Ile kosztuje szkolna nowoczesność?

Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

Snując rozważania o IT w szkole XXI wieku przywykliśmy dzielić temat na dwa oddzielne moduły: techniczny – w nim zawiera się cała odhumanizowana technologia, infrastruktura sieci i oprogramowanie oraz ludzki – to z kolei użytkownicy tej technologii z wyraźnym podziałem na nauczycieli i uczniów. Wraz ze wzrostem ilości urządzeń do obsługi tych dwóch obszarów musi pojawić się nienazwany wcześniej, niepotrzebny i nieujęty w planach Tajemniczy Don Pedro – spec od komputerów.PHOTO: SXC.HU

Szkoły zaczynające od jednego komputera w sekretariacie z problemem jego serwisu technicznego czy programowego zetknęły się przeważnie w momencie awarii zasilacza, czy gorzej – utraty danych z jedynego twardego dysku. Problem zaczyna być widoczny, gdy komputerów jest więcej - u księgowej, dyrektorów, w salach lekcyjnych i sali informatycznej; wszędzie inne, różniące się systemami, budową: laptopy i netbooki – kto to wszystko ma „ogarnąć“, zaplanować tworzenie kopii zapasowych, zająć się oprogramowaniem i jego aktualizacją, pilnować terminów kończących się licencji na antywirusy i filtry treści, wyczyścić serwer(y) przygotowując je do nowego roku szkolnego, zająć się drukarkami, odkurzyć płyty główne, itp.? Przeważnie informatyk szkolny – w potocznym rozumieniu nauczyciel informatyki.

Nie zawsze jednak nauczyciel informatyki jest do takiej roli przygotowany – wszak jest od nauczania a nie serwisowania i logistyki infrastrukturalnej szkolnego IT.  Standardowe rozumowanie dyrektora jest klarowne: pan/pani od informatyki czy techniki zrobi wszystko z komputerem, „bo się zna“. Oczywiście zrobi to POZA swoim przydziałem obowiązków, PO lekcjach, albo co gorsze: w CZASIE swoich lekcji – bo przecież zacięta drukarka, czy brak internetu w sali x czekać do przerwy nie mogą.

Personal Computer – potraktowanie dosłownie tej nazwy oznacza, że każdy użytkownik zajmuje się swoim komputerem, (tak jak w firmach samochodem służbowym zajmują się jego użytkownicy) co prowadzi do błyskawicznej degradacji software’owej - instalując co się da i gdzie się da, nie aktualizując programów ani systemu operacyjnego w końcu  doprowadza maszynę do software’owego uszkodzenia. Nie wspomnę o – delikatnie mówiąc – luźnym podejściu do praw własności intelektualnej... W tym przypadku (z punktu widzenia „małego“ serwisu) różnorodność nie jest atutem – szkoła to jednak firma, a komputery firmowe winny być oprogramowane wg jakiegoś planu. Chyba że żywioł  jest domeną nauczania w ogóle – czyli róbta co chceta... w granicach normy.

Bazując jednak na przykładzie samochodu firmowehgo zauważmy, że żaden kierowca sam nie dokonuje napraw (nikt od niego tego nie wymaga, a nawet nie myśli, że mógłby...). Auto natychmiast po awarii oddaje się w ręce fachowca mając nadzieję na jak najszybszą i skuteczną naprawę usterki – zbyt wiele bowiem kosztuje utrzymanie niesprawnego samochodu. Analogicznie powino być w szkole traktowanej jako firma – nieużywane (bo zepsute) komputery czynią więcej szkody, niż kosztowałaby ich naprawa, bo uczniowie z nich nie korzystają. Tracą czas i wiedzę, którą mogliby zdobyć pod kierunkiem nauczyciela.

Tu dochodzę do miejsca o którym chyba nikt z podmiotów prowadzących szkoły nie pamięta: sprzęt i oprogramowanie się starzeje, ulega awariom, wymaga zaplanowania corocznych nakładów od pierwszego dnia używania. Mając 50 komputerów w szkole wzrasta zużycie prądu, zapotrzebowanie na przedłużacze, myszki, klawiatury itp. Kosztują odnowione licencje i nowe oprogramowanie. Kosztuje archiwizacja danych i ich bezpieczne przechowywanie. Kosztuje wreszcie szkolenie nauczycieli w kierunku konkretnych rozwiązań (pracownie „unijne“ i ich obsługa: SBS Server i Mac OS). TECHNOLOGIA KOSZTUJE!

Najtańszym rozwiązaniem w sakresie „małego“ serwisu jest... profilaktyka. Wytarte słowo „samokształcenie“ – tu rozumiane jako zdobywanie nowych umiejętności IT w „boju“ nauczycielskim pod okiem szkolnego specjalisty – zaczyna odzyskiwać dawny blask. Nikt i nic nie zastąpi świadomego użytkownika szkolnej technologii informacyjnej. Tak jak wiedzy i kompetencji nabytych samodzielnie. Nie na kursach „dla papierka“ ale na szkoleniach wewnętrznych poświęconych konkretnym rozwiązaniom, nauce „belfer dla belfra“. Tego nie da się w prosty sposób przełożyć na pieniądze, ale jakoś pewnie wyliczyć się da – ja jeszcze nie umiem.

Najważniejszym pytaniem, które nigdy nie pada jest: ILE TO NAS KOSZTUJE? Nie pada, bo jakoś użytkowanie sprzętu wpisuje się w globalne wydatki szkoły. Są po prostu nieznacznie większe – jak co roku... Ile jednak musimy wydać na techniczną stronę nowoczesnej szkoły? Takiej odpowiedzi udzieliłaby księgowa, gdyby miała czas wyodrębnić z zalewu faktur te podrzucane przez admina i te, które zostawiają panowie od serwisu kserokopiarek. Albo: jak wyodrębnić zużycie „IT prądu“? A że księgowa czasu „na głupoty“ nie ma – to sami musielibyśmy to zbadać.

Korzystając z tego serwisu dowiaduję się, że miesięczny szacunkowy koszt używania komputera sporadycznie, przez 8h lub ciąle (24h) kosztuje odpowiednio: 3,6zł, 14,4zł i 43,2zł. Więc 40 komputerów w szkole w hipotetycznym podziale 5/33/2 daje nam kwotę: 18+475,2+86,4=579,60zł miesięcznie x 10 miesięcy roku szkolnego = 5796+86,4 za jeden serwer na wakacjach=5882,4 zł. To sam „prąd komputerowy“ – nie licząc urządzeń sieciowych (switche, routery, UPS-y) czy drukarek – szczególnie prądożernych laserowych. Przy niewielkiej infrastrukturze nasze wydatki roczne na samą energię wynoszą ok. 6000 zł! A jeszcze tusze, tonery, „kabelki“, serwis twardy (hardware) i miękki (software)... Papieru nie liczę...

No i gdzie w tym wszystkim i ile dodać wynagrodzenia dla admninistratora IT, który to wszystko ogarnie?... I czy w ogóle dodawać? Może dorzucić ministerialnie kolejne 3 godziny tygodniowo do etatu nauczyciela IT i „z bańki“?

Jacek Ścibor – trener IT, nauczyciel akademicki, nauczyciel informatyki w Zespole Szkół w Chrząstawie Wielkiej. 25 lat doświadczenia w nauczaniu technologii informacyjnej w szkołach podstawowych, gimnazjach, szkole przy zakładzie poprawczym, Uniwersytecie w Białymstoku, projektach „unijnych”. Z zamiłowania majsterkowicz – więc projektant i wykonawca sieci szkolnych, autor wdrożeń e-dzienników, platform edukacyjnych i tablic interaktywnych w szkołach woj. Podlaskiego i dolnośląskiego. Rodowity zakopiańczyk, wychowany białostocczanin, obecny wrocławianin.

Jesteśmy na facebooku

fb

Ostatnie komentarze

Ppp napisał/a komentarz do Jak książeczki uczą rozmawiać?
Mama opowiadała mi, że zacząłem mówić bardzo późno, ale jak już zacząłem - od razu pełnymi zdaniami,...
Przerażająca wizja. Z jednej strony trzeba gonić za technologią która rozwija świat, z drugiej stron...
Stanisław Czachorowski napisał/a komentarz do Wykład w czasach postpiśmienności, czyli szukanie drogi we mgle
Tak, najważniejszy jest tok rozumowania, opowieść o wiedzy i dochodzeniu do wniosków, odkryć. To się...
Wykładam matematykę i staram się postępować na przekór pewnego określenia czym jest wykład: to trans...
Stanisław Czachorowski napisał/a komentarz do Wykłady w stylu programów popularnonaukowych?
Zawsze najważniejszym jest mieć coś do powiedzenia. Interesującego, ważnego, wartościowego. Dobrze j...
Jak widzę, odniósł się Pan do mojego komentarza, więc odpowiem.Programy B. Wołoszańskiego były różne...
Pani Anno, to co zamierzam napisać dotyczy zarówno psychologów szkolnych jak i pedagogów. I jedni i...
Drodzy Państwo, czy głupotę można nazywać po imieniu? Czy głupota ministra jest głupotą szkodliwą? C...

E-booki dla nauczycieli

Polecamy dwa e-booki dydaktyczne z serii Think!
Metoda Webquest - poradnik dla nauczycieli
Technologie są dla dzieci - e-poradnik dla nauczycieli wczesnoszkolnych z dziesiątkami podpowiedzi, jak używać technologii w klasie