Jeszcze kilkanaście lat temu zdobyte wykształcenie wystarczało człowiekowi aż do końca jego życia zawodowego. Obecnie szacuje się, że przeciętnie wystarcza na jakieś 15 lat. Funkcjonujący system edukacji sprawdzał się jeszcze pod koniec XX wieku. Niestety, nie pasuje do wieku XXI. Przyczyny są dwie: nowa sytuacja demograficzna oraz rozwój technologii.
Demograficzne tło
Powszechnie wiadomo, że nasze społeczeństwo się starzeje. Ludzie żyją dłużej, a dzieci rodzi się niewiele. Według prognoz, w 2030 roku prawie 1/3 populacji Polski będą stanowiły osoby powyżej 60-go roku życia, liczba osób starszych w wieku powyżej 85 lat wzrośnie o ponad połowę, a liczba osób w średnim wieku zmniejszy się o 1/3.
Już zaczynamy odczuwać zanik dywidendy demograficznej, a za chwilę dotknie nas gwałtowny spadek liczby ludności aktywnej zawodowo. David Coleman, profesor demografii na Uniwersytecie w Oksfordzie i wybitny specjalista, opisując naszą sytuację użył porównania z rozpędzonym autem jadącym prosto na skałę. Trzymając się tej analogii można stwierdzić, że – zapewne – auta nie uda nam się zatrzymać. Warto jednak spróbować trochę przyhamować i zmniejszyć siłę uderzenia. Państwo ma tu do dyspozycji kilka mechanizmów. Jakich?
Najczęściej mówi się o konieczności wprowadzenia skutecznej polityki prorodzinnej. Wielu polityków, publicystów i zwykłych ludzi sądzi, że w ten sposób można uratować sytuację. Niestety tak nie jest. Dobitnie wskazują na to wyniki symulacji prezentowanych podczas II Kongresu Demograficznego. Większe nadzieje można za to pokładać w otwartej polityce migracyjnej.
Kolejnym narzędziem, z którego rząd na szczęście odważył się skorzystać, było przesunięcie wieku emerytalnego. Warto przy okazji dodać, że błędnym jest rozumowanie, wedle którego zmuszani do pracy będą teraz ludzie starzy. W środowisku demografów funkcjonują określenia „młodzi starzy” i „starzy starzy”. Osoby 60-letnie są na ogół aktywne i w pełni zdolne do pracy. Oczywiście niezwykle ważna jest dla nich dostępność i wysoka jakość usług medycznych, w tym badań profilaktycznych.
Przy aktualnym systemie emerytalnym odchodzenie „młodych starych” z rynku pracy oznaczałoby ogromne obciążenie dla skurczonej grupy pracujących. Ci drudzy potrzebują środków na zakładanie i utrzymanie rodzin. Dla osób mających elementarną wiedzę z zakresu demografii oczywiste jest zatem, że decyzja o przesunięciu wieku emerytalnego była absolutną koniecznością.
Mając świadomość, że trendów demograficznych nie da się odwrócić, roztropnie byłoby pogodzić się z losem i możliwie najlepiej przygotować na nadejście tego, co nieuniknione. Może to jednak wymagać zupełnie nowego, świeżego spojrzenia na niektóre instytucje i zaryzykowanie wprowadzenia w nich istotnych zmian. Jako jedno z pierwszych zadań, warto rozważyć gruntowną reformę systemu edukacji.
Wiedza z krótkim terminem ważności
Jeszcze kilkanaście lat temu zdobyte wykształcenie na ogół wystarczało człowiekowi aż do końca jego życia zawodowego. Obecnie szacuje się, że przeciętnie wystarcza na ok. 15 lat, a niebawem będzie to znacznie krótszy okres. Pracownicy doszkalają się samodzielnie, uczestniczą w kursach finansowanych z własnej kieszeni lub przez pracodawców wspieranych obficie unijnymi pieniędzmi. Osoby, które tego nie robią, wypadają z rynku pracy.
Pracodawcy wolą zatrudniać młodych, prosto po dobrych studiach, ze świeżą wiedzą niż czterdziestokilkulatków, którzy nie radzą sobie w świecie nowych technologii. Niebawem jednak będą musieli przyzwyczaić się do zmieniającej się struktury wieku w grupie osób aktywnych zawodowo i oswoić z myślą, że młodych jest niewielu. Starszych natomiast – chętnych do pracy – nie brakuje.
Pracowników trzeba będzie wielokrotnie przyuczać w ciągu tak długiego życia zawodowego, a wysokimi kosztami tego procesu nie będzie można obarczać jedynie pracodawców i samych zainteresowanych. Tu właśnie jest miejsce na aktywną rolę państwa i publicznego systemu kształcenia ustawicznego.
Przedmiotowe kursy oferowane przez liczne ośrodki szkoleniowe nie wydają się wystarczającym rozwiązaniem. Przykładowo, aktualnie prowadzony jest „Program 45/50+” mający na celu pomoc w znalezieniu i utrzymaniu pracy osobom w wieku przedemerytalnym. W ramach tego programu odbywają się szkolenia z efektywnego poszukiwania pracy, udzielane są pożyczki i dopłaty do szkoleń (również dla pracodawców), staże, kursy przyuczenia do zawodu oraz propozycje prac interwencyjnych. Działania te nie przynoszą jednak widocznych efektów. Być może z powodu słabej, często krytykowanej jakości szkoleń. Warto rozważyć, czy w miejsce doraźnych działań nie zaproponować przeprojektowania systemu edukacji, dostosowując go do nowych warunków.
Mniej ludzi, mniej studentów
Spójrzmy na szkolnictwo wyższe. Z jednej strony, uczelnie mają poważne problemy związane z niżem demograficznym (zakłada się, że już teraz, nawet w najlepszych uczelniach, liczba studentów zmniejszy się o ok. 20 – 30 proc., a do 2025 roku przetrwa jedynie co siódma uczelnia prywatna). Z drugiej strony – jak grzyby po deszczu wyrastają uniwersytety trzeciego wieku. W roku 2000 działało 25 takich placówek, w 2011 już 250, a w roku 2012 (ogłoszonym przez Senat Rokiem Uniwersytetów Trzeciego Wieku) ich liczba wzrosła aż do 350 z ponad 100 tysiącami członków.
Istnieje więc problem z niedomykającymi się budżetami uczelni z powodu topniejącej liczby studentów. Ratowanie się przez upowszechnianie studiowania nie ma sensu – już osiągnęliśmy absurdalnie wysoki współczynnik skolaryzacji. Jest kadra akademicka, infrastruktura, są spore nakłady na naukę oraz, będąca w toku, reforma, której celem jest podwyższenie jakości kształcenia.
Równocześnie pracodawcy zgłaszają zapotrzebowanie na kompetentnych, regularnie dokształcanych pracowników. Istnieje wreszcie wśród osób starszych potrzeba uczenia się i chęć zdobywania wiedzy.
Może czas skonstruować system edukacji, który zaspokoi wszystkie te interesy i uchroni nas przed rozbiciem się o skały?
Notka o autorce: Dr Marta Kiełkowska – od 2007 roku jest zatrudniona na stanowisku adiunkta w Zakładzie Statystyki, Demografii i Socjologii Matematycznej IS UW. Jest ekspertem Instytutu Obywatelskiego.
(Źródło: przedruk, Lupa Instytutu, Instytut Obywatelski)