Tyle już pojawiło się krytycznych komentarzy po czerwcowym toruńskim wystąpieniu pani minister Zalewskiej, że niełatwo dodać w tym względzie coś nowego. Wskażę tylko pewną analogię historyczną. Otóż szefowa MEN miała podobno wspomnieć w wywiadzie udzielonym uczniom ze swoich rodzinnych Świebodzic, że nie zamierza być Neronem naszej edukacji. No i chyba słowa dotrzyma.
Jeżeli zapowiedziane przez nią zmiany zostaną przeprowadzone, to zdecydowanie bardziej zasłuży na miano Herostratesa. Rzym bowiem po pożarze odbudowano, natomiast świątynia Artemidy w Efezie została unicestwiona na zawsze. Nie mam racji? Cokolwiek się stanie, polską szkołę da się kiedyś odbudować? Może i tak, ale mozolnie tworzony dorobek gimnazjów zostanie bezpowrotnie zaprzepaszczony. Zresztą, właściwie co za różnica czy Neron czy Herostrates? Jeden i drugi w historii zapisali się haniebnie. Pani minister Zalewska też raczej nie stanie w jednym szeregu z Jędrzejewiczami. A szkoda, bo polska oświata potrzebuje głębokich zmian. Jednak z pewnością nie mogą one polegać na powrocie do przeszłości.
Ze smutkiem stwierdzam, że niewiele myliłem się w swoich wpisach na blogu poświęconych "dobrej zmianie". Oto kilka próbek:
A jeśli już mowa o debacie… Ktokolwiek uważa, że ta, która trwa obecnie, zorganizowana przez Ministerstwo Edukacji Narodowej pod pięknym hasłem „Dziecko. Rodzic. Nauczyciel – Dobra Zmiana”, jest wielką manipulacją – najprawdopodobniej ma rację.
Teraz już wiadomo, że owa debata istotnie była wielką manipulacją.
Warto jednak mieć świadomość, że nawet jałowa debata jest potencjalnie korzystna dla jej organizatorów. Może, na przykład, służyć legitymizacji przyjętych ostatecznie rozwiązań. Kto sprawdzi, które z nich powstały na forum publicznym, a które przyniesiono gotowe z zacisza ministerialnych gabinetów?!
Właściwie sprawdzić nie jest tak trudno. Wystarczy porównać treść toruńskiej prezentacji pani Zalewskiej z tym, co w kwestii edukacji głosili ludzie z jej obozu politycznego jeszcze przed wyborami parlamentarnymi. Zgodność jest niemal całkowita; dla dorobku półrocznej „debaty” pozostaje kilka niewiele znaczących szczegółów. Jednak na użytek społeczeństwa przeznaczone są przede wszystkim wygenerowane przy tym liczby – półtora tysiąca ekspertów, którzy dyskutowali, dziesiątki debat, które się odbyły etc. Jest w tym nadzieja, że – cytując klasyka – „ciemny lud to kupi”.
…usłyszymy zapowiedź szybkich i bardzo konkretnych zmian, które wycinkowo przemeblują oświatową scenę w sferach wybranych przez władze, ważnych z punktu widzenia modelowania i zarządzania narodową edukacją, jak struktura systemu, programy nauczania, czy finansowanie, albo istotnych ze względów ideologicznych lub propagandowych (bezpieczeństwo, patriotyzm itp.).
No i usłyszeliśmy, tyle tylko, że bez żadnych sensownych informacji o tym jak te konkretne zmiany zostaną wprowadzone i w jaki sposób zostanie to sfinansowane. Osobiście mam wrażenie, że samo szefostwo MEN ma na ten temat na razie tylko dość mgliste wyobrażenie.
Notka o autorze: Jarosław Pytlak jest dyrektorem Zespołu Szkół STO na Bemowie w Warszawie oraz pomysłodawcą i wydawcą kwartalnika pedagogiczno-społecznego Wokół Szkoły. Działalnością pedagogiczną zajmuje się przez całe swoje dorosłe życie. Tekst ukazał się pierwotnie w blogu autora.