Strona 2 z 2
Wspomnienia studenta online
Typografia
- Smaller Small Medium Big Bigger
- Default Helvetica Segoe Georgia Times
- Tryb czytania
Spis treści
Na koniec każdych zajęć był egzamin końcowy pisany na czas. Według mnie, to w tym zakresie szczególnie nauka przez Internet może być najbardziej podatna na krytykę. Jeżeli nie udało mi się znaleźć jakiegoś oficjalnego centrum egzaminacyjnego z kimś, kto mógłby mnie nadzorować, albo nie pojechałem do szkoły, musiałem znaleźć inną niezależną osobę (bibliotekarza, policjanta, duchownego). Kilka razy właśnie znalazłem swojego własnego opiekuna egzaminu – kolegę z pracy, profesora, który był kiedyś wykładowcą. Okazje do oszukiwania były jasne i oczywiste: studenci mogli podchodzić do egzaminu na komputerach podłączonych do sieci, a pokusa użycia googla jest wtedy nie do odparcia. Uważam się za osobę honorową i nigdy nie oszukiwałem, ale zastanawiam się, czy niektórzy skorzystali z okazji.
Niektóre doświadczenia spowodowały, że zwątpiłem w jakość szkoły, do której się zapisałem. Byłem zaskoczony, jak wiele błędów w tekstach, testach i egzaminach znalazłem w czasie każdych zajęć jakie wybrałem. Nie oczekuję 100% perfekcji, ale niedociągnięć było naprawdę za dużo. Niektórzy profesorowie wydawali się być zadowoleni z dostarczanego materiału o wartości zdecydowanie poniżej standardów. Nawet pobieżne sprawdzenie tekstów nie zostało zrobione. Ale po rozmowach z innymi, którzy ostatnio uczęszczali na różne kursy – tradycyjne i online, widzę, że problem jest dużo bardziej powszechny.
Poza tym, zetknąłem się z ciekawym problemem gdzieś w połowie mojej nauki – było to plagiatowanie. Inna studentka przekopiowała całe fragmenty z moich postów i postów innych studentów i wkleiła je do swoich (co podniosło jej ogólną ocenę). To zdarzyło się wielokrotnie. Nie lubię zazwyczaj robić zamieszania, ale wysłałem jej osobistego maila sugerując, że chyba się pomyliła (co oczywiście się nie zdarzyło) i oświadczając że od tego momentu powinna zaznaczać, że fragmenty są moje, albo przestać kopiować to co piszę. A wszyscy studenci podpisali przecież oświadczenia dotyczące plagiatów. Minął tydzień, a ona znowu zaczęła kopiować moje posty. Zwróciłem się więc do profesora, wysyłając porównanie jej postów i moich. E-mail który dostałem z powrotem zszokował mnie. Był krótki, do rzeczy, ale napewno go nigdy nie zapomnę: „Co mam z tym zrobić?”. Cóż, pomyślałem, może by tak wcielić w życie zatwierdzone standardy i przepisy dotyczące praw autorskich? Ale czemu to ja mam niby decydować, kiedy stosować te przepisy? Byłem zaskoczony i zawiedziony, a to i tak mało powiedziane. A tamta studentka bez problemu zaliczyła zajęcia.
Pomimo tych negatywnych doświadczeń, mogę stwierdzić, że doświadczenie nauki online było zupełnie „inne” od tego klasycznego, ale jego potencjał jest taki sam. Oferuje zalety, których nie ma nauka stacjonarna i vice versa. Studia przez Internet są szczególnie dopasowane do studentów, którzy sami się motywują, ale są ograniczeni czasoprzestrzennie, ale też dla tych, którzy unikają uczestnictwa w normalnych zajęciach, a czują się swobodniej dzięki relatywnej anonimowości maili i postów.
Z mojego pierwszego doświadczenia wynika, że sektor kształcenia online ma cztery główne problemy, którymi musi się zająć:
1. Stygmatyzowanie związane z nauką przez Internet, w odniesieniu do rzeczywistej wartości wykształcenia, jak i podejrzenia, że takie szkoły są maszynką do robienia dyplomów.
2. Potencjał do oszukiwania
2. Potencjał do oszukiwania
3. Ściślejsze przywiązanie do standardów uniwersyteckich
4. Inwestowanie w interaktywne narzędzia – tekst i kilka wykresów to za mało.
4. Inwestowanie w interaktywne narzędzia – tekst i kilka wykresów to za mało.
Czy jeszcze raz zapisałbym się na takie zajęcia? Tak i nie. Ogólnie, podobało mi się może doświadczenie nauki online i wszystkie jego zalety, ale nie podobało mi się to, co określiłbym jako brak wysiłku, który powinien towarzyszyć pracy akademickiej. Dużo zależy od wybranej instytucji i wydziału, oraz od tego, jak według oceny studenta dyplom będzie postrzegany na rynku. Jako cynik, którym wiem że jestem, wierzę, że powinienem był pomyśleć, „Hej, ktoś chce moich pieniędzy! Naprawdę chcą moich pieniędzy!” kiedy dowiedziałem się, że mnie przyjęli. A to musi się zmienić.
O autorze
Anonim jest specjalistą od oprogramowania z okolic Bostonu z ponad 15-letnim doświadczeniem w przemyśle komputerowym, od małych firm po wielkie korporacje. Obecnie pracuje w centrum badawczym finansowanym ze środków federalnych. Niedawno otrzymał swój tytuł magistra z dziedziny ogólnie pojętego programowania zdobyty na internetowym kursie. Myśli o karierze nauczyciela online, wierząc, że można zdecydowanie poprawić poziom nauczania z wykorzystaniem e-learningu.
(Źródło: www.eSchoolnews.com)