Można powiedzieć, że edukacja publiczna jest podstawowym problemem społecznym. Choć zazwyczaj rządzący nie dostrzegają tego problemu. Bo przecież wszystko działa. Jest takie powiedzenie w świecie anglosaskim: „nie pozwól sobie nigdy na zmarnowanie głębokiego kryzysu”. Kryzys zmusza do myślenia i przewartościowania sposobu postępowania i szukania nowych rozwiązań. Pandemia, której doświadczamy jest kryzysem także dla/w systemie oświaty. Jest istotne, abyśmy nie przeszli do porządku dziennego nad tym, co działo się przed wakacjami w oświacie i pomyśleli, co zmienić. To jest realne wyzwanie dla polskiej oświaty - mówił prof. dr hab. Lech Mankiewicz podczas finału konferencji CN Kopernik "Pokazać - Przekazać online".
System oświaty istnieje po to, aby pomagać uczniom. To jest jego sens. Dlatego warto przemyśleć, co się działo w szkołach podczas wymuszonej izolacji. Trzeba zobaczyć ten proces zmian, który zachodzi na samym dole – w szkołach, w społeczności szkolnej.
Potrzebujemy głębokiej refleksji. Wiele osób szukało podczas etapu edukacji zdalnej odpowiedzi już na pytanie, jak najlepiej i najskuteczniej pomóc uczniom. To, co zostało wypracowane przez kilka miesięcy, stanowi głęboką wiedzę i dorobek, który powinien być nadal analizowany i za którym powinny pójść jakieś zmiany.
Powinniśmy rozmawiać o zmianie w szkolnictwie. Najważniejsza zmiana, do której powinniśmy się ustosunkować, zaszła jeszcze przed rozpoczęciem pandemii. To dramatyczne przyspieszenie związane z rozwojem technologii cyfrowych. One zaczęły docierać na szeroką skalę do każdej dziedziny życia społecznego, także do edukacji. To, co się też zmieniło, to rola systemu edukacji – w XX w. odgrywał on rolę statyczną. Po prostu co roku wypuszczał na rynek określoną grupę osób wykształconych pod pewnym kątem oczekiwań gospodarki i społeczeństwa. Ten czas zdaje się skończył. Cały okres edukacji młodego człowieka od szkoły podstawowej po uniwersytet nie wystarcza dziś do tego, żeby zbudował on w sobie zasoby wiedzy i umiejętności zapewniające stabilne, szczęśliwe i bezpieczne życie.
Dziś nie można już bazować jedynie na tym, co się wyniosło ze szkoły. Uczenie się przez całe życie to potrzeba i wyzwanie, z którym każdy z nas w zasadzie ma do czynienia. O ile chce się rozwijać. Coraz częściej musimy się doszkalać i możemy to w łatwy sposób robić, korzystając z kursów w Internecie. To uzupełnianie wiedzy jest niezbędne, aby mieć pracę i pracować w długim okresie. Zmienia się zatem sens szkoły. Szkoła XIX-XX wieczna powstała, aby przygotować młodych do życia w świecie rewolucji przemysłowej i przemian społecznych, które budowały nowoczesny świat. I tamta szkoła spełniła swoje zadanie, co by o niej nie mówić. Ale dziś świat rozwija się w innym kierunku albo w wielu kierunkach jednocześnie. Co to oznacza? Szkoła na razie jedzie dalej prosto. Ale powinna skręcić w tym samym kierunku, w którym podąża świat. Pewne procesy dzieją się już w szkołach, głównie oddolnie. Jest dużo nauczycieli, którzy już starają się wykraczać poza sztywne ramy encyklopedycznej wiedzy, która była charakterystyczna dla szkoły minionej epoki. Co jeszcze? Szkołę możemy skończyć, ale edukacji nigdy nie powinniśmy. Nie można bać się uczyć – powinniśmy chcieć się uczyć i doszkalać. I że każdy z nas, musi się tego nauczyć samodzielnie i samodzielnie dbać o ten rozwój.
Czego potrzeba uczniom? Do czego powinniśmy ich przygotować? Uczenie się i myślenie wcale nie jest sprawą prostą. Uczenie się, to stała konfrontacja z nowym i nieznanym. To wymaga odwagi, umiejętności gospodarowania swoimi talentami, radzenia sobie z błędami, wykorzystywania tych błędów. Nasze zawodowe życie składa się najczęściej z popełniania błędów. Poprawiania ich raz, drugi, trzeci, aby w końcu osiągnąć oczekiwany rezultat. Nie jest to łatwe. Szkoła musi pomóc naszym dzieciom przygotować się na taki wysiłek, rozwijać wytrwałość i determinację. Musi budować w nich odwagę do tego, aby się mylić. W języku angielskim jest taki akronim FAIL (od: first attempt in learning). Oznacza jednocześnie niepowodzenie, porażkę, ale w rozwinięciu oznacza – pierwsze podejście w uczeniu się. Przecież każdy z nas wielokrotnie się wywracał, dopóki się w końcu nie nauczył. Świat (i nowa rola szkoły) stawia poważne wyzwania przed nauczycielami i uczniami.
Pandemia zmusza nas do myślenia o zmianie, do przeniesienia się z wieloma aktywnościami w świat technologii. Także z edukacją człowieka. Na szczęście internet jest pełen wartościowych zasobów i ciągle powstają nowe. Sieć wirtualnych uniwersytetów pozwala dziś każdemu rozwijać się niemal w dowolnym kierunku. Mamy do dyspozycji fantastyczne narzędzia – technologie, które trzeba nauczyć się wykorzystywać do rozwoju. Sama technologia nie jest wiele warta, nauczmy się jej używać, aby się intelektualnie wzbogacać. Także w szkołach. Edukacja cyfrowa może wzbogacać proces uczenia się z wykorzystaniem różnych narzędzi. Stwarza ogromne pole możliwości. Pierwsza z nich to zerwanie z jednością miejsca i czasu, charakterystyczną dla szkoły murowanej. Uczniowie mogą się dziś uczyć w takich miejscach i w takim czasie, w którym jest im wygodnie i w którym najlepiej mogą się skupić (ta elastyczność ma wielorakie znaczenie, np. w rodzinach wielodzietnych, gdzie liczba urządzeń komputerowych może być ograniczona i nie da się jednocześnie korzystać z nich przez wszystkich uczniów).
Nie jest sensowne wymagać obecności wszystkich dzieci w tym samym czasie online. Tak się nie da. Nie zawsze czas wyznaczony przez szkołę będzie tym, w którym uczeń może się skupić. Mogą po prostu nie mieć odpowiednich warunków do uczenia się. Edukacji na odległość nie możemy układać tak samo jak stacjonarnej.
Pozostaje też realny problem sprzętu. Jeśli uczniowie nie mają w domach swoich laptopów (a większość jednak nie ma), to spróbujmy budować w szkołach naukę z wykorzystaniem komórek. W internecie są fenomenalne zasoby edukacyjne także na urządzenia mobilne, więc korzystajmy z nich.
Warto także wspomnieć o indywidualizacji nauczania, która też wiąże się z edukacją cyfrową. Każdy z moich uczniów jest inny. Różnice są duże. Nie można każdemu dawać tego samego i tego samego wymagać. Zasoby sieci pozwalają przygotować zróżnicowane zadania dla ucznia, zgodne z jego potencjałem i możliwościami. Technologia może zapewnić wsparcie każdemu i każdemu odpowiednie do jego/jej potrzeb. Dzieci mają różny potencjał (i sytuacje życiowe) – nie możemy oczekiwać, aby na znak nauczyciela stawali się mistrzami danego przedmiotu. Do wszystkiego trzeba dojrzeć. Może nie dziś, ale dopiero za 2 lata dojrzeją do zrozumienia danego zagadnienia? Łatwo można popełnić pedagogiczny błąd. Jeśli ja zrażę do mojego przedmiotu tych, którzy w danym momencie mają mniejszy potencjał do rozumienia tych zagadnień, mogę im zrobić krzywdę na całe życie. Dlatego powinniśmy różnicować nauczanie. Za pomocą cyfrowych narzędzi możemy dopasować narzędzia i zasoby do każdego ucznia i miejsca, w którym się znajdują. Powinniśmy podjąć próbę zrozumienia, dlaczego uczeń potrafi rozwiązań jedno zadanie, a inne nie. Trzeba znaleźć drogę do tego, aby ich przekonać, żeby zrobili pierwszy krok, a potem następny. Choć nie jest to łatwe. Wiemy o tym dobrze – choćby jak trudno jest przekonać ucznia, żeby zaczął nagle mówić po angielsku. Szukajmy zrozumienia sytuacji, w których się znajdują nasze dzieci.
Mamy nowe zadania i wyzwania. Trzeba nauczyć dzieci korzystania z cyfrowych metod edukacji. Jest to o tyle ważne, że to będzie ich przyszłość – będą musieli z tego korzystać przez całe życie. Jeśli nie nauczymy ich w szkole i na studiach, to nie damy im szansy samodzielnego rozwijania się i dokształcania. Powinniśmy pomóc uczniom w rozwoju – o perspektywie ucznia musimy myśleć właśnie w szkole publicznej. I tu mają do odegrania wielką rolę nauczyciele. Zawód nauczyciela jest niezwykle dynamiczny – to pokazała pandemia. Odkryła, że każdy nauczyciel może i powinien być architektem ludzkich dusz i umysłów.
Na koniec chciałbym zainspirować do nowego sposobu myślenia, którego potrzebujemy w edukacji. Naszym obowiązkiem jest pomóc dzieciom w rozwoju. To trochę jak podróż w nieznane. Jak Krzysztof Kolumb musimy wypłynąć na spotkanie nowego. Zmiana w świecie, której doświadczamy jest faktem i nikt o zdrowych zmysłach nie może temu zaprzeczyć. Aby szkoła nadal mogła pełnić funkcję społeczną kształcenia młodych ludzi, ta szkoła musi się zmienić. Istotne jest też kto może dokonać w szkołach zmiany. Przecież na wyprawę Kolumba nie wypłynęli królowie. Analogia jest wyraźna. Rewolucja w edukacji nie zacznie się w gabinetach ministra. Zmianę w edukacji mogą wypracować „marynarze” edukacji, czyli nauczyciele, rodzice, uczniowie. Najlepiej zbudować tę edukacyjną „karawelę” w grupie, nie samemu. Potem wypływajmy i nie bójmy się żeglować w nieznane. Jest nas wielu, którzy w taki rejs chcą się udać, zatem współpracujmy. I nie dajmy się zwieść mitowi, że w każdym miejscu w kraju edukacja powinna wyglądać tak samo. Nie musi i nie powinna.
Potrzebujemy refleksji. Jesteśmy architektami przyszłości. Budujmy te okręty edukacji i wypływajmy bez stresu i lęku, że mamy dopłynąć w nieznane. Ważne abyśmy umieli odnaleźć się w tej zmianie, projektować i prototypować nowe rozwiązania. Mamy do wiele możliwości, możemy korzystać z różnych metod i narzędzi, wspiera nas technologia cyfrowa. Korzystajmy z bogactwa zasobów edukacyjnych w internecie. Nieznane lądy edukacji czekają. Życzę odwagi i siły w tym nowym roku szkolnym, abyśmy sprostali zadaniu, które stoi przed systemem edukacji.
***
Wystąpienie prof. Lecha Mankiewicza dostępne jest tutaj:
Niniejszy artykuł opracowany został na podstawie wystąpienia prof. Lecha Mankiewicza podczas konferencji Pokazać – Przekazać online w dniu 26.08.2020. Edunews.pl był jednym z partnerów medialnych konferencji.