Współczesna telewizja jest kompletnie inna niż ta, którą znamy z lat 90-tych. Po pierwsze inna technologicznie. Obraz stał się wyraźniejszy, bardziej barwny, o szerszym niż dotąd formacie. Po drugie oferta programowa jest nieporównywalnie bogatsza niż 10-15 lat temu. Po trzecie zmienia się nie tylko technologia i oferta, ale również sposób korzystania z odbiorników telewizyjnych.
Korzystanie z telewizji wymaga dziś większego zaangażowania odbiorcy w dokonywanie wyborów programowych, zaś wszystkie trzy wymienione symptomy telewizyjnej zmiany technologicznej wymagają od nas nowych inicjatyw w edukacji społecznej i szkolnej. Potrzebę takiej edukacji wymuszą również zmiany związane z powszechnym zastąpieniem telewizji analogowej cyfrową.
Dlaczego potrzebujemy takiej inicjatywy? Latem 2008 r. mieliśmy drobną zmianę lokalizacji głównego nadajnika dla Warszawy. Zrezygnowano z emisji sygnału z Pałacu Kultury i Nauki, a główną antenę przeniesioną do miejscowości Łazy na południe od Warszawy. Mimo informacji i komunikatów w telewizji, witryn internetowych i ulotek, wielu mieszkańców miało kłopoty z dostosowaniem się do tej drobnej technicznie zmiany. To, co nas czeka w najbliższych latach będzie nieporównywalnie większą rewolucją technologiczną niż kłopotliwa, jak się okazało, zmiana lokalizacji nadajnika. Bez odpowiedniego programu edukacji społecznej trudno będzie przygotować odbiorców telewizji. Ta wielka technologiczna zmiana to telewizja cyfrowa. Polska zobowiązała się wprowadzić ją do 2012 r. jako jeden z ostatnich krajów UE. W USA zmiana ta nastąpi z dn. 1 stycznia 2009 r. Niebawem także w Wielkiej Brytanii. To oznacza m.in. powszechną wymianę odbiorników na cyfrowe, dekodery do odbioru telewizji w domach. To oznacza większy niż dotąd wybór kanałów i konieczność sprawnego poruszania się po ofercie programowej. Czy jesteśmy na to gotowi? Niestety nie, bo też nikt o to jeszcze nie zadbał.
Podczas ćwiczeń ze studentami specjalizacji edukacyjno-medialnej na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie bezskutecznie szukaliśmy w Internecie informacji na temat tej technologicznej zmiany w Polsce. Poza kilkoma artykułami publicystycznymi o tym, że Polska chce jak najdłużej opóźnić wprowadzenie technologii cyfrowej(!), nie znaleźliśmy nic. To z pewnością potwierdza nasze nieprzygotowanie i brak polityki informacyjnej nie mówiąc już o programie edukacji społecznej w tym zakresie. A o potrzebie takich działań informowała już m.in. Polska Izba Komunikacji Elektronicznej we wrześniu br. na spotkaniu Forum Edukacji Medialnej w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji.
Ze wspomnianymi studentami edukacji medialnej udało nam się wypracować kilka najważniejszych elementów takiego programu cyfrowej edukacji telewizyjnej. Po pierwsze edukacja dorosłych 50+. To oni będą grupą najbardziej nieprzygotowaną na zmianę. Młodsi odbiorcy częściej korzystający z Internetu, kanałów telewizji internetowej, platform audiowizualnych jak YouTube, szybciej dostosują się do zmiany. Nowa telewizja będzie bardziej będzie przypominała Internet z całym dobrodziejstwem interaktywności. Taki program edukacji powinien wiązać się z dwoma najważniejszymi kwestiami. Po pierwsze edukacja technologiczna, dotycząca samego sprzętu i umiejętności posługiwania się nim. Po drugie edukacja medialna zorientowana na dokonywanie świadomych wyborów oferty programowej. Idea video on demand (VOD) jest znana od co najmniej 10-lat. Zaniedbania w zakresie edukacji medialnej w szkołach sprawiły, że o tej idei czy nawet samej nazwie nie słyszeli nawet moi studenci(!). A są to terminy kluczowe dla technologicznej zmiany w telewizji. Oglądanie na życzenie - bo to właśnie oznacza skrót VOD - będzie wymagało większego zaangażowania odbiorcy. Telewizja będzie wielką biblioteką programów do wyboru. Widz będzie musiał wybrać z tej bogatej oferty to, co chce oglądać. A to znaczy, że będzie to widz aktywny i świadomy tego, co chce od mediów. Zastąpi bierną postawę oglądania jak leci określaną przez Anglików jako coach potato – „kanapowy ziemniak”, widz leżący na kanapie, przełączający kanały i zajadający się chipsami.
Co do młodszych odbiorców najwłaściwszą metodą byłoby umieszczenie w szkolnym programie wychowania do mediów elementów związanych z telewizją cyfrową i kształtowaniem podstawy selektywnej u odbiorców. Problem w tym, że takiej medialnej edukacji w szkołach prawie nie ma, a Ministerstwo Edukacji Narodowej, poza ogólnym zapisem w preambule nowych podstaw programowych, nie widzi konieczności takiego przedmiotu, mimo postulatów środowiska pedagogów(!). Warto zauważyć, że programy społecznej edukacji medialnej realizują komercyjni nadawcy i dostawcy usług jak Canal+, prowadzący projekt „Media Starter” czy Telekomunikacja Polska i jej „Bezpieczne media”. Ale już TVP nie podejmuje takich działań (dlaczego?).
Jesteśmy nieprzygotowani na cyfrową rewolucję w telewizji. Co więcej nikt jak dotąd nie myśli o społecznym programie w tym zakresie.
Dlaczego potrzebujemy takiej inicjatywy? Latem 2008 r. mieliśmy drobną zmianę lokalizacji głównego nadajnika dla Warszawy. Zrezygnowano z emisji sygnału z Pałacu Kultury i Nauki, a główną antenę przeniesioną do miejscowości Łazy na południe od Warszawy. Mimo informacji i komunikatów w telewizji, witryn internetowych i ulotek, wielu mieszkańców miało kłopoty z dostosowaniem się do tej drobnej technicznie zmiany. To, co nas czeka w najbliższych latach będzie nieporównywalnie większą rewolucją technologiczną niż kłopotliwa, jak się okazało, zmiana lokalizacji nadajnika. Bez odpowiedniego programu edukacji społecznej trudno będzie przygotować odbiorców telewizji. Ta wielka technologiczna zmiana to telewizja cyfrowa. Polska zobowiązała się wprowadzić ją do 2012 r. jako jeden z ostatnich krajów UE. W USA zmiana ta nastąpi z dn. 1 stycznia 2009 r. Niebawem także w Wielkiej Brytanii. To oznacza m.in. powszechną wymianę odbiorników na cyfrowe, dekodery do odbioru telewizji w domach. To oznacza większy niż dotąd wybór kanałów i konieczność sprawnego poruszania się po ofercie programowej. Czy jesteśmy na to gotowi? Niestety nie, bo też nikt o to jeszcze nie zadbał.
Podczas ćwiczeń ze studentami specjalizacji edukacyjno-medialnej na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie bezskutecznie szukaliśmy w Internecie informacji na temat tej technologicznej zmiany w Polsce. Poza kilkoma artykułami publicystycznymi o tym, że Polska chce jak najdłużej opóźnić wprowadzenie technologii cyfrowej(!), nie znaleźliśmy nic. To z pewnością potwierdza nasze nieprzygotowanie i brak polityki informacyjnej nie mówiąc już o programie edukacji społecznej w tym zakresie. A o potrzebie takich działań informowała już m.in. Polska Izba Komunikacji Elektronicznej we wrześniu br. na spotkaniu Forum Edukacji Medialnej w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji.
Ze wspomnianymi studentami edukacji medialnej udało nam się wypracować kilka najważniejszych elementów takiego programu cyfrowej edukacji telewizyjnej. Po pierwsze edukacja dorosłych 50+. To oni będą grupą najbardziej nieprzygotowaną na zmianę. Młodsi odbiorcy częściej korzystający z Internetu, kanałów telewizji internetowej, platform audiowizualnych jak YouTube, szybciej dostosują się do zmiany. Nowa telewizja będzie bardziej będzie przypominała Internet z całym dobrodziejstwem interaktywności. Taki program edukacji powinien wiązać się z dwoma najważniejszymi kwestiami. Po pierwsze edukacja technologiczna, dotycząca samego sprzętu i umiejętności posługiwania się nim. Po drugie edukacja medialna zorientowana na dokonywanie świadomych wyborów oferty programowej. Idea video on demand (VOD) jest znana od co najmniej 10-lat. Zaniedbania w zakresie edukacji medialnej w szkołach sprawiły, że o tej idei czy nawet samej nazwie nie słyszeli nawet moi studenci(!). A są to terminy kluczowe dla technologicznej zmiany w telewizji. Oglądanie na życzenie - bo to właśnie oznacza skrót VOD - będzie wymagało większego zaangażowania odbiorcy. Telewizja będzie wielką biblioteką programów do wyboru. Widz będzie musiał wybrać z tej bogatej oferty to, co chce oglądać. A to znaczy, że będzie to widz aktywny i świadomy tego, co chce od mediów. Zastąpi bierną postawę oglądania jak leci określaną przez Anglików jako coach potato – „kanapowy ziemniak”, widz leżący na kanapie, przełączający kanały i zajadający się chipsami.
Co do młodszych odbiorców najwłaściwszą metodą byłoby umieszczenie w szkolnym programie wychowania do mediów elementów związanych z telewizją cyfrową i kształtowaniem podstawy selektywnej u odbiorców. Problem w tym, że takiej medialnej edukacji w szkołach prawie nie ma, a Ministerstwo Edukacji Narodowej, poza ogólnym zapisem w preambule nowych podstaw programowych, nie widzi konieczności takiego przedmiotu, mimo postulatów środowiska pedagogów(!). Warto zauważyć, że programy społecznej edukacji medialnej realizują komercyjni nadawcy i dostawcy usług jak Canal+, prowadzący projekt „Media Starter” czy Telekomunikacja Polska i jej „Bezpieczne media”. Ale już TVP nie podejmuje takich działań (dlaczego?).
Jesteśmy nieprzygotowani na cyfrową rewolucję w telewizji. Co więcej nikt jak dotąd nie myśli o społecznym programie w tym zakresie.
Notka o autorze: Dr Piotr Drzewiecki, adiunkt w Instytucie
Edukacji Medialnej i Dziennikarstwa Uniwersytetu Kardynała Stefana
Wyszyńskiego w Warszawie. Dziennikarz, specjalista ds. edukacji
medialnej. Prowadzi internetowy serwis o wychowaniu do mediów Press Cafe.