Szkoła bezrobocia?

Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

23,7 procent młodych Polaków w wieku 15-24 lata nie pracowało w zeszłym roku - wynika z raportu Międzynarodowej Organizacji Pracy pt. "Globalne trendy w zatrudnianiu młodych 2011". To około 402 tysięcy osób, według danych GUS - jak doniosła w tym tygodniu Gazeta Wyborcza. Ale to tylko pół prawdy, ponieważ liczba ta nie uwzględnia osób, które skończyły już studia i też są młodzi i też są bez pracy. To już około miliona osób (tylko oficjalnie zarejestrowanych jako bezrobotni).PHOTO: SXC.HU

Prawdopodobnie to nie koniec złych informacji, gdyż kryzys finansowy doświadcza najbardziej młodzież i kobiety, więc wskutek aktualnych perturbacji w europejskiej i światowej gospodarce, te liczby mogą jeszcze wzrosnąć.

Niestety, w pewnym sensie młodzi ludzie są ofiarą szeroko zakrojonej kampanii społecznej o akcentach propagandowych: uczcie się, a na pewno zdobędziecie dobrze płatną pracę. Do nauki przez lata nawoływali z jednej strony nauczyciele i rodzice, a z drugiej szkoły wyższe i rządzący, zachęcając do wybierania kierunków studiów, które miały zapewnić pewną pracę. Niestety, pozostaje mi się zgodzić z Witkiem Kolodziejczykiem (patrz: Zawiedzeni, oszukani i oburzeni), że podstawowym (choć nie jedynym) „winowajcą” jest tu jakość tej nauki, do której tak wszyscy zachęcali. Zbyt dużo teorii, za mało praktycznych umiejętności, brak rozwijania przedsiębiorczych postaw, brak rzetelnej informacji na temat realiów rynku pracy przekazanej jeszcze na etapie szkoły ponadgimnazjalnej. Ale taki argument nie jest podnoszony przez władze publiczne, ponieważ oznaczałoby to przyznanie się do fundamentalnych błędów w organizacji i funkcjonowaniu systemu edukacji. Co moim zdaniem jest oczywiste, jeśli zauważymy, że główny akcent bezwzględnie dziś położony jest na rozwiązywanie testów zamiast na kształcenie umiejętności. Podkreślę - edukacja do testów jest równoznaczna z niechybnym przyszłym bezrobociem testowanych.

Niestety, nie poszukujemy rozwiązań zasadniczego problemu. Zamiast dostrzec problem w złej jakości edukacji, na pierwszy ogień wyciąga się obecnie kontrakty zawierane pomiędzy pracodawcami i młodymi pracownikami, określając je pogardliwie mianem „umów śmieciowych”. Jak rozumiem, posługujący się tym terminem zaliczają do nich umowy o dzieło, zlecenie, krótkoterminowe umowy o pracę czy o zastępstwo. Moim zdaniem mamy tu do czynienia z zabiegami propagandowymi, a nie szukaniem realnych sposobów rozwiązania problemu bezrobocia młodych. Te umowy są bowiem dla młodych ludzi bardzo korzystne, zwłaszcza gdy łączą oni naukę z pracą. Również gdyby odnieść się do skali zarobków na rekę, okazuje się, że przy tych umowach młodzież zarobi o wiele więcej, niż w przypadku umów o pracę o tej samej wartości. Zaskakujące jest to, że po raz kolejny to przedsiębiorcy są ustawiani w roli kozła ofiarnego, pomimo, że to właśnie dzięki nim bezrobocie wsród młodych nie przybrało jeszcze skali zjawiska masowego.

Proste porównanie wysokości obciążeń podatkowych (i parapodatkowych) dla umów o pracę, zlecenia i dzieło pokazuje czarno na białym, że najmniej opłacalna dla młodych jest umowa o pracę, bo tu „haracz” dla państwa (za to że pracujemy) jest największy. A młody człowiek na początku kariery zawodowej potrzebuje przede wszystkim gotówki na bieżące, bardzo poważne wydatki. Cenniejsze dla niego są wyższe zarobki na rękę niż mrzonki o bezpieczeństwie emerytalnym (podobno) fundowanym przez państwo za kilkadziesiąt lat. Wolałbym więc, aby państwo zadbało raczej o powszechną edukację finansową młodzieży, tak, aby uświadamiać o konieczności oszczędzania dlugoterminowego - już uczniów w gimnazjum. Aby wiedzieli, że jeśli zarobią pierwsze pieniądze, powinni odłożyć np. 10 procent na przyszłe, może i bardzo odległe wydatki. Niestety, ponownie zawodzi tu system edukacji, który zaniedbuje edukację finansowa społeczeństwa. Ale tym - ciekawe dlaczego - żaden z dotychczasowych rządów w Polsce nie był zainteresowany.

Czując sie jeszcze młodym człowiekiem :) i zajmując się już prawie 10 lat edukacją ekonomiczną i finansową młodzieży, wolałbym zdecydowanie, aby młodzi ludzie mieli duży wybór form zatrudnienia (w szerokim znaczeniu) i aby mogli dopasować je do swoich potrzeb. A także, aby pracodawcy mieli możliwość wyboru różnych form zatrudnienia młodych ludzi, bo nie zawsze stać ich na płacenie tyle, co płacą instytucje państwowe (te jak wiadomo raczej nie bankrutują). Z drugiej strony chciałbym, aby młodzi ludzie byli tak kształceni, żeby potrafili poradzić sobie w różnych sytuacjach w dorosłym życiu. A zatem szkoła musi zapewnić im niezbędne warunki do rozwijania postaw przedsiębiorczych i kształcić umiejętności społeczne potrzebne w życiu i na rynku pracy. Dobry katalog takich umiejętności wypracowali Amerykanie (patrz: Mapa społecznych umiejętności XXI wieku)

W Polsce są marnowane olbrzymie środki na tzw. walkę z bezrobociem, także młodych. Z budżetu państwa i funduszy europejskich przejadamy gigantyczne pieniądze, które realnie mogłyby przyczynić się do zmniejszenia bezrobocia w Polsce, gdyby przeznaczyć je na działania faktycznie wspierające zatrudnienie oraz na edukację „przeciw bezrobociu”, czyli formę działań prewencyjnych. Edukacja do rynku pracy powinna zaczynać się w szkole ponadgimnazjalnej i przygotowywać młodzież do samodzielnego funkcjonowania na tym rynku.

Uważam, że w Polsce nie ma problemu umów śmieciowych. Jest za to problem przerzucania kosztów wieloletnich zaniedbań na podmioty, które nie są winne sytuacji na rynku pracy. Jeśli dojdzie do zrównania (od strony obciążeń składowo-podatkowych) rożnych form zatrudnienia, wówczas problem bezrobocia młodych ludzi stanie się jeszcze poważniejszy, bo pracodawcy będą zmuszeni rozwiązać wiele umów z młodymi. A wtedy dopiero okaże się, jak poważny wymiar może przybrać bezrobocie wśrod młodzieży.

(Notka o autorze: Marcin Polak jest twórcą i redaktorem naczelnym Edunews.pl, zajmuje się edukacją i komunikacją społeczną, realizując projekty społeczne i komercyjne o zasięgu ogólnopolskim i międzynarodowym. Prowadzi także międzynarodowy serwis edukatorów ekonomicznych i finansowych www.EconomicEducator.eu).

Jesteśmy na facebooku

fb

Ostatnie komentarze

Kasia napisał/a komentarz do Rady nietrafione i rady pożyteczne
Dyrektora, a zwłaszcza dyrektorkę, cechuje żądza władzy. Arogancja ze strony dyrektorki w moim liceu...
Jacek Ścibor napisał/a komentarz do Brak chętnych do nauczania w szkołach
Moim zdaniem i Maciej Sysło i Robert Raczyński mają rację - obie wypowiedzi trafiają w sedno problem...
Gość napisał/a komentarz do Na zastępstwach
W punkt.
Ppp napisał/a komentarz do Czas na szkołę doceniania
Pytanie podstawowe: PO CO oceniać? Większość ocen, z jakimi się w życiu spotkałem, nie miało żadnego...
Robert Raczyński napisał/a komentarz do Brak chętnych do nauczania w szkołach
W żaden sposób nie negowałem potrzeby, czy wręcz obowiązku kształcenia nauczycieli. Niestety, kontyn...
Generalnie i co do zasady ok. 30% ocen jest PRZYPADKOWYCH - częściowo Pani opisała, dlaczego. Jeśli ...
Maciej Sysło napisał/a komentarz do Brak chętnych do nauczania w szkołach
W odpowiedzi na sarkastyczny ton wypowiedzi Pana Roberta mam jednak propozycję. Jednym z obowiązków ...
Robert Raczyński napisał/a komentarz do Brak chętnych do nauczania w szkołach
Jeśli pominąć ideologiczne ozdobniki, problem z brakiem nauczycieli wynika z faktu, że wiedza przest...

E-booki dla nauczycieli

Polecamy dwa e-booki dydaktyczne z serii Think!
Metoda Webquest - poradnik dla nauczycieli
Technologie są dla dzieci - e-poradnik dla nauczycieli wczesnoszkolnych z dziesiątkami podpowiedzi, jak używać technologii w klasie