Wiecie, że jestem chomikiem, zbieraczem? Wszystko się na pewno kiedyś jeszcze przyda. Nakrętki, stare gazety, kolorowe broszurki. I wiecie, co? Czasami faktycznie coś z tego wynika.
Muszę przyznać, że tym razem inspiracja czekała na mnie we własnej szkole. Pewnego dnia rozmawiałam z koleżanką polonistka o tym, co będziemy robić na zajęciach. Było to już czas “po egzaminach”, więc zarówno klasa III gimnazjum (moja), jak i ósma (koleżanki), miały omówione niemal wszystkie konieczne treści. Do tego frekwencja niespecjalna, ale z przychodzącymi na zajęcia uczniami chciałyśmy jeszcze coś ciekawego zrobić.
Proszę o okładkę
W takich okolicznościach poznałam recyclingowe okładki. Pomysł prosty, by nie powiedzieć: banalny, ale zachwycający (a chciałoby się zrymować: genialny). Wystarczy mieć kolorowe czasopisma (w mojej sali: do wyboru, do koloru), kartki formatu A4 (żaden problem, przecież jesteśmy w szkole) i już.
Zadanie uczniowskie z pozoru jest nieskomplikowane. Mają przygotować własną, współczesną interpretację lekturowej okładki. Nie myślcie sobie jednak, że takie prace powstają w pięć minut, co to, to nie. Trzeba się przecież zastanowić, jakie elementy powinna takowa okładka posiadać, zaplanować kompozycję, odnieść się w jakiś sposób do treści.
Czas płynie, młodzi ludzie pracują, całkiem przy okazji powtarzają materiał polonistyczny (tylko: ciiii, żeby się nie dowiedzieli). Nawet upał nie straszny, gdy się człowiek tak wyżywa artystycznie.
W tym roku zdążyłam zaproponować taką twórczość tylko jednemu zespołowi, ale już wiem, że chętnie będę do niej wracać.
Notka o autorce: Joanna Krzemińska jest nauczycielką języka polskiego w Szkołach Prywatnych "Mikron" w Łodzi. Prowadzi własny blog edukacyjny Zakręcony Belfer, w którym ukazał się niniejszy artykuł. Należy do społeczności Superbelfrzy RP. Licencja CC-BY.