Dzisiaj mamy Światowy Dzień Społeczeństwa Informacyjnego. Nie jest to data, która specjalnie pobudza szkoły i uczelnie do działania, choć powinna. Tak naprawdę jest to także święto technologii edukacyjnych, dzień, w którym powinniśmy zastanawiać się, jak najlepiej wykorzystać bogactwo cyfrowych urządzeń, aby uczyć (się) efektywniej, budować społeczeństwo oparte na wiedzy.
To jest też szczególny dzień dla Edunews.pl – mijają dwa lata od oficjalnego startu portalu w sieci. Dobiegamy 1000 artykułów merytorycznych poświęconych współczesnej edukacji... To olbrzymi zasób, z którego można wiele wyczytać kiedy chce się wprowadzać zmiany w systemie edukacji na poziomie najwyższym, ale i na poziomie szkoły, czy nawet klasy. Na świecie dzieje się wiele i warto korzystać z doświadczeń innych, dzielić doświadczeniami, eksperymentować. Z takim dwuletnim bagażem myśli i opinii, udzielałem niedawno dość długiego wywiadu do najnowszego numeru miesięcznika O szkole. Rozmowę prowadził Adam Kowalski.
***
Adam Kowalski: Na stronach internetowych można znaleźć sporo portali edukacyjnych, Pan jednak zdecydował się dwa lata temu na budowę następnego – Edunews.pl. Skąd taka decyzja i – jak Pan sądzi - dlaczego środowiska oświatowe w coraz większym stopniu szukają wiadomości, komentarzy, raportów, opracowań właśnie pod adresem: www.edunwews.pl?
Marcin Polak: To prawda, w internecie znajdziemy wiele portali edukacyjnych, mniej lub bardziej profesjonalnych. Wiele z nich tak naprawdę ogranicza się do powielania ogólnodostępnych informacji na temat funkcjonowania systemu oświaty albo po prostu zamieszcza pomoce dydaktyczne tworzone przez nauczycieli. Mało jest w polskim internecie kreatywnego i szerokiego podejścia do edukacji. W Edunews.pl staramy się unikać kopiowania informacji z innych serwisów, a jeśli już, to korzystamy z nich w takim zakresie, w jakim wpisują się w ogólną ideę portalu.
Tworząc Edunews.pl chcieliśmy pokazać, że można stworzyć ciekawy portal o edukacji nie szufladkowanej jedynie do kategorii „wieści z systemu oświaty”. Edukacja jako proces to przecież coś znacznie szerszego i wychodzącego poza granice Polski. Ma charakter uniwersalny – pewne procesy w edukacji, na przykład pod wpływem nowych technologii, będą oddziaływały globalnie na sposób kształcenia i uczenia się na całym świecie. Warto o tym pisać, ponieważ na naszych oczach zmienia się sposób, w jaki nauczamy i uczymy się. Do momentu pojawienia się Edunews.pl nie było takiego portalu edukacyjnego, który zajmowałby się edukacją w wymiarze globalnym, przybliżał polskim odbiorcom, mającym przecież często kłopoty ze znajomością języków, tematy, które mogą być za chwilę ważne także dla polskich szkół, nauczycieli i uczniów.
Działamy ponad dwa lata, od lutego 2008 roku, ale oficjalny start portalu nastąpił w momencie symbolicznym: w Światowym Dniu Społeczeństwa Informacyjnego. Postanowiliśmy tworzyć portal o nowoczesnej edukacji mającej miejsce w świecie pełnym informacji i wiedzy, co zobowiązuje do ciągłych poszukiwań: innowacji, nowych wyników badań, doświadczeń. Myślę, że proponowana przez nas formuła portalu edukacyjnego – pokazywanie edukacji w skali globalnej, badań, trendów, doświadczeń, rozwiązań, ale również pokazywanie, jak działania podejmowane w Polsce (a mamy czym się chwalić na świecie!) wpisują się w trendy globalne, przyciągają coraz to nowych użytkowników. Mamy po prostu bardzo dużo unikalnych i ciekawych treści, które mogą wytłumaczyć, co tak naprawdę się w tej edukacji dzieje i w jaką zmierzamy stronę. To nas wyróżnia! W 2009 r. w przeglądzie portali edukacyjnych opublikowanym na łamach czasopisma e-Mentor, zostaliśmy wymienieni jako jeden z dwóch najbardziej wartościowych serwisów edukacyjnych w polskim internecie. Obok Scholarisa, na który Ministerstwo Edukacji Narodowej wydało przecież miliony złotych... Cieszymy się, że środowisko oświatowe docenia nas i możemy obiecać, że nadal będziemy dostarczać dobrą jakość.
AK: Czego ten niewątpliwy sukces od Pana wymagał? Pytam o tworzenie koncepcji portalu, jego prowadzenie, poszukiwanie wiarygodnych źródeł informacji, zdobywanie pieniędzy na prowadzoną działalność, itp.
MP: Najważniejszy jest pomysł. Od niego do realizacji wcale nie ma dalekiej drogi. Mamy dziś olbrzymie możliwości tworzenia wartościowych zasobów w internecie. Opracowanie własnego portalu nie wymaga wielkich nakładów finansowych, gdyż tak naprawdę przyzwoite serwisy można stworzyć korzystając z narzędzi open source (np. Joomla, Google websites). Prawdziwe kłopoty zaczynają się, gdy już serwis powstanie. Jak przejrzymy edukacyjne strony internetowe, natrafimy na setki portali i stron, które powstały, ale potem zamarły. Widać po ich treści, że albo nic się tam nie dzieje, albo stają się internetowymi śmietnikami, na które trafiają przypadkowe informacje, cokolwiek wpadnie w oko redakcji. I to jest główne wyzwanie stojące w ogóle przed twórcami serwisów internetowych. Nie ważne jest ile środków zainwestujesz w portal. Kiedy zabraknie mądrych i aktywnych redaktorów, serwis upada. Tak swego czasu głośno upadł Scholaris. Wielomilionowa inwestycja i potem wielka klapa. Szkoda tak działać...
Prowadzenie ambitnego portalu wymaga bardzo dużo własnej pracy i samozaparcia lub dużo środków finansowych, aby zbudować solidną redakcję. Edunews.pl jest małą inicjatywą prywatną i powstał w całości za niewielkie prywatne pieniądze. Niewielkie wpływy z reklam finansują część wydatków związanych z jego prowadzeniem. O sukcesie portalu decydują przede wszystkim: konsekwencja w realizacji pomysłu przez naszą mikro-redakcję oraz zewnętrzna pomoc dobrych duchów edukacji, czyli osób, które widzą wartość tego serwisu i chcą na jego łamach dzielić się z innymi swoimi przemyśleniami. Autorów, którzy tworzą społeczność Edunews.pl jest dużo, ale chciałbym tu wymienić przede wszystkim dwie osoby, które bardzo dużo pomogły i wniosły: Małgorzatę Taraszkiewicz i Juliana Piotra Sawińskiego. Skorzystam więc z okazji i bardzo, bardzo gorąco im podziękuję za aktywność i wsparcie.
Chciałbym, aby takich autorów było znacznie więcej, ale w Polsce, mam takie wrażenie, mamy problem odwagi zabierania głosu na tematy oświatowe. Zwłaszcza nauczyciele powinni się jak najczęściej wypowiadać, ale tego nie robią. Są zastraszeni przez swoich dyrektorów? Boją się prezentacji własnych poglądów? Debata edukacyjna w Polsce jest bardzo uboga, jeśli w ogóle możemy mówić o jakiejś debacie.
Nie ma za to najmniejszych problemów z wiarygodnymi źródłami informacji. W Edunews.pl czerpiemy wiedzę o procesach edukacyjnych z serwisów i mediów z całego świata - na przykład z Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych, Korei, Singapuru, Australii i Nowej Zelandii, krajów skandynawskich, no i oczywiście z wielu polskich, świetnych zasobów tworzonych przez organizacje pozarządowe (CEO), media (PAP Nauka w Polsce, Edukacja i Dialog), edukatorów (tu wymienię przynajmniej dwa: blog Witka Kołodziejczyka: Edukacja przyszłości i serwisy Leszka Hojnackiego pod szyldem Web 2.0 w nauczaniu. Edukacja w Web 2.0).
AK: Kto głównie korzysta z bogatych zasobów Edunewsa i czy „odwrotną pocztą” otrzymują Państwo od swoich odbiorców ich opinie, sugestie, postulaty?
MP: Serwis jest skierowany do wszystkich, którzy są zainteresowani przemianami w edukacji. Najwięcej mamy użytkowników ze szkół i uczelni, ale także z instytucji okołoszkolnych. Odwiedzają nas często dyrektorzy szkół i nauczyciele (różnych przedmiotów), którzy poszukują w naszych publikacjach inspiracji do zmiany, rozwoju, poprawy jakości czy komunikacji, ale także opinii na temat przydatności w edukacji cyfrowych narzędzi edukacyjnych. Chętnie czytają nas pracownicy wydawnictw edukacyjnych, którzy otwarcie przyznają w rozmowach, że jesteśmy dla nich prawdziwą kopalnią informacji przydatnej w ich codziennej pracy. Pomagamy również promować wartościowe inicjatywy edukacyjne organizacji pozarządowych i utrzymujemy z nimi bliską współpracę. Wiele ciekawego dzieje się wokół szkoły, zwłaszcza w tych obszarach, w których szkoła nie ma miejsca na nowe zajęcia. Warto to pokazywać i stąd organizacje pozarządowe i ich pracownicy często goszczą na naszych łamach. Mamy bardzo dużo informacji zwrotnej dotyczącej naszej działalności. Często otrzymujemy maile z podziękowaniami lub uwagami, występujemy na konferencjach i spotkaniach, pokazujemy „edukację w biegu”. Zbieramy wiele opinii na temat serwisu i potem staramy się odpowiadać na zapotrzebowanie.
AK: Jak wobec tego portal będzie się rozwijał w najbliższym czasie, tzn. jakie akcenty merytoryczne będą jeszcze wprowadzone albo dowartościowane?
MP: Naszym celem jest przybliżanie polskim odbiorcom zmieniającego się krajobrazu edukacji. Tu jesteśmy konsekwentni od samego początku istnienia portalu – zamierzamy więcej miejsca poświęcać doświadczeniom instytucji edukacyjnych z wprowadzania innowacyjnych rozwiązań w edukacji szkolnej i akademickiej, publikować ciekawe wyniki badań dotyczących edukacji i realizowanych w ośrodkach badawczych na całym świecie, sporo miejsca będziemy poświęcać technologiom edukacyjnym do wykorzystania przez nauczycieli. W tym ostatnim przypadku nie jest naszym celem pokazywanie i zachwycanie się kolejnymi nowinkami technologicznymi, lecz uważne przyglądanie się tym, które mogą być lepiej i szerzej wykorzystane z pożytkiem dla uczących się w szkołach i na uczelniach oraz dla rozwoju kompetencji nauczycieli. Chcemy też zachęcać do eksperymentowania, do przełamania strachu przed narzędziami cyfrowymi, do otwarcia praktyki edukacyjnej na nowe metody pracy.
Bardzo nam zależy na pobudzaniu oddolnej debaty na tematy edukacyjne. Nie możemy rozmawiać o edukacji tylko wówczas, gdy do działań informacyjnych mobilizuje się ministerstwo edukacji lub związki zawodowe. Nie bójmy się chwalić i proponować rozwiązania, które mogą przynieść wiele dobrego polskiej szkole i uczelni. Zapraszamy wszystkich, którym zależy na rozwoju edukacji do przesyłania swoich opinii i komentarzy. A jeśli ktoś się boi publikować pod swoim nazwiskiem – można przecież pod pseudonimem. Rozmawiajmy, komunikujmy się, współpracujmy – dzisiaj dobra edukacja zależy od dobrej komunikacji i to nie tylko nauczyciela z uczniami w klasie, ale także w ramach całej społeczności edukatorów, którzy odpowiadają za rozwój szkoły.
AK: Porozmawiajmy o samej edukacji. Czy po licznych reformach, korektach i zmianach ma ona szanse dać praktyczne, przydatne wykształcenie młodym Polakom?
MP: To zależy o jakiej edukacji mówimy. Jeśli o formalnej, systemie oświaty, to wątpię. Jakby nie patrzeć, to nowa podstawa programowa jest nadal przeładowana teorią, a praktycznej edukacji w niej jak na lekarstwo. Zmian w kierunku praktycznej edukacji było za mało. Nawet najbardziej przydatny życiowo przedmiot, jakim powinna być nauka przedsiębiorczości, stał się zbiorem ogólnych teorii i informacji, które nijak są potrzebne młodym ludziom do szczęścia. Gdzie jest to kształtowanie przedsiębiorczych postaw? Albo spójrzmy głębiej – mamy jeden z najwyższych w Unii Europejskiej wskaźników bezrobocia młodych ludzi w wieku 18-24 lat. Według danych GUS, bezrobocie w tej grupie utrzymuje się wysoko i rośnie. To dowód na to, że wieloletnie reformy, korekty i zmiany w systemie oświaty nic jeszcze młodym Polakom nie dały – nadal nie potrafią sobie oni poradzić na rynku pracy. A przecież uczą się po to, aby sobie radzić. Polska szkoła nie kształci na potrzeby współczesnej gospodarki, ani na potrzeby gospodarki opartej na wiedzy, do którego modelu zmierzamy. Do czego zatem kształci polska szkoła? Do szczęśliwości? Do samowystarczalności?
Co innego jeśli spojrzymy na edukację nieformalną. W dużej mierze ciężar praktycznej edukacji spoczywa dziś na organizacjach pozarządowych, które starają się realizować w szkołach programy wyposażające młodych ludzi w podstawowe kompetencje przydatne w dorosłym życiu. Podstawą rozwoju młodzieży są projekty – uczestnicząc w nich i przygotowując najróżniejsze inicjatywy uczniowie zdobywają o wiele cenniejsze umiejętności niż przesiadując godzinami w ławkach. Kto nauczy się pracy metodą projektu w szkole, będzie w stanie dobrze komunikować się z członkami zespołu organizacyjnego, nie będzie się bał podejmowania decyzji – ten sobie poradzi w życiu. Dlatego tak bardzo w Edunews.pl wspieramy projekty z zakresu edukacji nieformalnej, zwłaszcza te okołoszkolne.
Coś ważnego się zmieniło we współczesnym świecie. Edukacja przestała być procesem zamkniętym, ograniczonym do wieku czy miejsc. To jest ciągły i zmienny proces, w którym trzeba uczyć się przez całe życie. I dlatego nie można uznać, że już zreformowaliśmy system oświaty i teraz będzie dobrze. Nie, wprowadziliśmy zmiany wczoraj, ale jutro musimy wprowadzić kolejne, bo tak szybko zmienia się świat pod wpływem procesów globalizacji i rozwoju technologicznego. Bardzo trafnie Sabina Furgoł i Leszek Hojnacki na łamach Edunews.pl zauważyli, że „nowa podstawa programowa”, gdy skończymy ją wprowadzać za kilka lat, będzie już przestarzała (patrz: Nowa Podstawa Programowa starego nauczania). Reforma edukacji, tak jak proces edukacji, powinna być kategorią ustawiczną, powszednią. Inaczej zostaniemy z tyłu i absolwenci naszych szkół i uczelni nie będą w stanie konkurować z rówieśnikami z innych krajów. Cały czas powinniśmy zastanawiać się, jakie kolejne zmiany wprowadzić w szkołach i na uczelniach dziś, jutro, za rok. Reformujmy dalej, codziennie! Edukacja codziennie ewoluuje, zatem my nie możemy stać w miejscu.
AK: Jakie elementy funkcjonującej oświaty powinny ulec istotnym przekształceniom? Co – Pana zdaniem - osłabia ten system, może do niego nie pasuje?
MP: Moim zdaniem niestety ciągle dużo jest tych elementów do zmiany, wymienię tylko kilka wyzwań. Nie wyczerpują one wszystkich potrzeb.
1. Większość raportów wskazuje, że jakość edukacji zależy bezpośrednio od kwalifikacji, entuzjazmu i kreatywności nauczycieli. W krajach skandynawskich nauczycielami zostają tylko najlepsi z najlepszych absolwentów kończących uczelnie pedagogiczne. U nas nauczycielem może zostać każdy, a często zostaje się, aby się „zaczepić” na rynku pracy. Bardzo mało młodych nauczycieli wytrzymuje próbę szkoły. Wykańczają ich nie tylko beznadziejnie niskie zarobki, ale także nienajlepsze nieprzygotowanie do zawodu. Z drugiej strony są oni potencjalnie lepiej przygotowani do nauczania niż starsze pokolenie, ponieważ lepiej rozumieją młodzież i znają się na narzędziach, którymi posługują się biegle młodzi ludzie. Potrzebny jest system wspierania rozwoju młodych nauczycieli w szkołach – może trzeba pomyśleć o dodatkach do wynagrodzenia, ale tylko wówczas, jeśli taki młody nauczyciel zobowiązuje się do pozostania w systemie oświaty np. przez kolejne 5-10 lat i do ustawicznego pogłębiania kwalifikacji (specjalny program szkoleń). Niech młodym pedagogom chce się rozwijać i zostawać w szkole, niech nie odchodzą ze szkoły w poczuciu klęski czy niespełnienia.
2. Skoro o szkoleniach mówimy, to tu moim zdaniem przydałaby się zmiana filozofii szkolenia nauczycieli. Nie chodzi o to, aby posługiwali się podstawowymi narzędziami epoki cyfrowej. To za mało! Chodzi o to, żeby byli twórcami narzędzi dydaktycznych z wykorzystaniem najnowszych urządzeń, oprogramowania i narzędzi internetowych. Nauczyciele nie mogą oczekiwać, że wydawcy czy instytucje edukacyjne będą zawsze podawać pomoce naukowe i dydaktyczne na talerzu. System szkolenia nauczycieli musi być nastawiony na podnoszenie umiejętności posługiwania się w celach edukacyjnych tymi samymi narzędziami, których używa młodzież. Kolejna kompetencja, która wymaga rozwoju to komunikowanie się i współpraca w środowisku wirtualnym. Nauczyciel, który chce skutecznie uczyć, musi potrafić stworzyć i funkcjonować w społeczności osób uczących się. Nauczanie przenosi się do sieci, choćbyśmy tego nie chcieli. Jeśli chcemy lepiej docierać do uczniów, musimy potrafić komunikować się z nimi w środowisku, w którym czują się najlepiej.
3. Za mało praktycznej edukacji i nadal zbyt obszerny program nauczania. Twórcom reformy programowej albo zabrakło odwagi, albo nie wzięli pod uwagę opinii tych, którzy najbardziej są zainteresowani treściami nauczania: uczniów. Pytamy się profesorów, jak ma wyglądać program nauczania, a nie pytamy się uczniów? Może czas na zmianę? Dzisiaj nie ma potrzeby wiedzieć wszystko z danego przedmiotu! Jeśli nie wiem, mam wyszukiwarkę i jestem w stanie się dowiedzieć w kilka minut. Czy nie sensowniej byłoby podzielić materiał na to, co musi wytłumaczyć nauczyciel i na to, co może wytłumaczyć komputer? Dlaczego nie rozwijamy elearningu na poziomie szkolnym? Przecież duża część zagadnień może być studiowana przez uczniów metodą kursów elearning, w ramach pracy domowej. Co zyskujemy? Czas, który nauczyciel przedmiotu może poświęcić albo na pogłębienie wiedzy uczniów z zagadnień, które sprawiają im trudności, albo właśnie na praktyczną edukację, pokazanie problemu rzeczywiście istniejącego i danie młodzieży możliwości rozwiązywania realnie istniejących problemów. E-learning to przyszłość edukacji, także szkolnej. Badania naukowców uniwersytetów Stanforda i Harvardu wskazują, że za dekadę połowa zajęć w amerykańskich szkołach średnich będzie realizowana online. To trend, który dotrze również do Polski i co więcej, jest to bardzo sensowne rozwiązanie dla przeładowanego programu nauczania w klasie.
4. Na koniec - metoda projektowa na każdym przedmiocie w gimnazjum i szkołach ponadgimnazjalnych. W szkole nie możemy przekazywać tylko wiedzy. To jest miejsca na kształcenie umiejętności poruszania się w świecie ludzi dorosłych i odpowiedzialnych. Jak to zrobić? Temu właśnie służą projekty, małe i duże, które młodzież w każdej szkole i na każdym przedmiocie powinna realizować. Uczą współpracy w zespole, odpowiedzialności, planowania, rozwijają techniki komunikowania się, zarządzania procesami, czasem, a nawet zasobami finansowymi. Nic tak nie przygotowuje młodych ludzi do funkcjonowania na rynku pracy jak aktywny udział w projektach. Tego nie da się nauczyć na polskim, matematyce, podstawach przedsiębiorczości. Tego jeszcze w polskich szkołach ciągle za mało.
AK: Interesuje mnie Pana opinia o wyborze, przygotowaniu i doskonaleniu zawodowym osób, które już pracują w przedszkolach i szkołach lub pracę tam podejmą niebawem. Inaczej mówiąc, jaka jest Pana opinia o talentach, umiejętnościach pedagogicznych i zaangażowaniu przyszłych nauczycieli?
MP: Trochę już o tym powiedziałem. Spotkałem się z wieloma opiniami absolwentów uczelni pedagogicznych, którzy trafiając do placówek edukacyjnych stwierdzili, że jest to świat, do jakiego studia ich w ogóle nie przygotowały. Uważam, że kluczem do sukcesu szkół jest kształcenie pedagogów XXI wieku, a zatem osób, które potrafią świetnie posługiwać się nowymi technologiami w celach edukacyjnych, którzy rozumieją cyfrową rzeczywistość, w jakiej już chyba wszyscy zaczynamy funkcjonować, którzy potrafią komunikować się z „cyfrowymi tubylcami”, czyli uczniami, którzy dorastali otoczeni przez cyfrowe technologie. Wydaje mi się, że systemy edukacji nie nadążają za zmianami w świecie i zwłaszcza w obszarze kształcenia pedagogów pozostają jeszcze w XX wieku. Nie jest to tylko moja opinia, gdyż takie twierdzenia pojawiają się w różnych serwisach: brytyjskich, amerykańskich, australijskich, itp. Moim zdaniem system kształcenia przyszłych pedagogów wymaga gruntownej przebudowy. Ten który istnieje, został stworzony dla innego społeczeństwa i innej rzeczywistości technologicznej.
AK: W ogólnym sukcesie bądź porażce oświatowej liczą się także postawy rodziców, ich chęć oraz jakość współpracy z nauczycielami.
MP: Ależ oczywiście. Zaangażowanie rodziców jest bardzo ważne, ale zbyt często szkoła „używa” ich instrumentalnie. Rola rodziców nie powinna polegać tylko na wspieraniu finansowym szkoły w jej działalności nadobowiązkowej. Szkoła musi podjąć wysiłek organizacji i moderowania kontaktów z rodzicami poza tzw. wywiadówkami i pracami Rady Rodziców. I tu znowu pojawiają się dobre rozwiązania dzięki nowym technologiom. Jak się okazuje, wprowadzenie elektronicznego dziennika zamiast papierowego, prowadzi do intensyfikacji kontaktów rodziców ze szkołą i lepszej komunikacji na linii rodzic-nauczyciel. Wykorzystajmy to narzędzie jako formę platformy komunikacyjnej, poprzez którą rodzice będą dowiadywać się więcej na temat szkoły, do której uczęszczają ich dzieci. Może będą również więcej angażować się w pracę szkoły. Ale to dyrekcja i nauczyciele przede wszystkim powinni wychodzić z inicjatywą.
AK: To – proszę powiedzieć - jaka jest ta polska szkoła? Zacofana i zapóźniona, jak chcę niektórzy czy coraz bardziej nowoczesna, otwarta na sensowne zmiany, jak twierdzi większość specjalistów?
MP: Trudno o wspólny mianownik. Są różne szkoły – słabe i zacofane, jeśli patrzeć od strony otwartości na innowacje i nowoczesne narzędzia dydaktyczne (polecam przegląd co najmniej kilkuset szkolnych stron internetowych, aby to zrozumieć...), ale i wspaniałe, dynamiczne szkoły-wyspy, które świetnie przygotowują do życia i których absolwenci swobodnie konkurują na rynku pracy polskim i zagranicznym. Myślę, że świadomość potrzeby przebudowy szkoły na bardziej otwartą i nowoczesną powoli dociera do dyrektorów i kadry nauczycielskiej. Jest to jednak proces, który nie trwa rok czy dwa, ale latami.
Uważam, że podstawowy problem nie tkwi w infrastrukturze technologicznej szkoły, ale w głowach nauczycieli. Trudno jest, co zrozumiałe, nauczycielom zaakceptować zmianę, jaka dokonała się pod wpływem rozwoju technologicznego i rozwoju internetu. Uczeń wie i potrafi dziś niekiedy o wiele więcej niż osoba, która ma go uczyć. Potrafi się sprawniej poruszać w sieci, swobodnie używa komputerów i innych urządzeń cyfrowych, zaś szkole stawia wysokie wymagania: że nauka dostarczy mu podobnych funkcjonalności jak środowisko wirtualne, w którym najchętniej przebywa; że będzie mógł uczyć się nie tylko w klasie, ale także w drodze; że będzie miał możliwość twórczej ekspresji poprzez narzędzia, które nosi w swojej kieszeni; że przekaz edukacyjny będzie spersonalizowany i dopasowany do jego poziomu i talentów, wreszcie, że będzie mógł się uczyć w grupie z rówieśnikami, w klasie i poza nią. To jest inny uczeń niż 20 lat temu, to jest „cyfrowy tubylec”, jak go określa Mark Prensky. On wymaga innej szkoły i innego podejścia. I dyrektorzy oraz nauczyciele muszą się przestawić z myśleniem o tym człowieku, który trafia do ich szkoły. Polecam dwie prezentacje w Edunews.pl – Zwróć uwagę oraz Pedagog XXI wieku. Warto zobaczyć, aby zrozumieć, na czym polega zmiana.
I jeszcze wrócę do wątku technologii edukacyjnych. W szkołach mamy coraz więcej sprzętu komputerowego, pojawiają się coraz częściej tablice interaktywne, kamery cyfrowe. Fakt, że on się już niekiedy bardzo postarzał (razem z oprogramowaniem) i wymaga natychmiastowej wymiany (bardzo dramatycznie pisał o tym niedawno Leszek Hojnacki w swoim serwisie). Ale problem „nowoczesności” i „otwartości na zmiany” szkoły nie leży po stronie zakupów. Problem jest po stronie efektywnego i częstego używania nowoczesnych technologii w edukacji dzieci i młodzieży, z których to technologii wiele jest dostępnych nieodpłatnie po prostu w Internecie. I jeśli tu patrzeć na kompetencje kadry nauczycielskiej, to jeszcze mamy wiele do zrobienia, zanim polska szkoła stanie się nowoczesna.
AK: Dla życia i rozwoju społeczeństwa ważna jest również edukacja ustawiczna. Co Pan sądzi o jej roli i czy Edunews będzie wspomagał jej prowadzenie?
MP: W ogóle nie ma już chyba innej edukacji niż ustawiczna i to powinniśmy sobie wszyscy uświadomić, jeśli zależy nam oczywiście na odnoszeniu sukcesów w życiu. Teraz mamy edukację od przedszkola (a może i żłobka?) do seniora. Na etapie szkoły i uczelni napełniamy się jakąś wiedzą ogólną, czasem też trochę przydatną w życiu. Ale uczymy się najwięcej poza szkołą i potem w pracy oraz podczas różnych aktywności społecznych. Edunews.pl od samego początku istnienia zwraca uwagę na edukację przez całe życie i często piszemy o różnych projektach, które rozwijają praktyczne umiejętności potrzebne w życiu osobistym czy zawodowym.
Wyniki badań nie są tu zbyt optymistyczne – zbyt rzadko Polacy jeszcze doszkalają się i pogłębiają swoje kompetencje zawodowe, co przy szybko zmieniającym się rynku pracy może wkrótce przynieść wiele negatywnych konsekwencji. Jeśli przeczytamy raport „Polska 2030” w części dotyczącej rynku pracy i edukacji – nie możemy mieć żadnych wątpliwości, że społeczeństwo musi szybko dojrzeć do edukacji ustawicznej, albo pojawią się poważne problemy społeczne. To wyzwanie dla wielu instytucji związanych z sektorem edukacji i przydałby się jakiś szerszy narodowy plan promujący edukację przez całe życie.
(Źródło: O Szkole.pl)