Święta to czas rodzinnych spotkań przy wspólnym stole, czas kolęd i chwil spędzonych w gronie najbliższych. Nie da się jednak nie zauważyć, że wielu Polakom przy bożonarodzeniowym stole towarzyszy jeden dodatkowy gość – włączony non stop telewizor. A w nim to, co zwykle - odgrzewane po raz n-ty szlagiery, komedie romantyczne i biesiady.
Oczywiście nikogo nie zachęcamy do spędzania świąt przed telewizorem. Idealnie byłoby wykorzystać ten czas na wartościową zabawę lub rozmowy z dziećmi, na które zazwyczaj brakuje czasu w normalnym tygodniu pracy. Jednak faktem jest, że trzy wolne dni wielu z nas spędzi przez dłuższy lub krótszy czas przed telewizorem. A tam od wielu lat serwowane są te same filmy – w większość komedie romantyczne albo filmy akcji. Szkoda, że telewizja publiczna, o prywatnych już nie wspominając, nie wysiliła się choć trochę i nie zaproponowała kilku programów, które mogłyby zaciekawić całą rodzinę i przynieść jakieś edukacyjne korzyści.
Kevin nadal sam w domu
Symbolem telewizyjnego świątecznego marazmu jest zdecydowanie szlagier „Kevin sam w domu”, który od czasu wyprodukowania, czyli od 1990 roku, niepodzielnie króluje w bożonarodzeniowej ramówce. Mimo, że tytułowy rozrabiaka zdążył już dorosnąć i nabroić również w dorosłym życiu, co roku można bez trudu sprawdzić jak poradził sobie w domu i w Nowym Jorku. Oczywiście klonów Kevina było więcej, jak chociażby „Denis Rozrabiaka” czy Junior z „Kochanego urwisa”. Trudno się dziwić, że telewizja co roku serwuje te same programy. W zeszłorocznym badaniu TNS OBOP dla Dziennika spytano 800 Polaków, co chcieliby obejrzeć na święta. Zgodnie ze słynnym powiedzeniem z „Rejsu” większość z nich lubi te filmy, które już raz widziało. Na podium znaleźli się „Sami swoi”, „Przeminęło z wiatrem” i „Opowieść Wigilijna”. Według ekspertów komentujących wynik tych badań powtórki stały się swoistą tradycją. A widownia świąteczna jest ogromna – według szacunków w każdy świąteczny dzień, poświęcamy aż 4,5 godziny na oglądanie telewizji. I stąd te odgrzewane non stop kotlety...
Święta 2008
Co w takim razie można obejrzeć w tym roku w telewizji publicznej? Czas do kolacji wigilijnej popularna jedynka wypełni głównie telenowelami – 1584 odcinkiem „Klanu” oraz 1195 odcinkiem „Plebanii”. Potem można będzie obejrzeć dwie części „Świętej rodziny”, włoskiego filmu historycznego. Przed Pasterką czekają prawdziwe intelektualne wyzwania – najpierw „Powiedz tak”, czyli cukierkowa komedia o szukającej miłości organizatorce wesel, a potem komedia sensacyjna (z 1979 roku!) o bardzo świątecznej tematyce drugiej wojny światowej. Dwójka w tym czasie serwuje koncerty, teleturnieje oraz „Kochanego urwisa”, czyli kolejne wcielenie Kevina. Polsat pokaże Kevina w Nowym Jorku, ale w ten wieczór króluje niepodzielnie Hugh Grant i jego komedie romantyczne (też po raz któryś na wizji...).
Drugi dzień świąt, to w telewizji publicznej domena kolęd, filmów sensacyjnych oraz kabaretów. Po porcji telenowel można będzie obejrzeć transmisję z Watykanu i koncert kolęd, potem świąteczne wydanie programu „Jaka to melodia”, ale już wieczorem na widzów czeka ciężki wybór – na jedynce będą Piraci z Karaibów, a potem „Bestia” , natomiast na dwójce kabarety, w tym cały wieczór z Marcinem Dańcem. Dwie największe telewizje komercyjne postawiły na pewniaki – Polsat na „Epokę Lodowcową” i „Pokojówkę na Manhattanie (znów Jennifer Lopez), a TVN na nieśmiertelnego Shreka, oraz polską komedię „Vinci”.
Dla wytrwałych jest jeszcze drugi dzień świąt, ale tam również bez zmian. Będzie można zobaczyć tzw. kino familijne, czyli trzecią część przygód Kevina, „Charliego i Fabrykę Czekolady” oraz „Skok przez płot”. Ciekawa jest oferta wieczorna, która w założeniu miała chyba przypomnieć wszystkimi, że biesiadowanie dobiegło końca. Zobaczymy między innymi „Gwiezdne Wojny”, „Strażnika Teksasu – Próba Ognia”, „Godziny Szczytu II” z Jackie Chanem oraz „Orły Temidy”.
Nie trzeba wiele
Telewizje komercyjne mają święte prawo puszczać na swojej antenie dowolne filmy i programy – barometrem ich sukcesu jest bowiem oglądalność. Natomiast telewizja publiczna, finansowana jeszcze wciąż w dużej mierze z abonamentu, powinna spełniać tzw. misję. Trudno zgodzić się z tym, że prezentacja prymitywnych amerykańskich komedii romantycznych pozwala na jej realizację. Jedyne programy związane bezpośrednio ze świętami to transmisje z Watykanu oraz koncerty kolęd – zazwyczaj mało atrakcyjne. Natomiast inne produkcje pochodzą zza oceanu i promują zupełnie inny model świąt niż ten, do którego przywykliśmy w Polsce. Warto byłoby zadbać, żeby te 4,5 godziny, które i tak Polacy zamierzają spędzić z rodziną przed ekranem, upłynęły na połączeniu rozrywki i poznawaniu rodzimych i zagranicznych tradycji świątecznych. Programy edukacyjne nie muszą być z zasady nudne, a znane powiedzenie mówi przecież, że „cudze chwalicie, swojego nie znacie”. Święta to bardzo dobry moment, żeby w przyjemny sposób nadrobić te zaległości. Jeżeli nie – zawsze można wyjąć wtyczkę z kontaktu i udać się na zimowy spacer.