W komentarzu na profilu FB NIE dla chaosu w szkole napisałem takie oto słowa: "Uważam, że ustawienie nauczycieli w kolejce do szczepienia zaraz po medykach jest właściwym posunięciem. Zamierzam skorzystać z możliwości zaszczepienia się najszybciej, jak się da." Była to moja reakcja na post, w którym przytoczono deklarację ministra Czarnka, że nauczyciele będą w pierwszej grupie objętej szczepieniami przeciw COVID-19.
Tuż obok znalazł się inny komentarz, o zupełnie odmiennej wymowie: "Niech się zaszczepi i za siebie i za mnie... Ja chętnie zrezygnuję."
W ciągu kilku godzin doczekałem się 22 lajków, a jedna osoba mnie wyśmiała. Sąsiedni komentarz otrzymał w tym samym czasie dokładnie trzy razy więcej lajków i 12 reakcji negatywnych. A zatem, moje pozytywne podejście do kwestii szczepienia przeciw COVID-19 okazało się w tym miejscu – tak licznie na co dzień odwiedzanym przez osoby zainteresowane edukacją – w zdecydowanej mniejszości. Tego się nie spodziewałem.
Nie zamierzam tutaj przytaczać naukowych argumentów za szczepieniami czy zbijać twierdzeń ich przeciwników. Wszak dzisiaj każdy wie swoje. Ale dla spokoju sumienia postanowiłem w tym miejscu napisać, że zamierzam szczepić się przeciw COVID-19, ponieważ:
- mam zaufanie do osiągnięć nauki,
- uważam, że jestem to winny otaczającym mnie ludziom,
- godzę się na niewielkie ryzyko osobiste, jeśli na drugiej szali leży położenie kresu epidemii, która rujnuje nasze społeczeństwo pod tak wieloma względami.
Jest mi przeraźliwie smutno, że w świecie, którego obecne oblicze ukształtowały bezsporne osiągnięcia nauki, tylu ludzi w nią nie wierzy. Nawet w środowisku oświatowym.
Jestem nauczycielem. Wierzę w naukę.
Notka o autorze: Jarosław Pytlak jest dyrektorem Szkoły Podstawowej nr 24 STO na Bemowie w Warszawie oraz pomysłodawcą i wydawcą kwartalnika pedagogiczno-społecznego Wokół Szkoły. Działalnością pedagogiczną zajmuje się przez całe swoje dorosłe życie. Tekst ukazał się w blogu autora.