Już po raz kolejny piszę tutaj o kapitale społecznym, którego budowanie powinna wspierać również szkoła. Wiarygodność, zaufanie, współpraca, odpowiedzialność, uczciwość to przecież pozaekonomiczne czynniki rozwoju i modernizacji kraju. Dzięki wiarygodności instytucji, firm, organizacji i osób, które są źródłem zaufania, podejmujemy działania, dokonujemy wyborów i zaczynamy ze sobą współpracować. Tak, jak trudno je się buduje, tak bardzo szybko można je utracić.
Właśnie to obserwuję w dzisiejszej publicznej przestrzeni. Kolejne działania, a raczej zaniechania instytucji państwa, których jestem świadkiem w ostatnim czasie, pokazują, że poziom zaufania do nich zamiast wzrastać, coraz bardziej się obniża. Nie jestem pewien, czy zwrócone zostaną mi pieniądze, które wpłacę do banku podlegającemu nadzorowi. Nie mam gwarancji, że środki gromadzone w funduszach emerytalnych, wrócą do mnie. Z poważnie ograniczonym zaufaniem i dużą niepewnością kupuję bilet lotniczy, wycieczkę w biurze podróży, czy inwestuję w nowy produkty bankowy. Moje i milionów obywateli decyzje mają wpływ na rozwój gospodarki. Tracąc zaufanie do siebie nawzajem zaczynamy ostrożnie i z rezerwą odnosić się do jakichkolwiek inicjatyw, nawet tych najbardziej cennych i budowanych na pozytywnych intencjach.
Nie mam już zaufania do działań instytucji, które powinny być przykładem wiarogodności, a dziś w szczególności do ministra edukacji narodowej, którego decyzje zmieniają się jak w kalejdoskopie, a ich skutki odczuwają dziś nie tylko samorządy, ale uczniowie, nauczyciele i rodzice. Nie mogę mieć zaufania do MEN w sytuacji, kiedy brakuje jasnej wizji narodowej edukacji, a strategia długofalowa, jak słusznie zauważył profesor Mariusz Zawodniak, kończy się na roku 2013 (zob. Myśli przewodnie na nowy rok szkolny). W przededniu rozpoczęcia roku szkolnego odbyła się debata organizowana przez Prezydenta RP na temat nauczania historii. Gdyby istniał jasny cel edukacji historycznej, a nie doraźny, nie musiałyby się odbywać takie spotkania. Ich znaczenie w tym momencie jest naprawdę znikome. Wobec wielu nieprawidłowości przy realizacji strategicznych dla edukacji projektów i braku odpowiedzi na wiele ważnych pytań dotyczących celu i zasadności tych działań, nie można z przekonaniem i z entuzjazmem podejmować się wyzwań i realizacji zadań. Instytucja odpowiedzialna za system edukacji jest niewiarygodna i traci z każdym rokiem społeczne zaufanie.
W tej sytuacji trudno dziwić się rezerwie, z jaką nauczyciele podchodzą do działań MEN. Częste wycofywanie się lub zaniechanie urzędników w podejmowaniu decyzji, kierowanie się chwilowym interesem, realizowanie akcji edukacyjnych na wzór czynów społecznych, nie mogą budzić zaufania i być motorem modernizacji szkoły i zmiany coraz bardziej niewydolnego systemu edukacji. Masowa produkcja i kultura ustępują indywidualizacji i personalizacji. Nie inaczej powinno być z edukacją. Jej masowy model zakładający, że w tym samym czasie, w jednej klasie dla każdego ucznia to samo i w tym samym tempie, już się wyczerpał i nie ma jakiegokolwiek uzasadnienia. Nowoczesna technologia nauczania to nie tylko narzędzia i mobilne technologie, ale też metody nauczania i uczenia się, modele edukacyjne, nowoczesna dydaktyka, a także zasoby sieci internetowej i niewykorzystany potencjał samych uczniów. Wyzwania, przed jakimi stoją dziś nauczyciele, jeżeli nie zostaną wsparte wiarygodnością ministerialnych decyzji, nie będą podjęte. A szansa na rozwój i modernizację polskiej szkoły po raz kolejny zostanie zaprzepaszczona.
(Notka o autorze: Witold Kołodziejczyk jest członkiem e-Redakcji Edunews.pl, dyrektorem i twórcą innowacyjnej szkoły - Collegium Futurum w Słupsku)