Aleksandra Pezda ogłosiła swoją książką koniec ery kredy, a ostatnia książka dr Marzeny Żylińskiej „Neurodydaktyka. Nauczanie i uczenie się przyjazne mózgowi” jest początkiem budowy nowego modelu edukacji. Poddając krytyce tkwiący w feudalnych strukturach system, przedstawia powody, dla których szkoła musi się zmienić. Obie prace dokonują zmiany w myśleniu o uczeniu się i nauczaniu. Zmieniają świadomość kreując nowy paradygmat edukacji.
Czy uda się w polskiej szkole przewrót na miarę tego kopernikańskiego? Funkcjonujący na wzór pruskiego państwa system edukacji od 200 lat się nie zmienia. Ale przecież szkoły nieustannie poddawane są transformacji. Od ponad dwóch wieków przeżyły wiele reform. I tych organizacyjnych, i tych programowych. Dziś to już nie wystarcza, mimo że powoli zmieniają się obecne miejsca uczenia. Coraz więcej w nich tablic interaktywnych, projektorów, tabletów i dużych monitorów telewizyjnych.
Dyrektorzy z dumą wymieniają kwoty, które zostały wydane na zakup nowoczesnych technologii. Mimo to, nie chciałbym chodzić do dzisiejszej szkoły. Przerażają mnie klasy z szeregiem ławek ustawionych w rzędach, biurka nauczycielskie w centralnych punktach i smutne gazetki szkolne na ścianach długich korytarzy. Na dodatek dzwonki, które wywołują odruch Pawłowa. Do tego podobne do siebie lekcje - każda z odwiecznymi rytuałami, które funkcjonują w niezmienionej formie od dwóch niemal wieków. Są wyjątki, ale to nie zmienia szkoły systemowo, ani jej modelu, ani funkcji i archaicznego już paradygmatu. Bez względu na to, ile będzie technologii, atrakcyjnych aplikacji, to cały czas są to założenia edukacji pruskiego modelu. Zastanawiam się, dlaczego przy tak licznych zmianach wymuszanych licznymi reformami, tak niewiele szkół odpowiada na wyzwania zewnętrznego świata.
Globalizacja, łatwy dostęp do informacji, nowe style zachowań, nawyki pokolenia dzisiejszych uczniów i gospodarka, której siłą jest umiejętność zarządzania informacją. Niewiele się zmienia mimo zainwestowanych w edukację miliardów. Nie odegrały tej roli projekty finansowane ze środków unijnych, nakłady na doskonalenie nauczycieli, czy nowczesne technologie. Nie następuje ewolucja w funkcjonowaniu i organizacji pracy czterech i pół miliona uczniów i ponad pół miliona nauczycieli. Niewiele też zmienia szkołę coraz bardziej powszechna potrzeba jej nieuchronnej zmiany, bo mimo powszechnej już krytyki w mediach - szkoła nadal nie odpowiada na wyzwania współczesnego świata. Pozostają jedynie deklaracje kolejnych ministrów, niewiele znaczące akcje i mało istotne programy.
Szukam powodów braku zmian, które odpowiadałyby potrzebom globalnej gospodarki w świecie mobilnej technologii, wniosków z badań nad mózgiem i nowych koncepcji edukacyjnych. Szukam i znajduję trzy, które decydują o braku przełomu w edukacji, a w szczególności w szkole.
Powód pierwszy - brak wizji edukacji i zrozumienia jej celu
Powtarzam od dawna, że brakuje wizji narodowej edukacji, stąd też trudno sformułować ją w pojedynczej szkole. Na szczęście są tacy, którzy próbują to robić na poziomie lokalnych strategii edukacyjnych unikając w ten sposób przypadkowych działań, problemów z podjęciem decyzji i nieświadomych wyborów dotyczących również zakupów, szkoleń, doboru nauczycieli i stylu zarządzania. Na naszych oczach dokonuje się redefinicja szkoły, nauczyciela i dydaktyki. Warunek - musi istnieć spójna koncepcja, która przekształci obecny fundament systemu edukacji w motywujące, pełne pasji i zaangażowania środowisko uczenia się ucznia i pracy nauczyciela. Dziś powinno to być miejsce kształcenia umiejętności zdobywania informacji, selekcjonowania jej, przetwarzania i wyciągania wniosków. To również miejsce rozwijania kompetencji społecznych i tych związanych z kreatywnością, przedsiębiorczością i uczeniem się przez całe życie.
Powód drugi - brak w szkole systemowego myślenia
W świecie edukacji, która opiera się na kontroli, testowaniu, standaryzacji i formatowaniu uczniów, brakuje systemowego myślenia w rozumieniu znaczenia zmian zachodzących wokół. Nadal nie myśli się w niej o kształceniu i rozwijaniu kompetencji. Nie ma w świecie powszechnego relatywizmu spójnego systemu oddziaływań wychowawczych. Niedostateczny jest też system kształcenia i doskonalenia nauczycieli. Nie istnieje spójna filozofii funkcjonowania ucznia w ponowoczesnym świecie.
Biurokratyczny charakter pracy, coraz mniejsza autonomia szkoły. Do tego dyrektor w rozbudowanym i niezwykle zhierarchizowanym systemie. Prawo zaczyna ingerować w najbardziej szczegółowe i mało istotne obszary funkcjonowania szkoły. Dyrektor poddany jest coraz bardziej wymyślnej i niezrozumiałej kontroli już nie tylko nadzoru pedagogicznego. Brak myślenia systemowego, rządzą mody i przypadkowe propozycje nie związane z wartościami podzielanymi przez szkolną społeczność. Opór wobec zmian spowodowany jest brakiem zrozumienia dla częstych i niewiele już znaczących ministerialnych pomysłów. Naczyciele nie dostrzegają ich sensu. Przez to brak motywacji do szukania, eksperymentowania i tworzenia nowych rozwiązań szkolnej dydaktyki. Nie znajdują powodu, dla którego mieliby zmieniać szkoły w organizacje uczące się, bo kryterium oceny ich skuteczności są wyniki testów. A one same wpisują się w machinę wszechobecnej kontroli i są zaprzeczeniem wszelkiej indywidualności i kreatywności.
Powód trzeci - brak odwagi w podjęciu decyzji realizowania scenariuszy rozwoju edukacji
Nie ma u odpowiedzialnych za edukację determinacji, wiedzy i woli, które pomogłyby podjąć decyzję budowy szkoły przyszłości w oparciu o najnowsze badania w zakresie pedagogiki, psychologii, neuronauk, ekonomii i socjologii. Ci którzy decydują dziś o losach milionów uczniów w szkole tkwią z biurokratycznym modelu. Ministerstwo kontroluje kuratorów, ci z kolei szkoły, a dyrektorzy nauczycieli i na końcu tej drabiny uczniów. To model feudalnej struktury. Dziś niewielu próbuje odpowiedzieć na pytanie, jak wykorzystać potencjał uczniów i nauczycieli, jak sprawić, aby cyfrowa technologia nie stała się celem w samym sobie.
Nadal nie ma jasnej odpowiedzi na pytanie o jej rolę w szkolnej klasie. Od lat zmienia ona styl naszej codziennej pracy w domu, ale w niewielkim stopniu w szkołach. Dzisiejsza rzeczywistość i wyzwania to wielokrotny wybór, wzrost znaczenia struktur sieciowych w zarządzaniu i działaniu, koncentracja na potencjale uczniów, budowanie postaw proaktywnych, kształcenie nawyków skutecznego działania, rozwijanie przedsiębiorczościi kreatywności. Decydenci i urzędnicy nie identyfikują nawyków współczesnego pokolenia, nie rozumieją wpływu technologii na zmiany w zachowaniach. Technologia ma wpływ na kształtowanie u uczniów nowych nawyków, ale to nie ona jest najważniejsza. Najważniejsza jest odwaga w podjęciu decyzji o uwolnieniu szkoły z krępujących ją ograniczeń, zaprzestania centralnego zarządzania oświatą, zrezygnowania z ogromnej ilości testów i rozbudowanej kontroli.
(Notka o autorze: Witold Kołodziejczyk jest członkiem e-Redakcji Edunews.pl, dyrektorem i twórcą innowacyjnej szkoły - Collegium Futurum w Słupsku)