Pomysł, który opiszę poniżej, nie jest moim autorskim działaniem. Podpatrzyłam go u mojej koleżanki ze szkoły i zabrałam na swoje zajęcia. Sądzę, że atrakcyjność akcji zasługuje na to, by pokazać ją szerszemu gronu. Jestem przekonana, że i Wam się spodoba.
Anatomia związku frazeologicznego
Związki frazeologiczne to jeden z tych wdzięcznych tematów, które można omówić z uczniami na tysiąc sposobów. Zwykle skupiamy się wokół jakiegoś słowa przewodniego i wokół niego zbieramy frazeologizmy. Przy okazji omawiamy, jak metaforycznie można (i należy) rozumieć każdy ze zwrotów. Łatwo sobie wyobrazić mapę myśli skupioną na przykład wokół wyrazu “Głowa” (np. mieć dużo na głowie, mieć ciężką głowę, głowa komuś pęka czy mieć do czegoś głowę). Zwykle na moich zajęciach działaliśmy według takiego schematu, włączając pracę zespołową, dzieląc się hasłami- gniazdami, tworząc jak najobszerniejszy zbiór.
Tym razem jednak sprawy potoczyły się zgoła inaczej (choć właściwie skoncentrowaliśmy się również wokół jasno określonego tematu przewodniego). Postawiłam bowiem na interdyscyplinarność i w ramach mini projektu STEAM młodzi ludzie tworzyli wizualny słownik “ludzkich” frazeologizmów.
Frazeologiczny człowiek, czyli STEAMowiec
Zapytacie: o co w tym chodzi? A rzecz jest niezwykle prosta. Zaproponowałam, byśmy na własne potrzeby wykonali przekrojowy rysunek ludzkiego ciała, z umiejscowionymi odpowiednio narządami wewnętrznymi (choć później się okazało, że nie tylko one były dla nas istotne). Młodzi ludzie mogli tu korzystać z dowolnych źródeł (książek do biologii, ale również Internetu), ważne, aby stworzona postać pomieściła nie tylko serce, wątrobę czy płuca, ale również odpowiednio dobrane zwroty.
Kolejnym krokiem było wyszukanie takich związków frazeologicznych, które zawierają w sobie nazwy różnych części ciała. Stanowiło to dla uczniów nie lada wyzwanie i było źródłem nie jednego wybuchu śmiechu (szczególnie, gdy okazywało się, że niektóre zwroty “lądowały” na tyle plakatu, bo przecież można mieć wszystko w… czterech literach...). Wyszukane metafory trafiały na plakat, tak, by być w pobliżu odpowiedniego fragmentu ciała. Szybko okazało się, że niektóre elementy postaci były bardziej atrakcyjne językowo, niż inne. Taka to już jest anatomia frazeologii...
Teoria w parze z praktyką
Ostatni etap polegał na stworzeniu krótkiej historyjki, której bohaterem stawał się zaprojektowany przez zespoły jegomość. Nie muszę chyba dodawać, że tworząc kolejne zdania, należało wykorzystać słownictwo zebrane w trakcie projektu (by pokazać, że potrafi się go właściwie użyć). Muszę przyznać, że powstały prawdziwe perełki tryskające humorem. I dobrze!
W ramach podsumowania kolejne grupy prezentowały efekty własnej pracy. Dzieliły się nie tylko zbiorem zwrotów i wyrażeń, ale również opowieścią. Dzięki temu mieliśmy również szansę porozmawiać o tym, jakie są podobieństwa i różnice w kolejnych opracowaniach i z czego mogą one wynikać. Warto było dotrwać do tego momentu, zobaczyć wszystkie projekty i wysłuchać opowieści. Warto było postawić na człowieka!
Notka o autorce: Joanna Krzemińska jest nauczycielką języka polskiego w Szkołach Prywatnych "Mikron" w Łodzi. Prowadzi własny blog edukacyjny Zakręcony Belfer, w którym ukazał się niniejszy artykuł. Należy do społeczności Superbelfrzy RP. Licencja CC-BY.