Ocena reformy edukacji

fot. Fotolia.com

Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

Niezwykle kontrowersyjna Reforma Edukacji 2017 (nazwijmy ją tak na potrzeby tego artykułu) stała się faktem. Choć zdecydowana większość ekspertów ds. edukacji, nauczycieli oraz rodziców tych dzieci, których reforma obejmie, była i nadal jest przeciwna jej wprowadzeniu, nie pozostaje nic innego jak rozpocząć przygotowania do jej wdrożenia w taki sposób, by maksymalnie zminimalizować szkody, jakie bez wątpienia wyrządzi w polskiej szkole, zarówno w znaczeniu ogólnym, jak i w poszczególnych placówkach rozsianych po całym kraju. Dlaczego szkody są rzeczą oczywistą i nieuniknioną? Przyjrzyjmy się po kolei najważniejszym aspektom leżącym u podstaw wprowadzanej reformy.

Po pierwsze, istotę reformy oparto na idei, iż system edukacyjny 6+3+3 (lata spędzone w podstawówce, gimnazjum, liceum) nie sprawdził się i że o wiele lepsza jest idea systemu 8+4 (lata w podstawówce i liceum), a więc ta znana w naszym kraju przed rokiem 1999. W ten sposób popełniono główny błąd w procesie podejmowania decyzji o przyszłym kształcie edukacji. Powodów jest kilka. Pierwszym z nich jest fakt, iż obecny rząd, tak często nawiązujący do polityki historycznej, nie rozważał najprawdopodobniej nawet przez moment żadnego innego podziału, skupiając się na stanie obecnym i porównując go do stanu ubiegłego. A przecież można by pokusić się o zupełnie nowe, być może jeszcze lepsze rozdzieleni poszczególnych etapów edukacyjnych w ramach polskiego systemu oświaty.

By nie być gołosłownym, zastanówmy się na chwilę nad systemem 3+6+3. Czyż nie wydaje się rozsądnym, by dzieci najmłodsze uczęszczały do szkól dedykowanych specjalnie im, dostosowanych rozmiarami, wyposażeniem i całym otoczeniem do potrzeb dziecka, które bez wątpienia czułoby się bezpieczniej w takim środowisku wczesnoszkolnym (obecnie przecież dzielą szkołę z 13-latkami, a po reformie będą ją dzielić z 15-latkami)? Następnie, sześcioletni etap byłby spokojnym długofalowym procesem poznawania oraz pogłębiania wiedzy z dziedzin podstawowych, systematycznie wzbogacanych o nowe przedmioty na przestrzeni całych sześciu lat. Absolwenci tych szkół mogliby świadomie decydować o swojej przyszłości w liceach lub innych szkołach (obecnie nazywanych ponadgimnazjalnymi), podobnie jak obecnie absolwenci gimnazjum, jednak po długoletniej nauce w jednej szkole, a nie być może nieco chaotycznym trzyletnim etapie gimnazjum, o co często oskarżają ten etap edukacyjny jego przeciwnicy.

Kolejnym argumentem przeciwko opieraniu zasadności reformy na samej idei wyższości systemu 8+4 nad systemem 6+3+3 jest fakt, iż nawet jeśli zgodzimy się z samym założeniem, nie daje ono wystarczającego mandatu, by niwelować lata pracy i marnować ogrom środków finansowych poświęconych na utworzenie, a później funkcjonowanie gimnazjów. Przecież działalność obecnych gimnazjów możliwa jest właśnie dzięki setkom tysięcy pracy pedagogów, ekspertów, nauczycieli, zespołów zawodowych i związkowych, metodyków, wydawnictw i wielu innych podmiotów, bez których praca z młodzieżą na trzecim etapie edukacyjnym, jak z resztą na każdym innym, nie mogłaby istnieć. Gdy pomnożymy te setki tysięcy godzin pracy choćby przez minimalną stawkę godzinową w kraju, a następnie dodamy do tego koszty związane z budową, renowacją, wyposażeniem i utrzymaniem wielu tysięcy placówek gimnazjalnych w całym kraju, otrzymamy jakąś niewyobrażalną kwotę, którą rząd Beaty Szydło zwyczajnie wyrzuca na śmietnik historii i która dowodzi temu, iż sama idea wyższości systemu 8+4, choćby i prawdziwa, nie jest warta wyrzucanych właśnie w tej chwili pieniędzy w błoto.

Jeśli mimo wszystko nadal będziemy ślepo zapatrzeni w samą ideę, mimo wyżej opisanych argumentów negujących jej wystarczalność dla wprowadzenia Reformy Edukacji 2017, przyjrzyjmy się lepiej paru konkretnym złym zmianom, jakie już od września zaczną systematycznie pojawiać się w polskiej szkole:

1. Nieznane są szczegóły podstawy programowej wielu przedmiotów, a już jest wiele wątpliwości. Choć minister edukacji twierdzi odmiennie, przedstawiono jedynie zarysy i szkice ogólnego kształtu podstawy programowej. Na stworzenie konkretnych zapisów jest niezwykle mało czasu, co bez wapienia zaowocuje błędami i eksperymentowaniem w rocznikach, które we wrześniu 2017 rozpoczną naukę w klasach I, IV i VII.

Co więcej, niepokoi ideologizacja oraz upolitycznianie treści z niektórych przedmiotów. Przykładem może być usunięcie nauczania teorii ewolucji, tak by nie zaburzać preferowanej przez partię rządzącą idei kreacjonizmu, czy też usuwanie niechcianych oraz dodawanie preferowanych nazwisk, jakie mogą się pojawiać podczas zajęć historii i języka polskiego (znika Wałęsa, powracają stare lektury – poloniści nie będą mogli sami wybierać sporej części lektur jak obecnie)

2. Darmowe podręczniki trzeba tworzyć na nowo. Bez wątpienia darmowe podręczniki to jeden z lepszych pomysłów w polskiej edukacji ostatnich lat. Choć wprowadzany także zbyt szybko, przez co jakość materiałów nadal pozostawia wiele do życzenia, zyskał zasłużoną rzeszę zwolenników. Jednak cała praca i finanse poświęcone na tworzenie obecnej bazy podręczników poszły na marne, bowiem nowa podstawa programowa wymagać będzie nowej bazy podręcznikowej.
Co więcej, używane obecnie podręczniki nie trafią zgodnie z przeznaczeniem do młodszych uczniów, będą musiały bowiem zostać wyrzucone, by zastąpić je nowymi, które ponownie będzie trzeba tworzyć na kolanie w trybie pilnym, tak by wyrobić się w parę miesięcy.

3. Nowy egzamin po skończeniu podstawówki w ósmej klasie. Od wielu lat słyszeliśmy z ust orędowników potrzeby reformy edukacji o tym, iż dzieci w podstawówce niepotrzebnie narażane są na stres w postaci Sprawdzianu Szóstoklasisty. Reforma Edukacji 2017 nie usuwa sprawdzianu całkowicie, a jedynie przesuwa go na później, tak że uczniowie ostatniej klasy szkoły podstawowej i tak będą musieli pisać rozbudowany sprawdzian/egzamin, którego forma jest całkowicie nieznana, choć na pewno będzie obejmował minimum cztery przedmioty i od razu będzie decydował o przyszłości w dalszym etapie edukacyjnym. Warto przypomnieć, że Sprawdzian Szóstoklasisty, podobno wielki stres dla młodych uczniów, nie miał żadnego wpływu na późniejsze przyjęcie do rejonowego gimnazjum ani na samo ukończenie szkoły podstawowej.

4. Stopniowe zwalnianie doświadczonych nauczycieli. Minister Zalewska zaklina rzeczywistość, zapewniając wszystkich, iż żaden nauczyciel nie straci pracy. Być może w wielkich aglomeracjach rzeczywiście reforma oznaczać będzie jedynie roszady pomiędzy poszczególnymi placówkami na terenie tego samego miasta, nierzadko tej samej dzielnicy.

Co jednak z nauczycielami, którzy pracują w mniejszych miasteczkach i na wsiach, gdzie zamknięcie jednej szkoły gimnazjalnej spowoduje, że fizycznie nie będzie gdzie pracować jej pracownikom. Będą oni musieli liczyć na wolne etaty w oddalonych placówkach, co niejednokrotnie oznaczać będzie potrzebę zmiany miejsca zamieszkania.

Dodatkowo, co z nauczycielami przedmiotów, które nie są równomiernie nauczane na wszystkich etapach edukacyjnych? Poloniści, matematycy czy angliści mogą być zapewnie nieco spokojniejsi, ale co z przedmiotami przyrodniczymi, WOSem oraz osobami pełniącymi funkcje psychologów, pedagogów i terapeutów szkolnych? Dla części z nich zwyczajnie musi zabraknąć miejsca.

5. Chaos i ścisk w liceach w 2019 roku. Strach się bać. Na przełomie roku szkolnego 2018/2019 oraz 2019/2020 do liceów jednocześnie udadzą się uczniowie klasy trzeciej gimnazjum (obecna pierwsza gimnazjum) oraz klasy ósmej szkoły podstawowej (obecna klasa szósta).

Co więcej, choć wszyscy pójdą do pierwszej klasy liceum, ci pierwsi będą chodzić do liceum trzyletniego, drudzy zaś do czteroletniego. Na skutek tego, wewnątrz liceów będą istnieć pozornie równoległe klasy pierwsze, idące jednak zupełnie rozbieżnymi torami, zarówno pod względem zawartości programowej, jak i długości nauki. Nieuniknionym będzie więc chaos i bałagan we wszystkich liceach w kraju już za dwa i pół roku!

6. Niejasna sytuacja dla uczniów powtarzających klasę. Na koniec szczegół, bowiem opisana już została zawiłość samej idei Reformy Edukacji 2017 oraz jej kluczowe następstwa. A że diabeł tkwi w szczegółach i będą one wyskakiwać niespodziewanie przez następnych wiele lat, popatrzmy na zaledwie jeden przykład.

Gdy we czerwcu 2018 uczeń klasy drugiej gimnazjum nie dostanie promocji do następnej klasy, zostanie on zdegradowany do ucznia szkoły podstawowej, bowiem nie będzie możliwości powtórzenia klasy w gimnazjum – ta już nie będzie istnieć.

To nie wszystko. Jeśli w czerwcu 2019 uczeń klasy trzeciej gimnazjum nie ukończy gimnazjum, będzie musiał powtarzać klasę w… no właśnie, aż nie chce się wierzyć – wklasie a dwa lata młodszej, czyli klasie ósmej, w której to materiał zbliżony będzie do tego z obecnej klasy drugiej gimnazjum. De facto więc, uczeń taki zamiast powtarzać klasę trzecią, będzie powtarzał klasę „drugą”, którą przecież ukończył w roku 2018!

Opisane powyżej kontrargumenty do zasadności Reformy Edukacji 2017 dowodzą dobitnie, iż jej wprowadzenie w obecnym kształcie, w obecnym momencie i w sugerowanym tempie to wielki błąd. Wspomniany w punkcie szóstym drobny szczegół dowodzi zaś tego, co poprzednie ekipy rządzące wiedziały, niezależnie od reprezentowanej przez siebie strony sceny politycznej – jakąkolwiek reformą edukacji nigdy nie obejmuje się roczników środkowych, każda reforma powinna być wprowadzana stopniowo od klasy zerowej lub pierwszej, tak by nie zaburzać rozpoczętego już w dany sposób całego procesu edukacji.

Niestety, obecni reformatorzy o tym zapomnieli i zapłacimy za to wszyscy, jako społeczeństwo, bardzo wysoką cenę.

 

Notka o autorze: Tomasz Miszewski jest nauczycielem języka angielskiego w prywatnej szkole podstawowej oraz prywatnym gimnazjum w Gdyni.

Jesteśmy na facebooku

fb

Ostatnie komentarze

Kasia napisał/a komentarz do Rady nietrafione i rady pożyteczne
Dyrektora, a zwłaszcza dyrektorkę, cechuje żądza władzy. Arogancja ze strony dyrektorki w moim liceu...
Jacek Ścibor napisał/a komentarz do Brak chętnych do nauczania w szkołach
Moim zdaniem i Maciej Sysło i Robert Raczyński mają rację - obie wypowiedzi trafiają w sedno problem...
Gość napisał/a komentarz do Na zastępstwach
W punkt.
Ppp napisał/a komentarz do Czas na szkołę doceniania
Pytanie podstawowe: PO CO oceniać? Większość ocen, z jakimi się w życiu spotkałem, nie miało żadnego...
Robert Raczyński napisał/a komentarz do Brak chętnych do nauczania w szkołach
W żaden sposób nie negowałem potrzeby, czy wręcz obowiązku kształcenia nauczycieli. Niestety, kontyn...
Generalnie i co do zasady ok. 30% ocen jest PRZYPADKOWYCH - częściowo Pani opisała, dlaczego. Jeśli ...
Maciej Sysło napisał/a komentarz do Brak chętnych do nauczania w szkołach
W odpowiedzi na sarkastyczny ton wypowiedzi Pana Roberta mam jednak propozycję. Jednym z obowiązków ...
Robert Raczyński napisał/a komentarz do Brak chętnych do nauczania w szkołach
Jeśli pominąć ideologiczne ozdobniki, problem z brakiem nauczycieli wynika z faktu, że wiedza przest...

E-booki dla nauczycieli

Polecamy dwa e-booki dydaktyczne z serii Think!
Metoda Webquest - poradnik dla nauczycieli
Technologie są dla dzieci - e-poradnik dla nauczycieli wczesnoszkolnych z dziesiątkami podpowiedzi, jak używać technologii w klasie