Bez wątpienia komputery są w szkole potrzebne i dziś jest ich w szkołach zdecydowanie zbyt mało. W zasadzie stoją zamknięte w pracowniach komputerowych, a większości nauczycieli trudno wykorzystywać je na lekcjach, chyba, że przypadkiem sala jest wolna. Skutkiem tego, poza lekcjami informatyki, nowe technologie wykorzystywane są w szkołach niezwykle rzadko.
Aby nauczyć uczniów, jak mądrze wykorzystywać potencjał technologii, w każdej klasie do dyspozycji uczniów powinno być kilka komputerów z swobodnym (szybkim) dostępem do internetu. Powinny być zawsze pod ręką, aby można było z nich skorzystać, gdy są potrzebne.
W ostatnich latach pojawiło się niezmiernie wiele przydatnych narzędzi, które mogą zasadniczo zmienić oblicze naszych szkół i podnieść efektywność nauczania. Do najważniejszych z nich należą platformy edukacyjne. Aby je sensownie stosować, trzeba mieć w klasach dostęp do internetu. Nie po to, by uczniowie w ciągu całej lekcji siedzieli przed monitorami, ale po to, by zaprezentować efekty grupowych prac domowych lub projektów, lub by zapisać ważne informacje. Na wyposażenie każdej sali w kilka laptopów szkoły zazwyczaj nie mają pieniędzy... Tymczasem MEN [Sprostowanie: Ministerstwo Infrastruktury] planuje wydać ogromne kwoty na netbooki dla pierwszoklasistów. Z najnowszych badań nad mózgiem wynika, że trudno gorzej wydać pieniądze!
Praca z komputerami przynosi w przypadku siedmiolatków więcej szkód niż pożytku, i co gorsza te negatywne skutki są w zasadzie nieodwracalne. Zbyt szybki kontakt z nowymi technologiami wpływa bowiem negatywnie na rozwój sieci neuronalnej. Aby wyjaśnić problem trzeba wyjść od zjawiska neuroplastyczności. Struktura naszych mózgów zależna jest od tego, co robimy i czemu poświęcamy dużo czasu.
Dorośli pisząc używają jedynie ręki. Kto miał możliwość obserowania małych dzieci uczących się pisać, ten wie, że w procesie tym bierze udział niemal cały mały człowiek. Maluchy pisząc pracują całym ciałem ustawiając się pod odpowiednim kątem do zeszytu. Rączka pisze litery, ale dziecko jednocześnie mruczy sobie pod nosem kolejne głoski. Tak więc aktywne jest całe ciało, w tym również oczy i uszy. Napisanie trzyliterowego słowa zabiera maluchom mnóstwo czasu i energii. Wszystko to ma głęboki sens. Dzięki temu, że dziecko pisząc litery jednocześnie widzi je i słyszy, tworzy się w jego mózgu wielowymiarowa sieć neuronalna. Owa psychomotoryka znajduje odbicie w rozbudowenej sieci neuronów, a włożony w pisanie trud jest niezbędnym warunkiem jej powstania. Ponieważ klikanie w klawisze klawiatury nie wymaga specjalnego wysiłku - nie aktywizuje maluchów tak, jak pisanie ręką, a więc powstające w ich mózgach reprezentacje neuronalne są odpowiednio skromniejsze, a to oznacza mniejsze wykorzystanie potencjału, jakim dysponują dzieci.
Powstające podczas mozolnej nauki pisania struktury wykorzystywane są nie tylko podczas pisania, ale również w czasie czytania. Bardziej rozbudowana sieć neuronalna i lepiej rozwinięta korelacja „ręka - oko”, która wyrabia się w czasie, gdy maluchy starają się utrzymać swoje litery w odpowiednich linijkach, ułatwia wiele innych czynności i przygotowuje dzieci do kolejnych, trudniejszych zadań na kolejnych etapach życia.
Mózg jako organ społeczny
Badacze mózgu podkreślają, że nasz mózg jest organem społecznym i rozwija się głównie poprzez kontakty z innymi ludźmi. Dotyczy to zarówno niemowląt, jak i siedmiolatków. Dlatego dzieci powinny wchodzić w możliwie dużo różnych interakcji. W ten sposób rozwijają się również neurony lustrzane, bez których nie umielibyśmy nawiązywać prawidłowych relacji z innymi ludźmi. Czas spędzony na oglądaniu telewizji, czy przed monitorem komputera, to czas bezpowrotnie stracony dla rozwoju ważnych struktur mózgowych, które powinny się rozwinąć właśnie w dzieciństwie. Jeśli neurony lustrzane nie rozwiną się w odpowiednim czasie, to ich po prostu nie będzie. Natomiast na naukę obsługi komputera dzieci będą mieć jeszcze dużo czasu – można się tego nauczyć w każdym wieku.
W ostatnich latach pojawiło się niezmiernie wiele przydatnych narzędzi, które mogą zasadniczo zmienić oblicze naszych szkół i podnieść efektywność nauczania. Do najważniejszych z nich należą platformy edukacyjne. Aby je sensownie stosować, trzeba mieć w klasach dostęp do internetu. Nie po to, by uczniowie w ciągu całej lekcji siedzieli przed monitorami, ale po to, by zaprezentować efekty grupowych prac domowych lub projektów, lub by zapisać ważne informacje. Na wyposażenie każdej sali w kilka laptopów szkoły zazwyczaj nie mają pieniędzy... Tymczasem MEN [Sprostowanie: Ministerstwo Infrastruktury] planuje wydać ogromne kwoty na netbooki dla pierwszoklasistów. Z najnowszych badań nad mózgiem wynika, że trudno gorzej wydać pieniądze!
Praca z komputerami przynosi w przypadku siedmiolatków więcej szkód niż pożytku, i co gorsza te negatywne skutki są w zasadzie nieodwracalne. Zbyt szybki kontakt z nowymi technologiami wpływa bowiem negatywnie na rozwój sieci neuronalnej. Aby wyjaśnić problem trzeba wyjść od zjawiska neuroplastyczności. Struktura naszych mózgów zależna jest od tego, co robimy i czemu poświęcamy dużo czasu.
Dorośli pisząc używają jedynie ręki. Kto miał możliwość obserowania małych dzieci uczących się pisać, ten wie, że w procesie tym bierze udział niemal cały mały człowiek. Maluchy pisząc pracują całym ciałem ustawiając się pod odpowiednim kątem do zeszytu. Rączka pisze litery, ale dziecko jednocześnie mruczy sobie pod nosem kolejne głoski. Tak więc aktywne jest całe ciało, w tym również oczy i uszy. Napisanie trzyliterowego słowa zabiera maluchom mnóstwo czasu i energii. Wszystko to ma głęboki sens. Dzięki temu, że dziecko pisząc litery jednocześnie widzi je i słyszy, tworzy się w jego mózgu wielowymiarowa sieć neuronalna. Owa psychomotoryka znajduje odbicie w rozbudowenej sieci neuronów, a włożony w pisanie trud jest niezbędnym warunkiem jej powstania. Ponieważ klikanie w klawisze klawiatury nie wymaga specjalnego wysiłku - nie aktywizuje maluchów tak, jak pisanie ręką, a więc powstające w ich mózgach reprezentacje neuronalne są odpowiednio skromniejsze, a to oznacza mniejsze wykorzystanie potencjału, jakim dysponują dzieci.
Powstające podczas mozolnej nauki pisania struktury wykorzystywane są nie tylko podczas pisania, ale również w czasie czytania. Bardziej rozbudowana sieć neuronalna i lepiej rozwinięta korelacja „ręka - oko”, która wyrabia się w czasie, gdy maluchy starają się utrzymać swoje litery w odpowiednich linijkach, ułatwia wiele innych czynności i przygotowuje dzieci do kolejnych, trudniejszych zadań na kolejnych etapach życia.
Mózg jako organ społeczny
Badacze mózgu podkreślają, że nasz mózg jest organem społecznym i rozwija się głównie poprzez kontakty z innymi ludźmi. Dotyczy to zarówno niemowląt, jak i siedmiolatków. Dlatego dzieci powinny wchodzić w możliwie dużo różnych interakcji. W ten sposób rozwijają się również neurony lustrzane, bez których nie umielibyśmy nawiązywać prawidłowych relacji z innymi ludźmi. Czas spędzony na oglądaniu telewizji, czy przed monitorem komputera, to czas bezpowrotnie stracony dla rozwoju ważnych struktur mózgowych, które powinny się rozwinąć właśnie w dzieciństwie. Jeśli neurony lustrzane nie rozwiną się w odpowiednim czasie, to ich po prostu nie będzie. Natomiast na naukę obsługi komputera dzieci będą mieć jeszcze dużo czasu – można się tego nauczyć w każdym wieku.
Pieniądze publiczne można wydawać lepiej lub gorzej. Jednak pieniądze wydane na netbooki dla pierwszoklasistów to najgorsza inwestycja, jaką można sobie wyobrazić. Szkody spowodowane tym zakupem będą nieodwracalne.
Skoro są jednak pieniądze na komputery, to trzeba je wydać na wyposażenie klas przedmiotowych w kilka laptopów, na zapewnienie dostępu tych komputerów do internetu, a także na szkolenia dla nauczycieli. Z tym ostatnim jest w Polsce naprawdę źle. Od nauczycieli wiele się dziś wymaga, ale trudno oczekiwać, że wszyscy przedstawiciele generacji digitalnych imigrantów sami z siebie będą mieli wysoko rozwiniętą kompetencję medialną. Paradoks polega na tym, że z pomocą nowych technologii można robić ultrakonserwatywne lekcje. Samo zastosowanie nowych technologii w nauczaniu nie jest jeszcze żadną innowacją. Zastosowanie komputerów do działań twórczych wymaga nowej metodyki i zupełnie innego planowania lekcji. Jednak w kształceniu nauczycieli jest to dzisiaj raczej wyjątek niż reguła.
Łatwiej kupić laptopy, niż mądrze z nich korzystać. Pokazał to estoński eksperyment przeprowadzony dwa lata temu. Uczniowie z kilku szkół w Tallinie dostali za darmo netbooki. Choć projekt zaplanowany był na dłuższy czas, trzy szkoły po kilku miesiacach chciały oddać komputery i wrócić do tradycyjnego nauczania. Również opinie nauczycieli były zdecydowanie negatywne. W czasie spotkań ewaluacyjnych podkreślali, że nie umieją pracować z nowymi technologiami. Uważali, że nie zostali odpowiednio przygotowani, a sami przekonali się, że dotychczasowe metody nie sprawdziły się w nowych warunkach. Warto z takich doświadczeń międzynarodowych wyciągnąć wnioski. Możemy uczyć się na błędach innych.
Wnioski płynące z badań nad mózgiem są jednoznaczne. Dzieci na początku edukacji szkolnej potrzebują zabawy, ruchu, muzyki, tańca i możliwie dużo kontaku z innymi ludźmi. Warto zainwestować pieniądze w lepsze wyposażenie klas, ale starszych uczniów. Dla najmłodszych lepiej kupić książki, instrumenty muzyczne, piłki czy plastelinę. Ręce mają w mózgu ogromną reprezentację neuronalną. Zajęte tworzeniem bardzo intensywnie stymulują rozwój sieci neuronalnej tworząc stabilny fundament dla dalszej nauki. Nie wydawajmy pieniędzy na to, by szkodzić maluchom, można je przecież wydać z pożytkiem na komputery dla starszych uczniów, którzy ich zdecydowanie bardziej potrzebują.
Notka o autorze: dr Marzena Żylińska jest psychologiem i pracownikiem naukowym Nauczycielskiego Kolegium Języków Obcych w Toruniu.
Więcej głosów w debacie na temat przekazania laptopów uczniom:
» Niech wykorzystanie TIK w nauczaniu przestanie być fikcją » Stanowisko KOED w sprawie rządowego programu "Cyfrowa szkoła"
» Dyskusji o komputerach dla uczniów ciąg dalszy
» Laptopy (nie) dla pierwszaków