Wprowadzenie zajęć informatyki do szkół miało wyposażyć uczniów w niezbędne umiejętności, które ułatwią im nie tylko podjęcie studiów czy znalezienie pracy, lecz także funkcjonowanie w życiu codziennym. Pomysł, jak zwykle, szlachetny, jednak realizacja tych zadań nie okazała się równoznaczna z osiąganiem pożądanych skutków.
Lekcje informatyki, uwielbiane przez szerokie grono uczniów, często nie rozwijają umiejętności dzieci. Podczas jednej z rozmów przyznali oni, że na zajęciach wykonują kartki z okazji różnych świąt („Za prosty szkic w programie Power Point można dostać szóstkę!”), przepisują teksty umieszczone w podręcznikach, aby „nauczyć się szybciej pisać” oraz poświęcają czas na gry komputerowe, gdy „są grzeczni”. W ilu szkołach podstawowych zajęciach informatyczne wyglądają podobnie?
W dobie wszechobecnych komputerów, nikogo nie powinno dziwić, że ośmiolatkowi świetnie radzą sobie z podstawowymi (czy już nie podstawowymi) zagadnieniami z zakresu informatyki. Tym trudniejsze wydaje się zadanie nauczycieli – muszą oni cały czas rozwijać swoją wiedzę, interesować się rynkowymi nowościami, aby uniknąć zanudzania uczniów „sprawami oczywistymi”.
Problemem, który szczególnie często można zauważyć na lekcjach informatyki, jest zróżnicowanie wiedzy i umiejętności poszczególnych osób. Ponieważ podział na grupy często jest niemożliwy, należałoby tak prowadzić zajęcia, aby każdy uczeń znalazł coś interesującego dla siebie. Również niemożliwe? A jednak! Niektórzy pokazują, że można prowadzić lekcje, w czasie których jeden uczeń czyści wiatraczek, drugi – klawiaturę, trzeci – dokręca śrubki, a czwarty zajmuje się innym, bardziej skomplikowanym, sprzętem. Pokazują, że praca w programie Word nie polega na przepisywaniu tekstów, lecz ułatwianiu codzienności poprzez znajomość różnych funkcji (choćby układu alfabetycznego czy numeracji stron). Co więcej, żaden uczeń nie czuje się przy tym pokrzywdzony, ponieważ chwalony jest za wszelkie postępy – te mniejsze i większe.
Argumentem, który ostatni zdarza mi się słyszeć niezwykle często, jest „ja bym zrobił(a) coś trudnego, dobrego, ale uczniowie nie chcą pracować, dlaczego więc ja mam coś przygotowywać?”. Odpowiedź wydaje się prosta: „Dlatego, że takiej pracy się podjąłeś”. Obowiązkiem nauczyciela jest nie tylko czytanie książek na lekcji (a i to nie powinno pojawiać się często, jeśli w ogóle). Podstawowym obowiązkiem nauczyciela jest dostosowanie programu nauczania do możliwości uczniów, więc tłumaczenie się „nudnymi treściami zawartymi w programie” nie powinno występować. Kolejny raz pojawia się wątek „dobrego nauczyciela”. Przecież „Podzespoły komputerowe to rzeczy martwe, które można nabyć jeżeli tylko ma się na to pieniądze, zaś dobry nauczyciel to rzecz bezcenna i ta zasada tyczy się nie tylko informatyki, ale edukacji i życia w ogóle”.
Choć w brytyjskim rządzie pomysł, aby wreszcie przestać zanudzać dzieci i młodzież podstawowymi programami pojawił się jakiś czas temu (komentował to minister Michael Gove), w Polsce temat ten wydaje się odległy. Pozostaje więc czekać na zmiany? A może już najwyższy czas zacząć wprowadzać je samodzielnie?
Notka o autorce: Sandra Walecka prowadzi własny blog poświęcony tematyce edukacyjnej – Edukacja z piątej strony. Zapraszamy!