Nauka na Twitterze, czyli jak internautę przyciągnąć do muzeum

Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

Współczesne muzea i centra nauki coraz chętniej korzystają z Facebooka, Twittera czy portalu Flickr. Choć nie każdy internauta, który jest fanem konkretnego muzeum w świecie wirtualnym, przyjdzie do niego w "realu", to obecność na portalach społecznościowych jest niemal koniecznością: zapewnia doskonałą promocję instytucji i umożliwia dzielenie się wiedzą z internautami. (C) Museo Tridentino Di Scienze Naturali

O tym, w jaki sposób instytucje naukowe korzystają z portali społecznościowych i jak za ich pomocą mogą zainteresować internautów nauką rozmawiali uczestnicy konferencji Europejskiej Sieci Centrów i Muzeów Nauki - Ecsite, która pod koniec maja odbyła się w Centrum Nauki Kopernik w Warszawie.

"Muzea często są postrzegane jako coś specyficznego, a my chcemy to zmienić i sprawić by traktować je jak miejsca otwarte i +zapraszające+. Chcemy zaszczepić w ludziach ciekawość nauki" - mówiła dziennikarka naukowa Elisabetta Curzel z włoskiego Museo Tridentino di Scienze Naturali uzasadniając, dlaczego jej muzeum zdecydowało się stworzyć profil m.in. na Facebooku.

Curzel w 2009 roku przez kilka miesięcy była w domu i w tym czasie utworzyła swój osobisty profil na tym znanym portalu społecznościowym. "To był zupełnie nowy sposób komunikowania. Mogłam spotykać się z ludźmi nawet bez potrzeby wcześniejszego ubierania się. Byłam autorem, twórcą i czytelnikiem. By nadawać komunikaty nie musiałam nawet czekać na czyjąś odpowiedź czy reakcję. Byłam wolna" - wspominała swoje pierwsze wrażenia po pierwszym zetknięciu z portalem.

Jak wyjaśniła, Facebook był już wtedy najpopularniejszym portalem społecznościowym, był szybki, zabawny, interesujący. "Zaczęłam się zastanawiać, czy mogę go używać go jako narzędzia do komunikacji naukowej" - wyjaśniała Curzel.

Jej szefowie dali się przekonać do wejścia instytucji na Facebooka i przez kilka miesięcy Curzel profil muzeum prowadziła jako swój własny. Jednak z czasem formę "ja" zastąpiło "my - muzeum", a nad profilem pracował już mały zespół. Jego praca rozpoczynała się od godz. 7 rano od przeglądu prasy on-line, w którym dziennikarze prezentowali wiadomości związane z różnymi dziedzinami nauki. Odpowiadali też na pytania zadawane przez internautów. "Były to pytania przeróżne, odnoszące się do spraw naukowych, ale także o to, gdzie najlepiej spędzić wakacje" - wspominała Curzel.

"Internet nie ma ograniczeń geograficznych. Mieliśmy fanów z innych części Włoch, a także Włochów żyjących w Wielkiej Brytanii czy Stanach Zjednoczonych" - powiedziała przedstawicielka Muzeum Tridentino.

Zaznaczyła jednak, że twórcy profilu nie chcą na siłę szukać ogromnej liczby fanów. "Chcemy raczej skutecznie budować naszą markę i być wiarygodnym źródłem informacji" - dodała. Jak zapewniła, twórcom profilu chcieli sprawić, by czytelnicy przekonali się, że to, co piszą autorzy profilu jest prawdą, by mogli im zaufać.

"Nie wiem, czy ludzie, którzy odwiedzają nasze strony społecznościowe przyjdą do Muzeum, ale niewiele mnie to obchodzi. Nasz profil powstał po to, by nawiązywać dialog. To, co chcieliśmy osiągnąć to komunikować się z internautami i dzielić się wiedzą" - zaznaczyła Curzel.

Z kolei Maud Dahlem z Museum de Toulouse zwróciła uwagę, że otwarcie się na portale społecznościowe jest koniecznością dla instytucji, które chcą wyjść naprzeciw oczekiwaniom swoich odbiorców.

"Nie możesz po prostu czekać, że goście sami odwiedzą twoją stronę internetową. Jeśli chcesz by twoje muzeum było zaangażowane w życie on-line musisz być wszędzie tam gdzie są twoi goście: na You Tube, Facebooku, Twitterze. Jeśli chcesz iść przed siebie i rozwijać się, musisz z nich korzystać" - powiedziała Dahlem.

W 2008 roku Museum de Toulouse otworzyło się na nowych, młodych odwiedzających. Oznaczało to również dołączenie do portali społecznościowych. "Strona on-line muzeum miała nie tylko dostarczać prostych, podstawowych informacji na temat ceny czy godzin otwarcia muzeum. Chcieliśmy zaangażować internautów tak, by nie byli tylko zwiedzającymi" - mówiła Dahlem.

W przypadku Museum de Toulouse ważną rolę odegrał portal Flickr, który umożliwia internautom dzielenie się zdjęciami. Pracownicy Muzeum zachęcili internatów do robienia zdjęć flory i fauny, które potem zamieszczane były na tym właśnie portalu. Jedna z utworzonych w ten sposób grup fotograficznych liczyła 580 członków, którzy wykonali ponad 11 tysięcy zdjęć. "Goście on-line pokazali sposób, w jaki widzą świat" - mówiła Dahlem.

(Źródło: PAP Nauka w Polsce)

 

Jesteśmy na facebooku

fb

Ostatnie komentarze

Kasia napisał/a komentarz do Rady nietrafione i rady pożyteczne
Dyrektora, a zwłaszcza dyrektorkę, cechuje żądza władzy. Arogancja ze strony dyrektorki w moim liceu...
Jacek Ścibor napisał/a komentarz do Brak chętnych do nauczania w szkołach
Moim zdaniem i Maciej Sysło i Robert Raczyński mają rację - obie wypowiedzi trafiają w sedno problem...
Gość napisał/a komentarz do Na zastępstwach
W punkt.
Ppp napisał/a komentarz do Czas na szkołę doceniania
Pytanie podstawowe: PO CO oceniać? Większość ocen, z jakimi się w życiu spotkałem, nie miało żadnego...
Robert Raczyński napisał/a komentarz do Brak chętnych do nauczania w szkołach
W żaden sposób nie negowałem potrzeby, czy wręcz obowiązku kształcenia nauczycieli. Niestety, kontyn...
Generalnie i co do zasady ok. 30% ocen jest PRZYPADKOWYCH - częściowo Pani opisała, dlaczego. Jeśli ...
Maciej Sysło napisał/a komentarz do Brak chętnych do nauczania w szkołach
W odpowiedzi na sarkastyczny ton wypowiedzi Pana Roberta mam jednak propozycję. Jednym z obowiązków ...
Robert Raczyński napisał/a komentarz do Brak chętnych do nauczania w szkołach
Jeśli pominąć ideologiczne ozdobniki, problem z brakiem nauczycieli wynika z faktu, że wiedza przest...

E-booki dla nauczycieli

Polecamy dwa e-booki dydaktyczne z serii Think!
Metoda Webquest - poradnik dla nauczycieli
Technologie są dla dzieci - e-poradnik dla nauczycieli wczesnoszkolnych z dziesiątkami podpowiedzi, jak używać technologii w klasie