Trwa dziewięć miesięcy, a już w trzecim tygodniu mdli. W ciąży jednak, oprócz mdłości, w końcu czujesz te kopnięcia od środka, słyszysz to bicie serca przez stetoskop i wreszcie, na końcu, jest nowy człowiek. A w szkole - rodzi się nowy człowiek?
Mam wrażenie, że jak w „Ciekawym przypadku Benjamina Buttona“ wszystko dzieje się w drugą stronę. Do systemu wpada przedsiębiorcza i twórcza istota, która wierzy, że ciekawy świat jest na wyciągnięcie ręki. Z drugiej strony wypada istota leniwa i wątpiąca w swoje możliwości. Przesadzam oczywiście. Nie mogę się jednak oprzeć wrażeniu, że szkoła owija uczniów cienką folią, warstwa po warstwie, stopniowo unieruchamiając ich i ujednolicając.
Dzieci po wakacjach, jak po wyroku – idą odsiedzieć swoje w ławkach, nie do końca jednak wiadomo, za co ta kara. Trzy tygodnie po rozpoczęciu roku szkolnego nikt już nie pamięta wakacji. Pierwsze sprawdziany, pierwsze stopnie. Orka. Każdy w chomącie. Powoli znika opalenizna, spowalniają się ruchy. Nie angażuj się, dopasuj, przetrwaj. Jeśli emocje, to złość lub strach. Trzeba się więc znieczulić, wygłuszyć. Szkoda tylko, że to aż tyle godzin. Codziennie.
Tyle lat po maturze, a jeszcze czasem mi się śni, że zaspałam do szkoły, nie odrobiłam zadania, nie umiem na sprawdzian. Że geografica mnie odpyta ze zbiorów buraka cukrowego, a fizyk każe zrobić zadanie na siłę odśrodkową – jakoś nie umiałam sobie wyobrazić rzeczywistości za tymi wzorami. I że muszę czytać na polski coś, co mnie wcale nie interesuje. Siedzę zgarbiona w klasie już czwartą godzinę. Jak wszyscy, staram się zniknąć, by tylko mnie nie zauważyła i nie chciała czegoś ode mnie. Obraz jest zszarzały i zimny. Uff, to była wielka ulga, mieć to w końcu za sobą. Na szczęście nie mogę wrócić do lat dziecinnych, naznaczonych szkołą. Nie zamieniłabym się nawet za te ileś tam lat mniej na karku.
Moje oczekiwania wobec szkoły są coraz mniejsze. Szkoła to jakby gra – zdobywasz punkty, omijasz przeszkody, wskakujesz na poziomy. Musisz przechytrzyć przeciwnika i rozpracować system. Pozostaje mi wierzyć, że gra rozwija przynajmniej spryt i umiejętność posługiwania się algorytmami. Zawsze coś.
Notka o autorce: Agata Wilam jest prezesem Fundacji Uniwersytet Dzieci. Uniwersytet Dzieci to nowoczesna edukacja wzorowana na wykładach i warsztatach akademickich, adresowana do dzieci w wieku 6-13 lat i przystosowana do ich możliwości percepcyjnych i poznawczych. Działa w czterech ośrodkach – w Warszawie, Krakowie, Olsztynie i we Wrocławiu. Prowadzi swój blog pod adresem http://agatawilam.blogspot.com.