 zł podwyżki, które postulują protestujący spowoduje jedynie wzrost kosztów po stronie podatnika, a w żaden sposób nie poprawi jakości edukacji. Taką samą podwyżkę dostaną bowiem zarówno słabi, jak i dobrzy nauczyciele. Rozwiązaniem powinno być uelastycznienie karty nauczyciela lub jej całkowita rezygnacja, która pozwoliłaby nauczycielowi pracować dłużej niż 18 godzin (dziś ze względu na nadpodaż pracujących w oświacie problemem jest wzięcie nadgodzin). O jego pensji decydować powinien dyrektor szkoły po konsultacji z radą rodziców.”

Trudno nie zgodzić się z tym, że od wielu lat w oświacie podejmowane są pseudoreformy, a brakuje wizji kompleksowej zmiany, dzięki której nastąpiłaby poprawa jakości edukacji. Tęsknimy za podejściem Finów do zawodu nauczyciela, ale jednocześnie robimy wszystko, aby jak najdalej od tego modelu odejść…

W polskich szkołach pracuje wielu „bardzo dobrych nauczycieli, których rynkowa wartość wielokrotnie przewyższa ich obecne zarobki, nawet z uwzględnieniem proponowanej podwyżki. Niestety, ani system ich nie dostrzega, ani środowisko nauczycielskie nie premiuje ich zachowania. Wręcz przeciwnie, dobrzy i pracowici nauczyciele są marginalizowani w obawie przed merytoryczna rywalizacją i pozytywna selekcją – rugowaniem gorszych nauczycieli. Tak długo jak rząd nie zdecyduje się na głęboka reformę systemu, tak długo musimy założyć, że za coraz gorszy poziom nauczania będziemy musieli coraz więcej płacić.” – konkluduje WEI.

Niestety polityczna ślepota, z jaką mamy do czynienia w przypadku narodowej edukacji, poprowadzi nas w wielkie kłopoty. Braki kadrowe, z którymi mamy do czynienia w wielu szkołach dzięki minister Annie Zalewskiej to tylko początek większych problemów. Tragicznie niskie płace nie zachęcają młodych nauczycieli do rozpoczęcia pracy w szkołach, a nawet jeśli przyjdą oni uczyć po studiach, to często nie wytrzymują długo i szybko rezygnują ze szkoły (to osobny problem, bo nie istnieje de facto dobry system wsparcia młodego nauczyciela w szkole). Grono pedagogiczne starzeje się i prawdopodobnie za kilka lat nie będzie komu uczyć. Już teraz szkoły „obdarzone” przez rząd nowymi wyzwaniami sięgnęły po pomoc po emerytowanych nauczycieli, aby zapełnić luki w planie nauczania. A co stanie się za kilka lat? Dlaczego nikt serio nie podchodzi do tego problemu, a ciągle mamy w MEN tylko działania pozorne i pozorowane?

Bez wypracowania systemowego i kompleksowego podejścia do zawodu nauczyciela (nic się na to nie zanosi…) będziemy mogli sobie wkrótce pytać, jak w tym dowcipie: „Wiecie, kiedy polska szkoła będzie dobra? Już była!”. Całkiem prawdopodobne, że niedługo pozostaną nam już tylko wspomnienia o dobrej polskiej szkole…

 

Notka o autorze: Marcin Polak jest twórcą i redaktorem naczelnym Edunews.pl (2008). Zajmuje się zawodowo polską edukacją od ponad 15. lat i jest głęboko zaangażowany w debatę na temat modernizacji i reformy szkolnictwa (zob. np. Dobre zmiany w edukacji, Jak będzie zmieniać się edukacja?). Realizuje projekty edukacyjne i szkoleniowe o zasięgu ogólnopolskim i międzynarodowym. Blisko współpracuje z nauczycielami i szkołami (m.in. w radzie rodziców). Jest również członkiem grupy Superbelfrzy RP.

 

Jesteśmy na facebooku

fb

Ostatnie komentarze

Kasia napisał/a komentarz do Rady nietrafione i rady pożyteczne
Dyrektora, a zwłaszcza dyrektorkę, cechuje żądza władzy. Arogancja ze strony dyrektorki w moim liceu...
Jacek Ścibor napisał/a komentarz do Brak chętnych do nauczania w szkołach
Moim zdaniem i Maciej Sysło i Robert Raczyński mają rację - obie wypowiedzi trafiają w sedno problem...
Gość napisał/a komentarz do Na zastępstwach
W punkt.
Ppp napisał/a komentarz do Czas na szkołę doceniania
Pytanie podstawowe: PO CO oceniać? Większość ocen, z jakimi się w życiu spotkałem, nie miało żadnego...
Robert Raczyński napisał/a komentarz do Brak chętnych do nauczania w szkołach
W żaden sposób nie negowałem potrzeby, czy wręcz obowiązku kształcenia nauczycieli. Niestety, kontyn...
Generalnie i co do zasady ok. 30% ocen jest PRZYPADKOWYCH - częściowo Pani opisała, dlaczego. Jeśli ...
Maciej Sysło napisał/a komentarz do Brak chętnych do nauczania w szkołach
W odpowiedzi na sarkastyczny ton wypowiedzi Pana Roberta mam jednak propozycję. Jednym z obowiązków ...
Robert Raczyński napisał/a komentarz do Brak chętnych do nauczania w szkołach
Jeśli pominąć ideologiczne ozdobniki, problem z brakiem nauczycieli wynika z faktu, że wiedza przest...

E-booki dla nauczycieli

Polecamy dwa e-booki dydaktyczne z serii Think!
Metoda Webquest - poradnik dla nauczycieli
Technologie są dla dzieci - e-poradnik dla nauczycieli wczesnoszkolnych z dziesiątkami podpowiedzi, jak używać technologii w klasie