Wspomnienia studenta online

Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times
E-learning Spotkałem się z Anonimem na lunchu – to nie było żadne śledztwo dziennikarskie. Opowiedział mi o swoim doświadczeniu studenta online i zgodził się na opisanie tej historii w poniższym artykule. Oto refleksje specjalisty w dziedzinie oprogramowania, który postanowił stać się magistrem online. Ponieważ stara się o posadę wykładowcy online w tej samej szkole, chciał pozostać anonimowy
 
Dwa lata temu w pewien wiosenny ciepły dzień zadałem sobie pytanie, od którego wszystko się zaczęło: „Czemu by nie zrobić jednak magistra?” To pytanie rozpoczęło moją walkę o uzyskanie pełnego wykształcenia wyższego, było równeiż pierwszym doświadczeniem z e-learningiem. Jako ojciec trójki małych dzieci, balansowałem między pracą, opieką nad nimi i innymi osobistymi zobowiązaniami, ale zacząłem przekonywać się do tego, że ukończenie studiów magisterskich będzie dobrym dodatkiem do mojej wiedzy i CV. Oczywiście, niekończące się lawirowanie między różnymi obowiązkami pozostawiło mi niewiele czasu na przemieszczanie sie z miejsca na miejsce, a przez to dodatkowo motywowało do podjęcia studiów online.

Na początku zrobiłem listę tradycyjnych szkół w mojej okolicy, do których chciałbym uczęszczać. Nie mieszkałem dalej niż około 30 mil od każdej z nich, ale i tak czas spędzony na dojeżdżanie w zakorkowanej okolicy Bostonu spowodowałby, że spędzałbym jeszcze mniej czasu ze swoją rodziną. Nauka na odległość to jakoś nigdy nie była moja bajka, dopóki nie zdałem sobie sprawy, że kilka szkół z mojej mocno zawężonej listy oferuje taką możliwość. Wydawało mi się, że to świetne rozwiązanie moich czasowych dylematów.  

Drugie pytanie było kluczowe – czy stopień, który zdobędę na studiach internetowych będzie tak samo doceniany i wartościowy co tradycyjny? Jest niestety prawdą, że kwalifikacje uzyskiwane w niestandardowy budzą kontrowersje. I tego stygmatu trudno uniknąć. Jeżeli mieszkałeś i pracowałeś w okolicach Bostonu w ostatnich 10 latach – a swój tytuł naukowy uzyskałeś na uniwersytecie w Ułan-Bator w Mongolii – łatwo rzucać kalumnie na taki dorobek. Na szczęście wpadłem na szczęśliwy kompromis: znalazłem szkołę w okolicy, która ma dobre akademickie wyniki, a nie jest powszechnie znana z uczenia online i oferowała właśnie taki kurs magisterski, jak chciałem. A co lepsze, mogłem fizycznie iść do szkoły i tam zdawać egzaminy. To wyeliminowało moje obawy związane z dojazdami i brakiem czasu, oraz dało nadzieję, że mój tytuł nie będzie kłuł w oczy słowem „online” – przynajmniej nie w bardzo oczywisty sposób. Po wypełnieniu wniosku i napisaniu wymaganego eseju o tym, dlaczego wybrałem taki kierunek w tej szkole, zostałem przyjęty. Muszę przyznać, że czułem się bardzo dobrze („Hej, ktoś mnie chce! Naprawdę mnie chcą!”). Byłem gotowy na moją akademicką przygodę z nauczaniem online. 
 
Moje wstępne oczekiwania zupełnie rozminęły się z tym, czego doświadczyłem jako student online. Nie, nie oczekiwałem trójwymiarowych holograficznych obrazków i migających wszędzie napisów. Ale bazując na moich doświadczeniach z Internetem, oczekiwałem konferencji dostępnych za pomocą strony, wykładów w wersji wideo, modeli interaktywnych, dynamicznych diagramów, no i może zasuszonej, mądrej twarzy jakiegoś ekscentrycznego profesora mówiącego ze śmiesznym obcym akcentem z mojego monitora.

Ale już od początku stało się jasne, że szkoła znalazła zewnętrznego dostawcę strony internetowej. Sam interfejs był fajny – podobny w pewnym sensie do wyglądu Microsoft Outlook – i od początku wydał mi się prosty i intuicyjny w użyciu. Nawigując po różnych stronach o standardach akademickich i regułach zachowania ( o tym więcej za chwilę) uderzyło mnie, że wykłady zostały zaprezentowane w statycznym formacie, bez wideo, bardziej jako skrypt, gdzie niegdzie uzupełnionym zdjęciami. Elementy dynamiczne czy interaktywne były bardzo nieliczne i mało przydatne. Na pierwszy rzut oka poczułem zawód. Ale potem przypomniałem sobie, że przecież mogę „pójść” na taki wykład kiedykolwiek chcę w ciągu tygodnia. Nie było jakichś określonych godzin – po prostu musiałem przeczytać to, co było zadane i podejść do cotygodniowego testu – zarządzanie czasem zależało ode mnie.
 
Natomiast nie od razu rzucił mi się w oczy fakt, że nauka przez Internet też zawiera w sobie – w ten dziwny i wirtualny sposób – aktywny udział studentów, którzy są odpowiedzialni za poszukiwanie informacji i pogłębianie swojej wiedzy o danym przedmiocie i porozumiewanie się w formie pisanej.

Kolejnym ważnym elementem były cotygodniowe listy dyskusyjne, które zapewniały relatywną anonimowość i otoczenie zachęcające do interakcji. Te, w których uczestniczyłem obfitowały w opinie i doświadczenia od prawie każdego słuchacza. A ponieważ dyskusja przyjmowała formę pisemną, często dochodziłem do tego, że komunikacja między mną i wykładowcami była bardziej przejrzysta i wszyscy się co do tego zgadzali.  
 

Jesteśmy na facebooku

fb

Ostatnie komentarze

Przerażająca wizja. Z jednej strony trzeba gonić za technologią która rozwija świat, z drugiej stron...
Stanisław Czachorowski napisał/a komentarz do Wykład w czasach postpiśmienności, czyli szukanie drogi we mgle
Tak, najważniejszy jest tok rozumowania, opowieść o wiedzy i dochodzeniu do wniosków, odkryć. To się...
Wykładam matematykę i staram się postępować na przekór pewnego określenia czym jest wykład: to trans...
Stanisław Czachorowski napisał/a komentarz do Wykłady w stylu programów popularnonaukowych?
Zawsze najważniejszym jest mieć coś do powiedzenia. Interesującego, ważnego, wartościowego. Dobrze j...
Jak widzę, odniósł się Pan do mojego komentarza, więc odpowiem.Programy B. Wołoszańskiego były różne...
Pani Anno, to co zamierzam napisać dotyczy zarówno psychologów szkolnych jak i pedagogów. I jedni i...
Drodzy Państwo, czy głupotę można nazywać po imieniu? Czy głupota ministra jest głupotą szkodliwą? C...
Jak się zadaje pytanie całej klasie to nie odpowiadają nieśmiali. Te rady są ok tylko dla tych, któr...

E-booki dla nauczycieli

Polecamy dwa e-booki dydaktyczne z serii Think!
Metoda Webquest - poradnik dla nauczycieli
Technologie są dla dzieci - e-poradnik dla nauczycieli wczesnoszkolnych z dziesiątkami podpowiedzi, jak używać technologii w klasie