Idea 1:1 (komputer, tablet dla każdego ucznia) jest bardzo kuszącą wizją szkoły, w której każdy uczeń może faktycznie w pełni korzystać z dobrodziejstw dostępu do cyfrowych podręczników i nieograniczonych zasobów internetu. Ale, o czym się też stosunkowo mało mówi, jest wizją szkoły diametralnie inną od tej, do której jesteśmy przyzwyczajeni i do której są przyzwyczajeni uczniowie w polskich szkołach.
Przebywając w ubiegłym roku z wizytą w jednej z innowacyjnych szkół szwedzkich i widząc wspaniale zaaranżowaną do celów szkolnych otwartą przestrzeń nauki (w całej szkole podstawowej były trzy(!) "pokoje klasowe“ mogące pomieścić ok. 15 uczniów), zadałem pytanie – co by się stało, gdyby wejść do takiej tradycyjnej szkoły i zburzyć w niej ściany klas, otworzyć klasy? „Nastąpiłaby katastrofa.” – usłyszałem odpowiedź nauczyciela, który przebył drogę z klasy zamkniętej do otwartej. „To zupełnie inna filozofia i praktyka uczenia. Nikt nie jest gotowy do takiej zmiany od razu.“ Mojemu rozmówcy przestawienie się na inny tryb myślenia o edukacji i inny tryb pracy z uczniami zajęło rok szkoleń i ćwiczeń. Myślę, że z pewną analogią mielibyśmy do czynienia w przypadku przyspieszonej cyfryzacji szkoły, wskutek której przed każdym uczniem pojawiłoby się towarzyszące mu jakieś cyfrowe urządzenie i polecenie, aby od dziś się z nim uczył.
Osobiście uważam, że idea 1:1 jest bardzo dobrym pomysłem dla rozwoju edukacji, ale aby taka zmiana odniosła pozytywny edukacyjnie skutek, trzeba zwrócić uwagę na kilka ważnych aspektów. Oprę się tu na doświadczeniach szkół amerykańskich, ale może któraś ze szkół polskich mająca za sobą wyposażanie uczniów w sprzęt komputerowy także będzie mogła dorzucić kilka podpowiedzi.
Po pierwsze chodzi o uczenie się
W idei 1:1 nie chodzi o zakupy sprzętu. To łatwo zrobić. Trudniej – sprawić, żeby ten sprzęt służył do celu, w jakim został zakupiony. Szkoły nigdy nie nadążą za szybko zmieniającymi się technologiami, więc nie ma sensu za nimi gonić. Sprzęt powinien być niekoniecznie najnowszy, ale wystarczająco dobry, aby można było się z nim uczyć zgodnie z oczekiwaniami i potrzebami zgłaszanymi przez nauczycieli i uczniów. Musi być tak skonfigurowany, aby wspierał uczenie się. Być może to oznacza uprzednie w stosunku do zakupu prace nad programem nauczania, aby od razu pojawieniu się sprzętu można było faktycznie zacząć na nim uczyć. To oznacza także wybór na tym etapie np. aplikacji edukacyjnych (nieraz sprzedawcy dostarczają je już wgrane na dyski kupowanego sprzętu). To także oznacza dobór e-podręczników, z których uczniowie powinni zacząć korzystać zaraz po zakupie sprzętu.
Nie ma to sensu bez odpowiedniego rozwoju zawodowego
Możemy zakupić tonę sprzętu do szkoły, ale jeśli nauczyciele nie będą ekspertami w korzystaniu z zakupionych urządzeń, szkody edukacyjne będą prawdopodobnie podwójne (finansowe i merytoryczne). Zakupy sprzętu muszą być ściśle skorelowane z doskonaleniem posługiwania się tym sprzętem do celów dydaktycznych. Rozwoju zawodowego w tym obszarze nigdy za mało. W końcu jeśli chcemy używać urządzeń, aby uczyć, nauczyciele muszą być mistrzami świetnie znającymi możliwości tych urządzeń, dostępne oprogramowanie, a także wiedzieć, kiedy uczniowie biorą sprzęt do ręki, a kiedy go odkładają. Czy można uczyć „cyfrowych“ nauczycieli tego, jak mają uczyć w „cyfrowej szkole“ nie dając im sprzętu do ręki? Można się oczywiście „uczyć“ skoków na spadochronie nigdy nie skacząc z samolotu ani nawet z wieży spadochronowej. Czy wystarczy w skoczkach obudzić miłość do skakania? Pytanie, co się stanie, gdy ten pierwszy skok nastąpi...
Infrastruktura to coś więcej niż tylko same urządzenia
Kolejnym wyzwaniem jest transformacja całego środowiska szkolnego. To jest znacznie większy problem niż może się to wydawać (na pewno większy niż zakup sprzętu). Istnieje poważne niebezpieczeństwo, że „cyfrowa szkoła“ zostanie natychmiast „uziemniona“ z powodu braku dostatecznej ilości gniazdek, przedłużaczy, zbyt słabego internetu, małego zasięgu sieci Wi-Fi, braku odpowiedniej konserwacji i opieki nad zakupionym sprzętem itp. Nie wspominając tu o frustracji nauczycieli...
Kultura uczestnictwa w sieci
Skoro mówimy o pojawieniu się dużej grupy uczniów w sieci, trzeba ustalić zasady uczestnictwa we wspólnej przestrzeni wirtualnej, która ma służyć do celów uczenia się. Tu mamy w Polsce dobre doświadczenia z tzw. Kodeksami 2.0 – czyli katalogiem zasad ustalanych wspólnie przez uczniów, dyrekcję i nauczycieli. Oczywiście warunkiem podstawowym jest analiza statutów szkolnych w celu dopuszczenia w ogóle możliwości używania urządzeń cyfrowych (laptopów, tabletów, komórek itp.) do celów edukacyjnych. Należy pamiętać, że większość szkół posiada sformułowane oficjalnie zakazy, które nie raz wiążą ręce nawet samemu nauczycielowi. Oczywiście przestawiając się na „cyfrową szkołę“ warto krzewić kulturę uczestnictwa w sieci szkolnej, bo to dziś jeden z ważnych elementów wychowana w ogóle.
Szkolny czy własny
Jeszcze przed zakupami warto rozważyć, jaką strategię wybrać? Czy pozwolić uczniom przynosić własny sprzęt? Wiele osób uznaje, że wtedy naruszamy zasadę równych szans. Jedni mają sprzęt lepszy, inni gorszy. Ale to być może błędne podejście. Łatwiej jest uczyć na jednym typie urządzeń, ale w prawdziwym życiu proces uczenia się będzie dokonywał się na różnych urządzeniach z różnymi systemami operacyjnymi. Jeśli przygotujemy uczniów do współpracy w zespole tylko na jednym typie urządzeń, czy będą potrafili współpracować w świecie technologicznie zróżnicowanym?
Czas i cierpliwość
Powrócę do przytoczonej na początku rozmowy ze szwedzkim nauczycielem. Zmiana szkoły na „cyfrową“ jest zmianą bardzo poważną. Aby przyniosła pozytywne skutki, musi być dostatecznie dużo czasu, aby nauczyciele przestawili się na zupełnie inny tryb pracy, poznali możliwości urządzeń, którymi dysponują, a przede wszystkim nauczyli się z ich pomocą uczyć. Prowadzenie szkoleń „na sucho“ nie ma sensu. Jeśli szkoła ma być „cyfrową“, niewystarczy zaciekawić nauczycieli wizją cyfrowej szkoły i obudzić w nich tęsknotę. Chyba że pragniemy edukacyjnej katastrofy.
Do napisania tego tekstu skłoniło mnie wiele sygnałów, które docierają do redakcji Edunews.pl w związku z trwającym pilotażem programu Cyfrowa Szkoła, w tym zwłaszcza szkoleniami nauczycieli. Z jednej strony czytamy (Głos Nauczycielski nr 5/2013) wywiad z Andrzejem Jasińskim z ORE, że wszystko jest OK, a z drugiej dziesiątki nauczycieli przysyłają nam swoje uwagi, że coś nie jest OK. Komu wierzyć?
(Notka o autorze: Marcin Polak jest twórcą i redaktorem naczelnym Edunews.pl, zajmuje się edukacją i komunikacją społeczną, realizując projekty społeczne i komercyjne o zasięgu ogólnopolskim i międzynarodowym)
(Źródło: SmartBlogs.com, Glos.pl)