Do napisania tego felietonu, tekstu, artykułu zabierałem się już kilkukrotnie (ciągle brakuje mi dobrego określenia na blogowe wpisy, tekst to jest niewątpliwie, ale wypadałoby jakoś ukonkretnić: artykuł, felieton czy jeszcze jakoś bo "wpis" - słabo brzmi). Inspiracją do napisania była duża liczba osób, które zobaczyły moje zdjęcia na mapach Google. Widoczny efekt dzielenia się własnymi zasobami.
Najpierw odłożyłem, może jak dojdzie do miliona, to wtedy napiszę. Potem miało być 1,5 miliona. A ciągle nie było czasu, miesiące mijały. W połowie grudnia Google przypomniał mi, że zamieściłem już 851 zdjęć, które wyświetlono 2 024 330 razy. W tym w mijającym roku wyświetlono je 1 236 876 razy. To efekt kumulatywności. Zdjęcia kiedyś dodane na mapach Google ciągle są wyświetlane. Gdy zaczynałem dodawać zdjęcia na wirtualnych mapach to nie przypuszczałem, że mogą mieć taki zasięg.
A może jestem frajerem, który za darmo oddaje własne, autorskie zdjęcia, dzieli się bezpłatnie opiniami o miejscach i lokalach i w ten sposób wzbogaca korporacyjny produkt, na którym ktoś zarabia reklamami. Bynajmniej nie jestem frajerem. To zwykłe, niekomercyjne dzielenie się wiedzą. I wzajemne wspieranie się. Sam przecież od lat korzystam bezpłatnie z map Google (tak jak i kilku innych zasobów takich jak poczta, blogger a więc serwis na którym działa mój blog). Skąd się to bierze to "bezpłatnie i za darmo"? W części z reklam, w części z wolontariatu takich osób jak ja.
Tak, Google jest przedsięwzięciem biznesowym. Ale jednocześnie ma bardzo dobrą, społeczną misję. I warto w tym brać udział. Całość zrobiona jest w formie gamifikacji, z punktami, poziomami i odznakami, z częstą informacją zwrotną. Mnie jednak bardziej pociąga użyteczność - dzięki zamieszczanym informacjom użytkownicy szybciej i lepiej docierają do ważnych dla nich danych i informacji.
Dzielmy się, nie tylko w czasie Świąt Bożego Narodzenia, którego popularnym symbolem jest Święty Mikołaj czy dodatkowe, puste nakrycie przy stole wigilijnym. Dzielenie się, w tym także danymi i wiedzą, bezsprzecznie ubogaca. I tego, który daje i tego, który otrzymuje.
Gdziekolwiek jestem i robię zdjęcia telefonem (a lubię robić zdjęcia z myślą o blogu, wykładach popularnych i kursowych na Uniwersytecie), to udostępniam je także na mapach Google. Jeden ze sposób upowszechniania wiedzy i dzielenia się zasobami.
Człowiek jest istotą społeczną i wspólnotowość ma głęboko zapisaną w "genach".
Notka o autorze: Prof. dr hab. Stanisław Czachorowski jest biologiem, ekologiem, nauczycielem i miłośnikiem filozofii przyrody, pracownikiem naukowym Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Niniejszy wpis ukazał się na jego blogu Profesorskie Gadanie. Licencja CC-BY.