Kilka dni temu w dyskusji o polskiej szkole „do tablicy” wywołana została Finlandia. Zobaczmy więc, jak tam wygląda edukacja. W szkole podstawowej w Meri-Rastila, na przedmieściach Helsinek, uczniowie w korytarzu strzepują śnieg z butów, zdejmują je i wchodzą do klasy w skarpetkach. Po 45 minutowej lekcji znów pójdą się bawić na placu zabaw...
Zimą dzień w fińskiej szkole podstawowej jest krótki i przeplatany wybuchami krzyków, bieganiem, jeżdżeniem na sankach. Dzieci – dopóki nie skończą siedmiu lat – nie są zmuszane do typowo szkolnej dyscypliny.
Każdy mały Fin otrzymuje w szkole bezpłatny posiłek i darmową edukację aż do poziomu studiów. Nie ma tu rankingów szkół ani szkolnych wizytacji. Istnieje tylko jeden państwowy egzamin – na zakończenie edukacji, kiedy uczniowie mają po 18 lat. Ale poddawani są oni regularnym wewnątrzszkolnym testom dla sprawdzenia, czego się nauczyli (jest to rodzaj informacji zwrotnej dla ucznia, służący samoocenie, a nie nauczycielowi). Rząd wprowadził jednolity system oceniania punktowego, dzięki czemu może śledzić wyniki szkół. Ale nie są one nigdzie publikowane.
Dyrektor szkoły w Meri-Rastila, Ritva Tyyska, mówi: „Myślę, że dobrym rozwiązaniem jest brak szeregowania, klasyfikowania szkół ze względu na świetne grono pedagogiczne, wysoki poziom. Wszyscy realizujemy jeden program i uczymy tego samego. Różnić się możemy trochę metodami pracy, ale każdy uczeń otrzymuje edukację na tym samym poziomie. Mamy identyczne egzaminy w każdej szkole. Kiedy przeanalizujemy wyniki, wiemy, nad czym mamy pracować, ale ta informacja nie jest upubliczniana.“
W Finlandii rząd decyduje, co znajdzie się w programie, ale nie ingeruje w metody pracy nauczycieli. Jeśli chcą, mogą oni zabrać uczniów do najbliższego parku lub lasu na „matematykę w terenie“, gdzie na świeżym powietrzu poćwiczą dodawanie i odejmowanie, licząc patyczki i kamienie.
Każdy mały Fin otrzymuje w szkole bezpłatny posiłek i darmową edukację aż do poziomu studiów. Nie ma tu rankingów szkół ani szkolnych wizytacji. Istnieje tylko jeden państwowy egzamin – na zakończenie edukacji, kiedy uczniowie mają po 18 lat. Ale poddawani są oni regularnym wewnątrzszkolnym testom dla sprawdzenia, czego się nauczyli (jest to rodzaj informacji zwrotnej dla ucznia, służący samoocenie, a nie nauczycielowi). Rząd wprowadził jednolity system oceniania punktowego, dzięki czemu może śledzić wyniki szkół. Ale nie są one nigdzie publikowane.
Dyrektor szkoły w Meri-Rastila, Ritva Tyyska, mówi: „Myślę, że dobrym rozwiązaniem jest brak szeregowania, klasyfikowania szkół ze względu na świetne grono pedagogiczne, wysoki poziom. Wszyscy realizujemy jeden program i uczymy tego samego. Różnić się możemy trochę metodami pracy, ale każdy uczeń otrzymuje edukację na tym samym poziomie. Mamy identyczne egzaminy w każdej szkole. Kiedy przeanalizujemy wyniki, wiemy, nad czym mamy pracować, ale ta informacja nie jest upubliczniana.“
W Finlandii rząd decyduje, co znajdzie się w programie, ale nie ingeruje w metody pracy nauczycieli. Jeśli chcą, mogą oni zabrać uczniów do najbliższego parku lub lasu na „matematykę w terenie“, gdzie na świeżym powietrzu poćwiczą dodawanie i odejmowanie, licząc patyczki i kamienie.
Typowe zajęcia łączą w sobie różne dyscypliny. W jednej klasie w tym samym czasie dzieci, dla których fiński nie jest rodzimym językiem (w Meri-Rastila mieszka wielu imigrantów, na 190 uczniów blisko połowa pochodzi spoza Finlandii; mówią oni w sumie 33 językami poza fińskim – między innymi somalijskim, rosyjskim, kurdyjskim, arabskim i chińskim), uczą się rozpoznawać i nazywać budowę myszy, a następnie zaznaczają na mapie miejsce występowania tych zwierząt. Równocześnie dzieci mają więc lekcję z języka, biologii i geografii.
Większość klas w fińskich szkołach jest niewielka, a jeden nauczyciel prowadzi swoich uczniów przez całą szkołę podstawową. Nauczyciele twierdzą, że jest to najlepszy sposób, aby dobrze poznać swoich uczniów, ich indywidualne potrzeby, a także ich rodziców. Wielu z nich nie ma wystarczająco dużo czasu dla swych pociech, a one potrzebują dorosłego, który okaże im zrozumienie, wysłucha, zmotywuje do nauki, pomoże w kłopotach.
Sukces fińskiej edukacji w dużym stopniu zależy od wysokiego poziomu nauczania. Reforma z 1980 roku przeniosła szkolenie nauczycieli na uniwersytety i wymogła na nich ukończenie studiów magisterskich.
Na korytarzach w liceum nastolatkowie gromadzą się wokół ekranu komputera, wybierając kursy, na które będą chodzić przez następne tygodnie. Układają swój własny plan zajęć, więc nauczyciele co semestr pracują z nową grupą. Ale ta elastyczność idzie w parze z konsekwentnym trzymaniem się założonego programu. Licealiści mogą decydować kiedy i czego chcą się uczyć, nauczyciele zaś mają swobodę w dopasowywaniu sposobu prowadzenia zajęć do słuchaczy. Szkoły natomiast posiadają długą listę obowiązkowych kursów, które uczeń musi zaliczyć, by ukończyć edukację szkolną. W rządowych dokumentach istnieją ścisłe zalecenia, co uczniowie powinni wiedzieć z określonych dziedzin na danym poziomie edukacji.
Najbardziej uderzającą różnicą między fińskim systemem edukacji a obecnym w innych krajach europejskich jest fakt, że w Finlandii nie ma prywatnych szkół. Istnieje garstka szkół przykościelnych oraz steinerowskich, ale one także finansowane są przez państwo. Dla porównania w Anglii do płatnych prywatnych szkół uczęszcza 7,2% dzieci, co kosztuje brytyjskich rodziców średnio 10,100 funtów rocznie (około 47 tysięcy złotych).
Nakłady, jakie państwo wydaje w Finlandii na edukację, wynoszą 7% dochodu krajowego brutto. Ale to głównie za sprawą ciekawych metod pracy, swobodzie i twórczości uczniów i nauczycieli oraz dbaniu o wysoką jakość państwowych szkół Finowie od lat przodują w testach PISA i stawiani są za wzór całemu edukacyjnemu światu.
(Źródło: eSchoolNews)