Przed naszymi oczami często pojawia się widok osób miziających ekrany, skrolujących media społecznościowe w telefonie. Co się za tym kryje? Jako biolog widzę ewolucyjną zmianę społecznego behawioru. Na korytarzach uniwersyteckich budynków, w bibliotece, w salach ćwiczeniowych i wykładowych, w autobusie – wszędzie ten sam obrazek. Pochylone głowy, skupione twarze, palce nieustannie przesuwające się po szklanych ekranach smartfonów. Mizianie, skrolowanie, jakby w transie... Co tak nas absorbuje?
Czy rzeczywiście pochłania nas bez reszty wir informacji i wiedzy? Jako biolog ewolucyjny patrzę na to zjawisko przez pryzmat milionów lat naszej historii i dostrzegam w tym zachowaniu echo pradawnego społecznego rytuału – iskania. Nie tylko echo, lecz i nowe wcielenie. Widzę początki nowej adaptacji i włączanie do naszego, ludzkiego stada nowych, nieludzkich obiektów, które iskamy.
Zaczęło się to wiele milionów lat temu u ssaków naczelnych, zwierząt o społecznej strukturze. Iskanie to przeczesywanie futra w celu usunięcia pasożytów lub jakichś nieczystości. Powierzchownie to tylko zabieg higienicznych, które jeden osobnik robi drugiemu. W rezultacie lubimy dotyk, delikatne drapanie czy czochranie włosów. Z czasem ten element społeczny ważniejszy stał się od higienicznego. Polubiliśmy dotyk i bliskość fizyczną (wybranych osób, bo przecież nie wszystkich!), czuliśmy się bezpieczniej w otoczeniu "iskających" nas członków stada. Iskanie w warstwie społecznej to nawiązywanie więzi i bliższych relacji.
Jednak ile osobników można "iskać" jednocześnie, by efektywnie budować społeczne relacje w grupie? Ograniczenia fizyczne przełamała mowa, rewolucyjny wynalazek Homo sapiens. Mowa uwolniła nasze ręce i pozwolił na "iskanie" na odległość. Dodatkowo głosem można iskać na raz wiele osób, co umożliwiło ludziom stworzenie większych społeczności. Głos mógł dotrzeć do wielu uszu jednocześnie, umożliwiając tworzenie większych i bardziej złożonych społeczności. Liczniejsze hordy wygrywały z nimi mniej licznymi. Tak powstały plemiona.
Kolejnym krokiem w ewolucji społecznego iskania było pismo. Listy, gazety, książki – te nośniki informacji - stały się nowymi narzędziami do budowania więzi na jeszcze większą skalę. "Iskaliśmy się" ideami, opowieściami, wspólnymi narracjami, co w konsekwencji doprowadziło do powstania narodów, opartych na poczuciu wspólnoty. Podobnie działa radio i telewizja, docierając do masowych odbiorców i budując poczucie wspólnego doświadczenia.
Teraz głaszczemy palcami swoje smartfony. Czy wyszukujemy informacji? Czy czerpiemy wiedzę? Przy okazji czegoś nowego się dowiemy, to prawda. Ale to niejako przy okazji. Tak jak przy okazji iskania ktoś usunie nam skórnego pasożyta, czy rozpoczynającą się infekcję. Za pomocą skrolowania w mediach społecznościowych przede wszystkim iskamy się społecznie, budujemy relacje w znacznie większej grupie. To coś ewolucyjnie nowego dla naszych mózgów i na razie różnie nam to wychodzi. Iskanie za pośrednictwem telefonu jest to jak patrzenie na ulicę: a to furmanka przejechała, a to pies przebiegł drogą, a to wrona wróble przegoniła.
Iskamy się za pomocą smartfonów. Czy rzeczywiście nieustannie poszukujemy informacji i wiedzy? Oczywiście, to jest część tego procesu. Ale głębiej, na poziomie ewolucyjnych potrzeb, iskamy się społecznie na niespotykaną dotąd skalę. Budujemy relacje w znacznie większych grupach, często przekraczających fizyczne granice wydolności naszych mózgów. Lajki, komentarze, udostępnienia – to cyfrowe odpowiedniki dawnych dotyków i pomruków akceptacji. A także usuwania kleszczy, ropni czy innych przylepionych brudów.
Na UWM powstało już kilka stref dla studentów, w tym także BioSfera na Wydziale Biologii i Biotechnologii. Potrzebujemy miejsc by tworzyć więzi społeczne na różne sposoby. Tworzymy nową przestrzeń do zaistnienia relacji międzyludzkich. Bo społecznie iskamy się nie tylko za pośrednictwem social mediów w smartfonie.
Potrzeba tworzenia więzi społecznych jest w nas głęboko zakorzeniona. Uniwersytet, jak się dobitnie okazało, to nie tylko mury, książki i wykłady. To także przestrzeń do budowania relacji międzyludzkich, do bezpośredniego "iskania" w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. To tu, w bezpośrednim kontakcie, możemy w pełni doświadczyć bogactwa niewerbalnej komunikacji, budować trwałe przyjaźnie i wymieniać się "iskami" w sposób najbardziej naturalny i satysfakcjonujący dla naszego ewolucyjnie ukształtowanego mózgu. Dlatego tak ważne jest, abyśmy w tym cyfrowym świecie nie zapominali o wartości bezpośrednich spotkań i pielęgnowania relacji w realnej przestrzeni. Bo prawdziwe "iskanie" wciąż pozostaje społecznie skuteczne i wartościowe. Nawet w świecie technologii ważne są także relacje międzyludzkie.
Iskamy się plotkując. Czy ważne jest o czym i co mówimy? Mniej. Ważniejsze jest to, że robimy to w grupie i patrzymy na siebie. Tak jest w czasie ustnego, tradycyjnego plotkowania jak i w czasie iskania telefonów i miziania social mediów. Choć w tym ostatnim nie mamy już bezpośredniego kontaktu i nie patrzymy na siebie. Pośrednikiem jest technologia. Sytuacja nowa dla Homo sapiens i relacji społecznych. Co z tego wyniknie przy ograniczeniach naszych mózgów? A czy ze zwykłego plotkowania w maglu czy w poczekalni u lekarza zawsze wynikało coś dobrego?
Główną myślą niniejszego tekstu jest dostrzeżenie pewnych podobieństwa między dawnym iskaniem a dzisiejszym "głaskaniem" telefonów komórkowych. W obu przypadkach mamy do czynienia z poszukiwaniem akceptacji, uwagi i poczucia przynależności. Kiedyś tymi "iskami" były drobne gesty, spojrzenia, uśmiechy, dotyk, które budowały więzi społeczne w bezpośrednich interakcjach. Dziś tę rolę w dużej mierze przejęły lajki, komentarze, udostępnienia i inne formy aktywności w mediach społecznościowych.
Zmieniło się medium, ale potrzeba pozostała ta sama. Szukamy potwierdzenia naszej wartości, chcemy być widziani i akceptowani przez innych. Telefon stał się narzędziem, za pomocą którego nieustannie wysyłamy i odbieramy te cyfrowe "iski", "drapanie po plecach" itp..
Jakie są różnice między tymi formami "głaskania"? Bezpośredni kontakt niesie ze sobą bogactwo niewerbalnych sygnałów, których często brakuje w wirtualnej przestrzeni. Czy ta zmiana ma jakieś konsekwencje dla jakości naszych relacji społecznych? Sądzę, że tak.
Notka o autorze: Stanisław Czachorowski jest biologiem, ekologiem, nauczycielem i miłośnikiem filozofii przyrody, profesorem i pracownikiem naukowym Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, a także członkiem grupy Superbelfrzy RP. Prowadzi blog Profesorskie Gadanie: https://profesorskiegadanie.blogspot.com. Licencja CC-BY. Ten wpis to poszerzona wersja felietonu dla Wiadomości Uniwersyteckich.