Szkoły mogą być bogato wyposażone w nowoczesne urządzenia i oprogramowanie, a mimo to ich uczniowie nie będą w stanie radzić sobie w cyfrowym świecie. Powód: nie zostali nauczeni efektywnego korzystania z technologii podczas kilku lat edukacji szkolnej, zaś ich umiejętności ograniczają się do pewnego zestawu prostych czynności.
Ktoś powie, że przecież uczniowie świetnie sobie radzą z internetem. Znają go na wylot, potrafią świetnie się w nim poruszać, nawiązują znajomości, komunikują się, znajdują informacje. Niestety, zdaniem ekspertów od nowych technologii jest to prawdziwe w odniesieniu do ułamka uczniów – większość nie potrafi wykorzystać internetu (w tym znajdujących się w nim aplikacji) jako narzędzia służącego nie tylko do rozrywki, ale i do własnej edukacji oraz (przede wszystkim) do pracy zawodowej.
Alan November, autor głośnej w Stanach Zjednoczonych publikacji „Empowering Students with Technology“, zwraca uwagę na nieefektywne wykorzystywanie zasobów technologicznych w szkołach. Uważa, że brak powszechnej edukacji technologicznej, dzięki której uczniowie będą wykorzystywać potencjał (coraz to nowszych) urządzeń multimedialnych i oprogramowania, to jedno z największych niebezpieczeństw towarzyszących rozbudowie infrastruktury technologicznej w instytucjach edukacyjnych i zarazem wielkie wyzwanie dla systemu edukacji.
„Szkoły często są bogate technologicznie w urządzenia i zarazem słabe w rozwijaniu umiejętności informatycznych“ – mówi November, wskazując na niskie kwalifikacje młodzieży w wyszukiwaniu i przetwarzaniu informacji potrzebnej do realizacji złożonych zadań.
Jest też drugi problem. Nawet jeśli uczniowie zdobywają podstawową wiedzę o nowych urządzeniach i programach – jest to wiedza podstawowa, której nie potrafią potem rozwinąć do „wyższych“ celów. Potem pojawiają się kolejne urządzenia i programy, a młodzi wciąż posługują się tylko elementarnymi funkcjami. Problem tkwi w tym, że dzisiejsza szkoła nie jest w stanie przekazywać takiej wiedzy, ponieważ nie nadąża za rozwojem technologicznym i cyfrową rzeczywistością.
November podaje przykład zasobów internetowych/mobilnych stworzonych na potrzeby kampanii prezydenckiej Baracka Obamy jako wzór skutecznego wykorzystywania potencjału technologicznego do określonych zadań. Wymienia elementy serwisu informacyjnego dla użytkowników iPhone’ów, który zawierał dokumenty, pliki wideo, serwisy informacyjne, bazy danych dla zainteresowanych wolontariuszy, prezentacje, zestawienia, nagrania – słowem wszystko, co użytkownikom telefonów komórkowych mogło być potrzebne do podjęcia decyzji. November uważa, że analogicznie można budować podobne systemy informacyjne dla edukacji. Współczesne technologie umożliwiają nam swobodne korzystanie z takich zasobów poprzez komputery, które nosimy w kieszeniach (w tym blisko 100% uczniów).
Przykład kampanii Obamy pokazuje, że dzięki takim rozwiązaniom można wiele osiągnąć – i przezwyciężyć również ograniczenia systemu edukacji. Do tej pory jednak system szkolny nie podjął na szerszą skalę próby wykorzystania telefonów komórkowych jako urządzeń służących edukacji.
To ważna sugestoa również dla Polski. Być może trzeba pomyśleć o rozszerzeniu zakresu (lub zmianie) nauczania informatyki, tak aby nie skupiać się wyłącznie na komputerach stacjonarnych i laptopach, ale myśleć szerzej – o wykorzystaniu w celach edukacyjnych wszelkich urządzeń, które możemy nazwać komputerami.
(Źródło: eSchoolNews, Opr. Własne)