Nauka kojarzy nam się przede wszystkim z podręcznikiem, tablicą, kredą, biurkiem i dziećmi siedzącymi w ławkach. A także z ogromną iloscią informacji mniej lub bardziej użytecznej, które należy zapamiętać. Nie zawsze daje to dobry rezultat. Dla lepszego rozwoju uczniowie muszą wykorzystywać wszystkie zmysły. Potrzebują ruchu, gdyż wówczas ćwiczą wiele umiejętności.
Jeden z wykładów podczas pierwszego dnia IV Ogólnopolskiego Festiwalu Edukacyjnego „Edukacyjne oblężenie Malborka” zaczął się dość niestandardowo. Prowadząca go Dorota Dziamska, zaproponowała zgromadzonym na sali nauczycielom i edukatorom mała rozgrzewkę, rozdała białe i różowe kartki.
Z głośników rozległa się żywa muzyka. Rozbawieni dorośli naśladowali ruchy prowadzącej zajęcia – machali i zgniatali trzymane w ręku kartki. Na koniec prowadząca zadała pytanie – „Było przyjemnie – czy czuliście, że się czegoś nauczyliście?”. Zebrane na sali osoby nie do końca chyba potrafiły jednak dostrzec związek zabawy z edukacją.
Wartości edukacyjne wypływające z włączenia w kształcenie dzieci ćwiczeń ruchowych są nie do przecenienia. Oprócz dobrej zabawy, ten rodzaj aktywności jest bardzo cenny dla uczniów w młodym wieku. Umiejętnie wykonywane ruchy powodują, że integrowane są obie półkule mózgu – a to poprawia efektywność uczenia się i sprawia, że ćwiczone są różne umiejętności, za które odpowiedzialne są różne części mózgu.
Dorota Dziamska podpowiadała, jak praktycznie zachęcać i efektywnie korzystać z naturalnej ruchliwości dzieci i jak działać na ich wyobraźnię. Można na przykład odwołać się do ich wyobraźni i układać niezapisaną książkę, dopowiadając i wizualizując jej kształt. Wystarczy do tego karta papieru, którą można później składać na wzór orgiami i stworzyć np. czapkę dla króla, którego przygody dziecko opisywało w książce. Dzięki temu, oddziałujemy na różne zmysły uczniów, nie tylko wzrok i słuch. Jednym z nich jest również równowaga, o której w polskiej szkole zdecydowanie się zapomina.
Krzesło, a nauka
Prowadzenie zajęć na siedząco jest dla małych dzieci całkowicie nienaturalnie i ogranicza ich rozwój – również intelektualny. Pojawia się nowy termin – propriocepcja, czyli zmysł orientacji położenia własnego ciała, który decyduje o dużej lub małej motoryce dziecka. Normalną konsekwencją rozwoju, jest to, że małe dzieci chcą poznawać świat przez różne zmysły, a okazuje się, że dzięki zapobiegliwości dorosłych dostają do rąk gotowe produkty, książki i zabawki. Bardzo rzadko można spotkać zajęcia, na których dzieci są zabierane do parku i zamiast obrazków w książce mogą zobaczyć np. prawdziwe klony, lipy, kasztany i osobiście zbadać, jakie liście mają te drzewa. Zdecydowanie lepiej je zapamiętają, jeżeli będą mogły ich dotknąć, poczuć ich fakturę i zapach.
Dziamska dodała też, że trzeba wyważyć to, czego uczymy dzieci gdyż nie wszystkie informacje są fundamentalne i nie każda prowadzi do ugruntowania wiedzy na wysokim poziomie. Zaśmiecanie pamięci dzieci encyklopedyczną wiedzą nie przyniesie im korzyści, taka „erudycja” jest złudna.
Dziamska dodała też, że trzeba wyważyć to, czego uczymy dzieci gdyż nie wszystkie informacje są fundamentalne i nie każda prowadzi do ugruntowania wiedzy na wysokim poziomie. Zaśmiecanie pamięci dzieci encyklopedyczną wiedzą nie przyniesie im korzyści, taka „erudycja” jest złudna.
Kolejny przykład, jak dorośli bezmyślnie „ułatwiają” dzieciom naukę, jest to jak na ich rozwój motoryczny wpływa popularna poszerzona liniatura, używana w książkach do nauki pisania. Poprzez większy zakres ruchu dzieci odczuwają napięcie w barku, a w czasie pisania w normalnej liniaturze, nie wykorzystuje się wszystkich mięśni i ręka mniej się męczy. Prawdopodobnie ktoś myślał, że większe kształty będą łatwiejsze jeżeli chodzi o wzrok, ale zignorowano inne zmysły. Jakie są wnioski? Klucz do rozwoju tkwi w ciele – praca, którą wykonują dzieci musi być przede wszystkim fizjologicznie poprawna - ergonomiczna. Uczniowie za często siedzą, za dużo czasu spędzają na statycznych zajęciach. Najważniejsze to uświadomić sobie, że kiedy dzieci się uczą, trzeba wspierać je tak, żeby uważały sukces edukacyjny za własne osiągnięci i poznały, w jaki sposób mogą stać się odpowiedzialne za własną edukację.
Żywa edukacja
Podobne kwestie poruszył wykład z drugiego dnia festiwalu nt. "Żywej edukacji”, który prowadziła Katarzyna Lotkowska. Ideą takiego nauczania jest połączenie muzyki, rytmu oraz plastyki. Charakterystycznym elementem jest użycie piłek terapeutycznych, które nie tylko zaspokają potrzebę ruchu, ale też poprawiają sylwetkę dzieci. Dzięki zaangażowaniu metod ruchowych wzrasta motywacja, bo uczniowie ciągle wykonują różne ćwiczenia. Zaangażowanie emocjonalne do podjęcia wysiłku intelektualnego jest bowiem kluczowe, żeby dzieci uczyły się chętnie i skutecznie. Pozostawanie w ruchu powoduje tworzenie wiązań neuronowych, a wtedy szybciej przepływają informacje.
Wykładowczyni zwróciła również uwagę na to, jak bardzo stres wpływa na zablokowanie dopływu niektórych informacji. Bardzo ważna jest więc akceptacja dziecka takiego jakie jest. Trzeba każdemu stworzyć warunki do nauki jak najlepiej dopasowane do jego stylu, a nie traktować indywidualne preferencje jak odejście od normy. Lotkowska zwróciła uwagę na znaczenie aktywnej współpracy nauczycielei z rodzicami, którzy żeby lepiej wspierać dzieci powinni przestrzegać kilku zasad:
- partnerstwa (równe prawa i obowiązki obu stron),
- wielostronnego przepływ informacji (nie tylko od rodziców do dziecka, ale i w drugą stronę),
- wzmacniania motywacji dziecka.