Uczenie się we własnym, spokojnym tempie, smakuje najlepiej i najlepsze przynosi efekty. Niestety współczesne systemy oświaty nie dają takiego komfortu. Krótkie lekcje, dzwonek, następna lekcja, dzwonek – uczeń pędzi do szkoły, aby zdążyć na pierwsze zajęcia, a potem goni z klasy do klasy, w pogoni za tzw. wykształceniem. Po lekcjach czeka go kolejne wyzwanie, aby zdążyć na zajęcia pozalekcyjne. Czy musimy uczyć się w szalonym tempie?
Może czas najwyższy już skończyć z McEdukacją? Jednym z gości specjalnych 3 Kongresu Polskiej Edukacji był Carl Honore, kanadyjski dziennikarz i pisarz, autor książki, która ukazała się niedawno na polskim rynku „Pod presją. Dajmy dzieciom święty spokój!”. Jest on także uczestnikiem światowego Ruchu Powoli (Slow Movement), który postuluje zerwanie z szalonym tempem w edukacji (który to proces ma wiele podobieństw do przygotowywania hamburgera w restauracji typu fast-food) i skupienie się przede wszystkim na kształceniu umiejętności odpowiedzialnego i zrównoważonego zachowania w złożonym współczesnym świecie (Slow Schools).
„Nasz świat pędzi naprzód. W sali gimnastycznej obok mojego zamieszkania w Londynie pojawiło się ogłoszenie „Speed-Joga”. Szok! Dokąd tak pędzimy?” - pytał Carl Honore podczas 3 Kongresu Polskiej Edukacji. I po co tak pędzimy?
Kultura życia na wysokich prędkościach jest niezdrowa. To nam szkodzi – mówił Honore. Zauważył, że na szczęście coraz więcej osób zwalnia w swoim życiu. Zwalniając odkrywają, że wiele rzeczy robią lepiej, dokładniej, że bardziej cieszą się życiem, że lepiej śpią, lepiej się odżywiają itp. „Szybko nie zawsze oznacza dobrze” – zauważył – musimy zwolnić, przy czym Slow oznacza „odpowiednią prędkość” (samemu to sobie określamy).
Slow jest w szczególności potrzebne w odniesieniu do rozwoju naszych dzieci. Ich życie jest nieraz zawłaszczone przez dorosłych, którzy „w imię dobra dziecka” realizują swoje szalone pomysły i fantazje. Wychowanie doskonałego dziecka – marzenie wielu rodziców – coraz częściej przypomina taśmę produkcyjną, na której dziecię zostaje siłą umieszczone i poddawane jest kolejnym eksperymentom i udoskonaleniom. Tak się dzieje i w domach i w szkołach. „W Anglii pojawił się pomysł, żeby doradztwo zawodowe zaczynać świadczyć już dzieciom w wieku 5 lat.” – mówił Honore. To nie ma sensu!
Okazuje się, że wysoka presja na dziecko nie przynosi dobrych efektów w jego rozwoju. Wiele rzeczy, które dorośli narzucają dzieciom okazuje się im przynosić wręcz szkodę. Na przykład zbyt intensywne ćwiczenia fizyczne przekładają się potem na częstsze poważne kontuzje w życiu dorosłym (przeforsowanie układu kostnego w wieku szkolny – możliwe kłopoty z chodzeniem już w wieku średnim).
„Dajmy dzieciom święty spokój. To jest magiczny czas, pozwólmy im się rozwijać w harmonii.” – mówi Honore. Rodzice często nie mają pojęcia o tym, co dzieje się w mózgu dziecka. Myślą, że jakaś aktywność dziecka to (ich zdaniem) czysta strata czasu, a tymczasem okazuje się, że właśnie wówczas mózg dziecka pracuje tak intensywnie, jak przy żadnym innym zadaniu, aktywności, a nawet edukacyjnych filmach. „Używajmy wyobraźni. I pozwólmy naszym dzieciom jej używać.” – przekonuje Honore.
Od czego zacząć zmianę? Od wstrzymania nadmiernej stymulacji mózgu dziecka. „Najmłodsze dzieci wcale nie potrzebują dodatkowej stymulacji, tylko troszkę potrzebują. Nie potrzebują iPadów czy edukacyjnych kreskówek typu Baby Einstein.” – mówi Honore. Są w domach rodzinnych tym przeładowane, dlatego często w Dolinie Krzemowej rodzice pracujący w tech-korporacjach wysyłają dzieci do szkół bez ekranów, np. szkół Montessori. „Czasami trzeba wiedzieć, kiedy się wycofać i pozwolić im być sobą i bawić się samemu”. Mniej presji, mniej interwencji rodzicielskiej, mniej planowania nieswojego życia – to postulaty Honore.
Kreatywność, której tak oczekujemy od dzieci i młodzieży potrzebuje wolności, radości i zabawy. Trzeba się też przyzwyczaić – na pewne zadania naprawdę potrzeba więcej czasu. Presja czasowa jest dobra tylko do pewnego momentu, a potem zaczynają się kłopoty. Honore podaje przykład ze szkół w Edmonton w Kanadzie. W jednej ze szkół nauczyciel wprowadził na początku każdego dnia 30 minutowe zajęcia, które nazwał „Bored-Games” (gry dla znudzonych). Przez pierwsze dni dzieci miały problem, bo nic nie było narzucone w tym czasie – mogły same wybierać. W ciągu kilku dni zajęcia te stały się najbardziej lubianymi w szkolnym planie, bo mogła na nich zakwitnąć kreatywność. Nauka w szkole to ma być podróż odkrywania, a nie gonitwa za wskaźnikami i normami.
Jednym z najbardziej cenionych szkół w Wielkiej Brytanii jest Eton College. Władze tej szkoły zmieniły strategię – uznali, że ich wychowankowie za szybko się uczą, a to oznacza, że zbyt pobieżnie. Uznały: musimy zwolnić, bo na nic im ta wiedza – gubią istotne rzeczy.
Podobne podejście spotkamy na Uniwersytecie Harvarda, jednej z najlepszych uczelni świata. Nowi studenci otrzymują list od władz uczelni, którego tytuł jest wymowny: Slow Down (Zwolnij) a jego przesłanie brzmi: „Wiemy, że przychodzicie z rodzin, w których rozwijaliście się pod wielką presja. Musicie teraz zwolnić. Musicie teraz, w Harvardzie, zacząć smakować czas.”
Nie ma uniwersalnej formuły – każdy z nas sam musi poszukać równowagi. Każde dziecko, rodzic, rodzina – są unikalni. Znajdźmy równowagę – pierwszy krok to my, dorośli, zwalniamy. A potem nasze dzieci. Rozwijajmy się w odpowiednim tempie.
Tak, ja też byłem „hiper-rodzicem” – przyznaje Honore.
(Notka o autorze: Marcin Polak jest twórcą i redaktorem naczelnym Edunews.pl, zajmuje się edukacją i komunikacją społeczną, realizując projekty społeczne i komercyjne o zasięgu ogólnopolskim i międzynarodowym. Jest również członkiem grupy Superbelfrzy RP).