Na wydajność pracy wpływa wiele czynników. Chciałbym wspomnieć o zaufaniu społecznym. Gdy go brakuje, koszty pracy rosną. Męczy mnie to już od dłuższego czasu i wielokrotnie się „wyłuszczałem" i buntowałem. A problem narasta. Jego rozwiązanie tkwi w nas.
Nieufność niszczy relacje i powoduje stratę czasu. Marnuje papier. Bo na przykład poproszony zostałem o napisanie zaświadczenia o udziale studentów w akcji edukacyjnej i konferencji oraz wygłoszenie referatu. Napisałem, dlaczego nie (szkoda mi studentów). Ale z wewnętrznymi oporami.
Praca ze studentami była przyjemnością, razem, w formie projektu uczyliśmy się w działaniu. Jestem z zadowolony. Udział studentów udokumentowany został w kilku artykułach prasowych i internetowych, wszystko, łącznie ze zdjęciami do szybkiego sprawdzenia i zweryfikowania. Po co więc pisać zaświadczenie o udziale? Wydaje mi się, że będzie potrzebny oficjalny papierek…
Dlaczego? Doszliśmy już w nieufności biurokratycznej do absurdu - czy nie wystarczy, że student napisze o swoim udziale? Nie wierzyć słowu? Skoro napisał, że brał udział i wygłaszał referat, to dlaczego w to wątpić? Przecież zazwyczaj łatwo to można sprawdzić, w kilka sekund znaleźć potwierdzenie w sieci (internecie), gdyby ktokolwiek nie ufał studentowi. A tak trzeba poświęcić czas na zmniejszanie nieufności i marnować papier. Rosną więc koszty społeczne i materiałowe. Mnie to pisanie zaświadczeń zajęło łącznie kilkanaście minut, z postawieniem pieczątek i spotkanie się ze studentami – kilkadziesiąt minut. Do tego trzeba doliczyć czas, jaki sami studenci zmarnowali na „zdobywanie” potwierdzenia. Łącznie to pewno będzie jeden dzień roboczy. Zmarnowany. A ile ich marnujemy w skali kraju? No ale cóż, starają się o stypendia, piszą podanie, do liczne papiery muszą być….. Inaczej wyglądałoby mało „solidnie”. Sami to nakręcamy. Mamy mniejszą wydajność pracy nie dlatego, że jesteśmy leniwi i krócej pracujemy. Dużo czasu bezproduktywnie marnujemy w wyniku zbędnej i przesadnej nieufności, owocującej przerostem papirologii potwierdzającej wszystko. Ważne jest to, co w papierach...
Nieufność przyczynia się do marnowania czasu i papieru.
Inny przykład. Studenci skradając prace dyplomową muszą jednocześnie podpisywać oświadczenie, że nie jest ona plagiatem… Jakby nie było imienia i nazwiska na stronie tytułowej. Kolejnym krokiem pewno będzie notarialne potwierdzanie autentyczności tego oświadczenia (bo jeśli student świadomie popełnił plagiat, to dlaczego miałby nie napisać kłamstwa w oświadczeniu?). Sami to nakręcamy. I sami się w tym źle czujemy. A teczki dokumentów, których nikt tak naprawdę nie czyta, systematycznie rosną. Już nie tylko nauczyciele w szkołach ale i wykładowcy na uczelniach wyższych coraz więcej czasu spędzają przy papierach… Tworząc potwierdzenia swojej pracy. Kulturo korporacji witaj! Narzekamy na absurdy ale pokornie mnożymy sterty zbędnych dokumentów.
Teraz niezbędnym elementem każdym konferencji naukowej czy seminarium jest wystawianie dyplomu/zaświadczenia o uczestnictwie, wygłoszeniu referatu itd. Pracownicy uniwersyteccy w pokorze i skrupulatnie gromadzą potwierdzenia tego, że żyją i myślą. Tysiące godzin na tworzenie tego "świata potwierdzonego" idą i tony papieru. Zjawisko nieustannie narasta i się potęguje. Mnie już po prostu emocje ponoszą. Czas się zbuntować! Przecież to najbardziej od nas samych zależy!
Politycy, którzy napędzają rosnącą nieufność, przyczyniają się do obniżania wydajności pracy, a w konsekwencji do niższych zarobków Polaków. Uśmiech i życzliwość zamiast nieufności, nakręcającej zbędną biurokrację.
Notka o autorze: Prof. dr hab. Stanisław Czachorowski jest biologiem, ekologiem, nauczycielem i miłośnikiem filozofii przyrody, pracownikiem naukowym Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Niniejszy wpis ukazał się na jego blogu Profesorskie Gadanie. Licencja CC-BY.