Z dużym zainteresowaniem przyglądam się dyskusji dotyczącej oczekiwanych praw i autonomii deklarowanych przez kolejne rzesze młodych. To już nie tylko upominanie się o rzecznika praw ucznia, który miałby istotny wpływ na organizację pracy szkoły, pracę nauczycieli oraz pozycję uczniów. To również tworzenie organizacji badających kondycję psychiczną uczniów oraz recenzującą przepisy prawa oświatowego. Młodzi zauważyli, że mają wpływ i że mogą się skutecznie upominać o swoje prawa.
Asertywność i odpowiedzialność
Wolter powiedział przed laty znamienne słowa: Nie zgadzam się z tobą, ale zawsze bronił będę twego prawa do posiadania własnego zdania. Na temat wolności, w tym wolności sumienia, słowa i przekonań powiedziano przedtem i potem znacznie więcej. Kiedy jednak stajemy na szkolnym podwórku wydaje się, że przytoczona teza jest szczególnie ważna. Mówi o tym, że mamy prawo mieć swoje zdanie i o tym, że inni też mają do tego prawo. Tymczasem w szkole to wcale nie jest takie oczywiste. I to wcale nie dlatego, że nauczyciele narzucają swoje opinie uczniom. Problem z brakiem własnego zdania jest przede wszystkim powiązany ograniczeniami wolności słowa, jakie narzucają sobie sami młodzi. To oni dostosowują swoje opinie do poglądów głoszonych przez grupę. Ubierają się tak jak inni, oceniają dorosłych, jak ich równolatki, słuchają wybranej muzyki, oglądają te same filmy. Co więcej, pod wpływem presji swojej grupy podejmują decyzje o życiu seksualnym, o korzystaniu z używek, o negowaniu zasad, które latami wpajali w nich ich rodzice. I gdzie tu wolność. Można by rzec, że najbardziej zniewolone umysły, to zaplątane głowy nastolatków, którym wydaje się, że nic nie mogą i że w związku z powyższym powinni przeciwko wszystkiemu się buntować. Jednocześnie pozostając tak bardzo podatni na rozmaite wpływy, że są ulubionym targetem tych, którzy żyją z tego, że potrafią nimi manipulować.
Problem polega na tym, że nie najlepiej w tej sytuacji radzą sobie osoby, które z urzędu powinny dobrze się młodzieżą komunikować. Kształtować ich poczucie prawa do wolności w powiązaniu z odpowiedzialnym podejmowaniem decyzji. Pogubiliśmy się z tą wolnością. Wielu nauczycieli podkreśla, że młodzi znają tylko swoje prawa całkowicie pomijając kwestie swoich obowiązków. Uczniowie z kolei twierdzą, że musza żyć w czasach, kiedy pozbawia się ich praw a egzekwuje jedynie obowiązki. I gdzie tkwi prawda? Wydaje się, że w pojęciu odpowiedzialności. Wolność zaczyna się i kończy tam, gdzie jest świadomość konsekwencji związanych z popełnianymi czynami. Inaczej nie mamy do czynienia z wolnością, ale z anarchią albo przemocą. Czyli dokładnie z tym, z czym spotykamy się dziś w szkole. I nie wydaje się, że winę za całokształt ponoszą jedynie nieodpowiedzialni młodzi ludzie. Wydaje się natomiast, że wina jest po obu stronach - bo się nie dogadują co do tego, co powinno ograniczać wolność. A gdy się nawet dogadają, to nie egzekwują tego konsekwentnie.
Ograniczenia powinny wynikać z wyższych konieczności. Choćby z praw innych, do tego, by mieć takie same prawa jak pozostali. Jeżeli więc zabraniamy przemocy psychicznej uczniów wobec uczniów, to powinniśmy za wszelką cenę wystrzegać się tego samego rodzaju presji na linii nauczyciel uczeń. Jeżeli zabraniamy korzystania z telefonów komórkowych podczas lekcji, sami też z nich nie korzystajmy. Jeżeli mówimy, że nie należy marnotrawić cudzego majątku, sami również staramy się maksymalnie wykorzystać czas lekcji, by uczniowie nie mieli poczucia straconego czasu. Wolność wynika też z poczucia szacunku dla drugiego człowieka. Każdy, kto liznął choć trochę wiedzy na temat podstaw komunikacji interpersonalnej wie, że nie wystarczy powiedzieć „Szanuję cię”, trzeba jeszcze powiedzieć to w taki sposób, by ten, do którego to mówimy, mógł rzeczywiście w to uwierzyć.
Kształtowanie postaw moralnych
Kształtowanie postaw moralnych na ogół zaczyna się od tego, co się dzieje w domach rodzinnych naszych uczniów. To tam kreowany jest określony system wartości, to tu rodzą się zręby odpowiedzialności za siebie i innych. Podstawowym warunkiem rozwoju postaw moralnych dziecka jest naśladownictwo. Dziecko, dzięki codziennemu obserwowaniu postaw oraz zachowań swoich rodziców, nabywa określone wzorce, które z czasem decydują o jego dalszym życiu. Im bardziej są one porywające i ciekawe, tym rozwój jest szybszy, a postawy reprezentowane przez dorastającego młodego człowieka coraz bardziej interesujące i godne pochwały. Proces wychowawczy bez autorytetu dorosłych jest w zasadzie niemożliwy. Powoduje, że dziecko, które ma być wychowywane pozostaje osamotnione wobec wyzwań otaczającego go świata, a w szczególności pokus kreowanych różnych „interpretatorów” prawd i zasad właściwego funkcjonowania. Podobny do rodzicielskiego wpływ na postawy oraz zachowania dzieci mają nauczyciele. Tu również pojawia się możliwość kształtowania odpowiedniego kośćca moralnego, który z czasem może uchronić przed mniejszymi lub większymi omyłkami powiązanymi z uleganiem rozmaitym, niczym nieograniczonym potrzebom czy bodźcom. Właściwy wymiar odpowiedzialności podkreślać warto poprzez stosowanie oraz umacnianie zasad dotyczące sensu przestrzegania wybranych postaw, zachowań oraz wartości. By tak się działo samemu trzeba być jednak w jak największym porządku. Trzeba być niepodważalnym dowodem na sens przestrzegania raz przyjętych norm i procedur. To jednak nie jest łatwe.
Co gorsza, autorytet bardzo często bywa mylony z postawą autorytatywną. Postawa autorytatywna wydaje się być bardzo atrakcyjna, ponieważ przy jej pomocy można zmusić innych do chwilowego posłuchu. Problem polega na tym, że taka postawa nie wychowuje. Daje co najwyżej złudzenie skuteczności oddziaływania. Odbiera wolność i w gruncie rzeczy uczy, że tylko przemoc jest sposobem na rozwiązanie wszelkich problemów. W efekcie młodzi decydują się przestrzegać tylko tych zasad, które są im skutecznie narzucone. W przypadku jednak pozostawania ich bezpośredniej kontroli, robią po prostu co chcą. Zwłaszcza, że ich zachowanie wspiera naganna presja mediów, promująca z jednej strony negatywne wzorce idoli pokazywane w sposób sprawiający wrażenia niezwykle atrakcyjnych.
Kształtowanie postaw obywatelskich
Na całość nakładają się reprezentowane przez młodych postawy społeczne. Te mają z reguły związek z poglądami i opiniami poszczególnych osób. W przypadku uczniów kształconych w polskiej szkole powinny być zgodne z ideą demokracji, pokoju i przyjaźni między ludźmi różnych narodów, ras i światopoglądów. Powinny potwierdzać sens otwartej postawy na świat i na innych. Nie powinny mieć charakteru nacjonalistycznego, homofonicznego ani odnoszącego się do jakiegokolwiek poczucia wyższości wobec innych. Czy jednak tak jest rzeczywiście? Co zrobić z powszechnym w wielu miejscach antysemityzmem, mizoginizmem czy homofobią? Co zrobić z fundamentalistycznym wręcz podejściem do dogmatów wiary? Co z brakiem jakiegokolwiek otwarcia na dyskurs umożliwiający obronę własnego zdania?
Kształtowanie postaw obywatelskich, to umożliwianie formułowania i obrony własnych priorytetów. Młody człowiek stanie się aktywnym obywatelem tylko wówczas, kiedy broniąc swoich racji, będzie musiał również zapłacić za te, które były sprzeczne z przekonaniami oraz systemem wartości reprezentowanymi przez większość, które były reprezentowane lub bronione w sprzeczności zobowiązującym prawem. Młody człowiek nie stanie się obywatelem, kiedy otrzyma do dyspozycji jedynie słuszny zestaw praw i obowiązków oraz jedynie dopuszczalnych zachowań. Kiedy albo się odgórnym zasadom podporządkuje i albo pełen obojętności zrezygnuje ze swych własnych potrzeby, albo – jeszcze gorzej - koniunkturalnie przyłączy się do aktualnie silnych i głosem neofity wykrzykiwać będzie, że trzeba tylko tak, a nie inaczej i że jedynie to dla jest najlepsze, właściwe i słuszne.
Notka o autorze: Jarosław Kordziński – obserwator rzeczywistości edukacyjnej w Polsce i na świecie. Autor, między innymi wydanej w 2022 roku przez Wydawnictwo Wolters Kluwer książki „Edukacja wyzwolenia szkól i nauczycieli”.