Z pewnością z zaciekawieniem nauczyciele i dyrektorzy przeczytają artykuł mec. Bogumiła Soczyńskiego pt. W sprawie kodeksu etyki nauczycieli – upowszechniony w ostatnim „Przeglądzie Oświatowym” (2010 nr 19), w którym stawia się pytanie, czy wprowadzenie w szkołach kodeksu etyki nauczycieli jest zgodne z prawem? Otóż – nie jest zgodne z obecnym prawem.
Bezpłodny kodeks
Nie jestem przeciwko kodeksom etyki. Jestem za pracą na rzecz podnoszenia moralności nauczycieli, ale trudno być cicho, gdy mnoży się kolejne paradoksy w edukacji. Kodeks etyki, który wprowadza się formalnie (dobrowolnie pod przymusem), bez akceptacji i określonej potrzeby nauczycieli, jest produktem zbędnym, paradoksalnym i po prostu bezpłodnym. Płodne to takie coś, co jest zdolne do rozrodu i może przynieść owoce. W biologii jest płeć żeńska i męska, a organizmy: albo są płodne albo bezpłodne. Bezpłodny kodeks etyki to taki, który owoców nie przyniesie. Taki kodeks, który nie jest mój i z którym się tylko zapoznałem (złożyłem podpis), bo tak było trzeba – nie jest żadnym potrzebnym kodeksem etyki.
Podpisany kodeks etyki
Faktycznie, w ostatnim czasie nadgorliwi dyrektorzy organizują spotkania rady pedagogicznej, przynosząc gotowe kodeksy etyki nauczycieli oraz pisemne oświadczenia, które przekazują im do podpisania. W oświadczeniach stwierdzają, że zapoznali się z kodeksem. Oto zwyczajna i całkiem bezpłodna formalność, jakich w szkole jest ogrom. Nauczyciele na pytanie, dlaczego wprowadzają kodeksy etyki nauczyciela w szkole? – otrzymują od dyrektorów odpowiedź, że kodeks etyki wprowadza się na podstawie zarządzenia zarządczego (masło maślane!) dotyczącego kontroli dokumentacji w szkołach.
Bezprawny kodeks etyki nauczycieli
W obecnym systemie prawnym brak jest jakichkolwiek podstaw do wprowadzania takiego kodeksu w szkołach i placówkach oświatowych – kategorycznie stwierdza mec. Bogumił Soczyński, prawnik współpracujący z „Przeglądem Oświatowym” – dwutygodnikiem „Solidarności” Pracowników Oświaty i Wychowania w Gdańsku. Profesja nauczyciela nie należy do wolnych zawodów. Nauczyciele nie są zrzeszeni w zawodowych samorządach. Ich zasady zawodowej etyki i sposób wykonywania pracy w sposób ogólny (i wystarczający), a także zasady odpowiedzialności zawodowej są określone w Ustawie z 1982 r. – Karta Nauczyciela (Dz. U. z 2006 r. nr 97, poz. 674, ze zm.). Po co więc nam kodeks etyki zawodowej?
Trochę więcej racjonalizmu
Stąd prosty wniosek: zamiast podejmować pozorne działania w szkole, warto usiąść i pomyśleć, co naprawdę trzeba w szkole zmienić i co można w niej usprawnić, poprawić, ulepszyć. Przecież nie ma sensu, bo nie warto z wielu względów, marnować ludzkiej energii, aktywności i wysiłku na sprawy mierne. Nasz wysiłek jest na to zbyt cenny. Trzeba energię skupić na poprawianiu jakości kształcenia, na faktycznej pomocy – pracy z uczniem potrzebującym naszej pomocy! Faktem jest, że teraz sporo się mówi i pisze o potrzebie nowoczesności edukacji. Upatruje się jej w wykorzystywaniu nowych technologii informacyjnych, komputerów, Internetu itp., na różnych przedmiotach. Może to jest kierunek potrzebujący naszego wysiłku? Przecież warto, z szacunku do wartości nowoczesnego człowieka i nauczyciela, wyzwalać nauczycielską odpowiedzialność, samodzielność i kreatywność oraz nie pozorować etyczne działania, a faktycznie humanizować edukację?
(Notka o autorze: dr Julian Piotr Sawiński, nauczyciel konsultant Centrum Edukacji Nauczycieli w Koszalinie, członek zespołu e-Redakcji Edunews.pl)