… ale w każdych czasach z zupełnie innego powodu. Uczenie się to naturalna potrzeba człowieka. Uczyć się lubią nawet dorośli. Te dziecięce cechy ciekawości i poznawania sprawiają, że nazywani jesteśmy neoteniczna małpą (z zachowanymi cechami dziecięctwa). Uczymy się nawet na wakacjach. I sprawia to nam przyjemność.
Kiedyś uczyliśmy się społeczności przez naśladowanie i uczestnictwo. Kiedy nadchodził moment, że młody osobnik był uznany za dorosłego, następował obrzęd inicjacji, ostatni egzamin, sprawdzian. Wracał do wioski jako mężczyzna lub kobieta. Poprzez uczestnictwo młody człowiek uczył się wszystkiego, co przydatne w życiu – zarówno zdobywania pokarmu (łowcy-zbieracze, myśliwi, rolnicy) jak i życia społecznego, z jednoczesnym przyswajaniem kultury.
W miarę rozwoju kultury i coraz to nowych umiejętności, jakie należało posiąść, pojawiła się instytucja mistrza-nauczyciela a potem szkoły. Szkoła z klasami jaką znamy, to stosunkowo niedawny wymysł, powstały w epoce industrializacji (wcześniejsze szkoły nieco inaczej wyglądały) . Zorganizowana prawie jak fabryka. Uczyła pisać i czytać, czyli tego to potrzebne było pracownikowi i obywatelowi państwa. W czasach prasy, książek, telegrafu a potem radia i telewizji. Ale szkoła nie wypełniała całości edukacji. Dalej wielu rzeczy uczyliśmy się w rodzinie i najbliższej społeczności, dalej uczyliśmy się z wykorzystaniem ciekawości świata.
Wraz z przyrostem wiedzy zaczęła się wydłużać edukacja szkolna. Dochodzimy do kilkunastu (lub ponad 20) lat, spędzania w systemie klasowo-lekcyjnym. Ogrom materiału powoduje, że systematycznie ze szkoły znikały takie przedmiotu-aktywności jak pielęgnowanie ogródka czy zajęcia techniczne. Za mojej młodości w szkole na lekcjach biologii mieliśmy zajęcia w ogródku warzywnym. Na ZPT (zajęcia praktyczno-techniczne) robiliśmy karmniki, piłowaliśmy butelki, dziewczyny piekły ciasta, pisaliśmy drewnianym patyczkiem. A jeszcze wcześniej była nauka tańca. Zaskakujące jest to, że czynności która na pewno będzie nam potrzeba w życiu dorosłym, to jest umiejętność tańca, całkowicie usunięta została z edukacji szkolnej. Z pracowni chemicznych poznikały stoły laboratoryjne. Można tylko popatrzeć ale nie działać samemu (to w trosce o bezpieczeństwo dzieci i młodzieży). Ogromny przerost wiedzy teoretycznej i coraz mniej działań praktycznych. Jednocześnie coraz mniej okazji by się tego wszystkiego nauczyć na podwórku czy w środowisku lokalnym. Ewidentnie brakuje absolwentom szkół kompetencji społecznych. Kto ma tego nauczyć i jak?
Bez wątpienia jesteśmy w okresie dużej transformacji systemu edukacji w skali globalnej. To nie tylko nasz, polski problem. Nasze narzekania na szkołę nie są odosobnione. Dawny model szkoły przestał być wydolny przede wszystkim dlatego, że zmieniło się społeczeństwo i gospodarka. Zasadniczo zmieniło się otoczenie szkoły. Szkoła jest i była jedynie elementem system edukacji, zawsze miała przygotowywać do życia dorosłego i życia w społeczeństwie, łącznie z kompetencjami zawodowymi. Zmieniło się społeczeństwo i gospodarka, w ślad za tym zmienia się system edukacji (mniej lub bardziej świadomie). W sumie nasze uzasadnione narzekania na szkołę wynikają nie z tego, że coś źle dawniej zrobiliśmy ale dlatego, że szybko zmienia się świat. I trzeba się dostosowywać do zupełnie nowych warunków.
Na nowo uczymy się współpracy i na nowo układamy relacje edukacji formalnej i nieformalnej (w połączeniu z kształceniem ustawicznym). Jak współpracować mają szkoły z uczelniami wyższymi oraz z biznesem? To tematyka zbliżającej się konferencji w Centrum Nauki Kopernik, ph. Pokazać-Przekazać (21-22 sierpnia 2015).
Szkoły nie poprawimy wracając do dawnych rozwiązań, np. likwidując gimnazja. Współczesna innowacyjna gospodarka potrzebuje nie rolników czy fabrycznych robotników a osoby kreatywne, poszukujące, umiejące współpracować. Zatem musimy uczyć kreatywności i współpracy w wielu wymiarach. Receptą wcale nie są stare wzorce, trzeba szukać zupełnie nowych rozwiązań, być może we współpracy z uniwersytetami jak i przedsiębiorstwami. Bo coraz więcej uczymy się w sposób nieformalny, niejako przy okazji oglądania telewizji, czytania prasy czy uczestnictwa w coraz popularniejszych piknikach naukowych czy różnorodnych centrach nauki. Z edukacją także ta ustawiczną, systematycznie wychodzimy poza mury szkoły.
Notka o autorze: Prof. dr hab. Stanisław Czachorowski jest biologiem, ekologiem, nauczycielem i miłośnikiem filozofii przyrody, pracownikiem naukowym Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Niniejszy wpis ukazał się na jego blogu Profesorskie Gadanie. Licencja CC-BY.
Ostatnie komentarze