Kiedy pracujemy, nie unikamy muzyki. Uczniowie często wykorzystują swoje prawo do słuchania muzyki i mówią: „Znalazłem coś - możemy włączyć?”, „Zna Pan to?”. Nie muszą tego mówić po niemiecku – ale się zdarza, a czasem tego oczekuję - zależy od wielu czynników. Nie jest to wyłącznie rap czy heavy metal.
Przysłuchuję się propozycjom i kiedy jest to spektrum bardzo szerokie, oraz na odpowiednim poziomie muzycznym i literackim, to raczej się nie wtrącam. Przyjmuję zaproszenia do dzielenia się moimi gustami muzycznymi. W myśl: De gustibus..., jednak pod jednym warunkiem zasadniczym - wpierw trzeba go mieć (ten gust). A żeby go mieć, to należy się nasłuchać, czytać i dużo nagadać. Wypada też poznać najnowsze prace z zakresu neuroestetyki. Dlatego na lekcje zapraszam muzyków – wokalistów, instrumentalistów, dyrygentów, kompozytorów.
W grupach opanowanych początkowo przez bezguście gibające się w rytm kiepskiego rapu i innej pop - pseudomuzyki, proponuję klasykę gatunku, najwyższą jakość danego gatunku. Wtedy pracujemy też nad tekstami i ich miejscem w literaturze.
Od jakiegoś czasu, uczniowie wiedzą, że bogiem muzyki, jest dla mnie J.S. Bach, ale słucham też chorałów, św. Hildegardy z Bingen, Konstantina Weckera i Rammstein.
Wiedzą też, że nie wstydzę się śpiewać i układać melodie, chociaż słuchem absolutnym to obdarzony nie zostałem.
Czasami rozbieramy gramatycznie teksty Schӧne, Foxa lub Eichendorffa. Muzyka ma swoje miejsce w kulturze każdego kraju i powinna być częścią nauki języka obcego.
Notka o autorze: Aleksander Lubina – nauczyciel języka niemieckiego w Gimnazjum nr 3 im. Noblistów Polskich w Gliwicach, 20 lat doradca i konsultant, 10 lat w komisjach ds. awansu zawodowego nauczycieli, pracował 9 lat w szkołach podstawowych, 10 lat w gimnazjach, 13 lat w liceach, 6 lat na uniwersytecie. Autor skryptów, poradników, śpiewnika – publicysta, pisarz, poeta.