Popularność e-booków na świecie rośnie w dużym tempie, głównie dzięki coraz większej dostępności cenowej smartfonów, tabletów i czytników e-książek oraz lawinowo rosnącej ofercie (e-)czytelniczej. A jak wygląda sytuacja w Polsce? Czy i nas czeka zastąpienie papieru nowymi technologiami? Wygląda na to, że od tej tendencji nie ma już odwrotu.
E-booki pojawiły się w latach 90 zeszłego wieku, by przez ostatnie dwie dekady rozwinąć się w wykorzystywaną na coraz szerszą skalę przez wydawców i autorów formę rozpowszechniania książek. Czemu zawdzięczają swoją popularność?
Można powiedzieć, że zostały stworzone jako odpowiedź innowacyjnych firmy z dziedziny IT na potrzeby swoich klientów, którzy cenią sobie możliwości mobilnych narzędzi. Elektroniczne książki w tysiącach egzemplarzy możemy czytać w każdym miejscu i czasie poprzez małe, lekkie i poręczne urządzenia, jak tablet, smartfon lub specjalny czytnik. Istnieje oczywiście wiele parametrów, które należy brać pod uwagę przy ich zakupie (kilka ważnych wskazówek na stronie e-nauczanie.com oraz w artykule na Gazeta.pl).
Drugim wielkim atutem tego rozwiązania jest niezwykle łatwy i błyskawiczny dostęp do wybranych książek. Każdy, kto lata studiów spędził w bibliotekach, może z zazdrością przyglądać się nowoczesnym studentom, którzy dostęp do książek (często darmowy) uzyskuję poprzez parę kliknięć z dowolnego miejsca, w którym mają dostęp do internetu. W amerykańskiej księgarni Amazon ceny e-booków są znacznie niższe niż ich papierowych wydań, stąd trudno się dziwić, że ich sprzedaż gwałtownie wzrosła. Polecamy przeczytać artykuł Szymona Adamusa E-book - taka sama książka jak inne... tylko lepsza, który przybliża informacje na temat rynku e-booków w Ameryce i w Polsce.
Co więcej - formaty, w których zapisuje się e-booki (choć jest ich kilka, w zależności od wydawców i czytników), są to najczęściej .PDF i ePUB. Każdy więc może zostać autorem i przy pewnym nakładzie pracy opublikować swoje dzieło w księgarni z e-bookami. Także, a może zwłaszcza, nasi uczniowie!
Wytartym frazesem jest narzekanie na upadający poziom czytelnictwa i zanurzenie się, zwłaszcza młodego pokolenia, w kulturze obrazkowej. Z drugiej strony zdarzają się studenci i naukowcy, którzy narzekają na słaby dostęp do starych książek, map, gazet, które stanowią dla nich cenny materiał badań. W tych dwóch tak skrajnie wypadkach na pomoc przychodzą e-booki. A raczej twórcy wcielający w życie ideę, by wszystkie spisane przez ludzi słowa zdigitalizować i udostępnić światu w formie elektronicznej.
Najbardziej radykalny i zakrojony na najszerszą skalę jest projekt Google, które do tej pory zeskanowało 15 mln książek z całego świata i udostępnił je za darmo w sieci (te dzieła, które nie są objęte prawami autorskimi). Są one dostępne poprzez wyszukiwarkę Google Books (w Polsce Google Książki). Pomysł globalnej biblioteki otwartych zasobów dostępnych przez internet, w tzw. chmurze, z której możemy korzystać w każdym momencie i czasie właśnie realizuje się na naszych oczach. Internetowi potentaci zza oceanu, a za nimi w najbliższym czasie także polscy wydawcy, pozwolą użytkownikom kupować i czytać książki taniej i wygodniej.
Warto przeczytać na ten temat wywiad z Philippe Colombet z francuskiego oddziału Google'a, który jest odpowiedzialny za rozwijanie w Europie Google Books, a w Polsce zajmuje się m.in. współpracą z krajowymi wydawnictwami i bibliotekami.
Na zakończenie zacytujmy Lechosława Hojnackiego, promującego e-booki na portalu e-nauczanie.com: Przy uczciwych rozważaniach na temat książek i e-książek ostają się tylko argumenty nostalgiczne za tymi pierwszymi: własne niegdysiejsze dzieciństwo, przyzwyczajenia (…). Jeżeli potrzebujesz szelestu kartek i zapachu papieru, oprogramowanie czytników zwykle pozwala na włączenie animacji lub/i szelestu przewracanych kartek. Pod adresem smellofbooks.com znajdziesz spray o zapachu książki (New Book Smell).
Czego chcieć więcej? Może tylko czasu na czytanie…