Lego przygoda

fot. Joanna Krzemińska

Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

Wakacje. Dla niektórych czas błogiego lenistwa, dla innych wytężonej pracy. Która droga lepsza? To zależy tylko od tego, czego nam akurat trzeba. Tak się jednak składa, że dla mnie jedno przeplata się z drugim. Ot, taka przygoda!

Kto by się spodziewał, że wakacyjne dni będą tak szybko mijać? No jasne, każdy! Cieszę się jednak, że letni czas przynosi nowe pomysły (choć niełatwo się zmobilizować, żeby je opisać, oj niełatwo). Najlepsze jest jednak to, że powstają one „całkiem przy okazji”. Tak własnie było i tym razem.

Przygoda, przygoda…

Tuż przed wyjazdem na zasłużony odpoczynek przeglądałam zdjęcia znajomych, zamieszczane w mediach społecznościowych. No wiecie, powinnam pakować walizki, ale jakoś nie składało się. Wśród nich znalazłam coś, co mnie zainspirowało do własnych działań (dzięki Apanaski za ten trop). Zdjęcia ludzików lego w różnych okolicznościach przyrody. Przejrzałam pudła moich prywatnych dzieci, znalazłam kilka odpowiednich drobiazgów, dopakowałam walizki i już byłam gotowa do podjęcia nowego wyzwania.

Zabawy z aparatem są jednym z moich ulubionych zajęć w wolnym czasie. Dlaczego zatem nie poeksperymentować z nowymi modelami? Tuz po stawieniu się na miejscu, wyciągnęłam aparat, otworzyłam skrzynkę z drobiazgami i…. okazało się, że Panienka wyjęła z bagażu wszystkie swoje lego dziewczynki (a zaplanowałam, że na zdjęciach będzie para, całkiem jak para moich pociech). Jak to się mówi: plan, planem a życie, życiem.

Ponieważ nie zwykłam załamywać się przy okazji takich drobnych niedogodności, ochoczo zabrałam się za pracę z dostępnym materiałem. Zdjęć powstało całkiem sporo, szybko jednak okazało się, że pozornie idealni modele, wcale do takich nie należą (kto by pomyślał, że światło tak się będzie odbijało w ich żółtych buźkach). Tak, czy owak udało się zebrać małą kolekcję (a nawet przygotować króciutki film poklatkowy).

Pomysł na pierwsze lekcje

I co dalej z tymi fotkami? Otóż, wymyśliłam już dla nich kilka zastosowań. Doskonale sprawdzą się już na pierwszych zajęciach po wakacjach.

1. Każdy z uczniów losuje jedna kartę ze zdjęciem. Na jej podstawie opowiada krótką historyjkę, która mogła być udziałem postaci ze zdjęcia. Koniecznie musi wpleść wylosowany obrazek do opowieści (w zmodyfikowanej wersji opowiada swoją historyjkę z wakacji, do której włącza wylosowany obrazek).

2. Młodzi ludzie siedzą w grupach. Każda z grup losuje pakiet pięciu- sześciu obrazków. Zadaniem uczestników jest ułożenie historyjki, w której ilustracje będą układały się w ciąg przyczynowo-skutkowy. Mogą dodać chmurki z napisami i „wyprodukować” w ten sposób coś na kształt mini-komiksu (dobrze jest dysponować dymkami dialogowymi typu post-it, by móc je później odkleić).

3. Uczniowie siedzą w kręgu. Kolejno losują obrazki. Zadaniem każdej z osób jest opowiedzieć o emocjach, które odczuwa bohater przedstawionej scenki. Młodzi ludzie mogą skoncentrować się na jednym, dwóch uczuciach, ale powinni uzasadnić, dlaczego ich bohater czuje się ich zdaniem tak, a nie inaczej (albo: jak mógłby się czuć w przedstawionej sytuacji).

4. Dzieciaki losują po jednym z obrazków. Zadaniem każdego z nich jest opisanie tego, co na nim widzi. Dobrze byłoby włączyć terminologię właściwą sztukom plastycznym (np. pierwszy plan, dalszy plan, paleta barw). Dzięki takie zabawie nie tylko utrwalamy opis przedmiotu/osoby, ale również wiedzę związaną z kompozycją dzieła sztuki.

Wiecie, co jest jednak najlepsze w scenkach z ludzikami lego? To, że możecie poprosić, by Wasi uczniowie uczestniczyli w rozszerzaniu kolekcji i wykonali własne zdjęcia. Sądzę, że to ogromna frajda, gdy inne dzieci pracują z materiałem przygotowanym przez koleżanki lub kolegów z klasy.

Ciekawa też jestem, jakie inne zastosowania zaproponujecie dla tak przygotowanych materiałów. Rzecz jasna, moje zdjęcia można <pobrać> i dowolnie wykorzystać. Dajcie znać, czy się skusicie! Jaka przygoda Wam się przydarzy?

 

PS Gdybyście chcieli, jak zrobić film poklatkowy, podobny do mojego, zajrzyjcie <tu>.

 

Notka o autorce: Joanna Krzemińska jest nauczycielką języka polskiego w Szkołach Prywatnych "Mikron" w Łodzi. Prowadzi własny blog edukacyjny Zakręcony Belfer, w którym ukazał się niniejszy artykuł. Należy do społeczności Superbelfrzy RP. Licencja CC-BY.

 

Jesteśmy na facebooku

fb

Ostatnie komentarze

Gość napisał/a komentarz do Na zastępstwach
W punkt.
Ppp napisał/a komentarz do Czas na szkołę doceniania
Pytanie podstawowe: PO CO oceniać? Większość ocen, z jakimi się w życiu spotkałem, nie miało żadnego...
Robert Raczyński napisał/a komentarz do Brak chętnych do nauczania w szkołach
W żaden sposób nie negowałem potrzeby, czy wręcz obowiązku kształcenia nauczycieli. Niestety, kontyn...
Generalnie i co do zasady ok. 30% ocen jest PRZYPADKOWYCH - częściowo Pani opisała, dlaczego. Jeśli ...
Maciej Sysło napisał/a komentarz do Brak chętnych do nauczania w szkołach
W odpowiedzi na sarkastyczny ton wypowiedzi Pana Roberta mam jednak propozycję. Jednym z obowiązków ...
Robert Raczyński napisał/a komentarz do Brak chętnych do nauczania w szkołach
Jeśli pominąć ideologiczne ozdobniki, problem z brakiem nauczycieli wynika z faktu, że wiedza przest...
Ci dorośli kiedyś chodzili do szkoły (niektórzy całkiem niedawno) i ktoś porozdawał im matury. Suger...
Sławomir napisał/a komentarz do Urządzimy młodym nowy, wspaniały świat
Ciekawa polemika. Zauważam, być może błędnie, kontrast między podejściem dialektycznym (Pana, Panie ...

E-booki dla nauczycieli

Polecamy dwa e-booki dydaktyczne z serii Think!
Metoda Webquest - poradnik dla nauczycieli
Technologie są dla dzieci - e-poradnik dla nauczycieli wczesnoszkolnych z dziesiątkami podpowiedzi, jak używać technologii w klasie