Jaki jest cel nauczania przedmiotu zwanego językiem polskim? Dlaczego dzieci i młodzież powinny znać takie a nie inne lektury? Czy ma to być historia literatury oparta na znajomości głównych epok literackich i najważniejszych dzieł typowych dla omawianego okresu, fundament naszej tożsamości narodowej, czy może raczej powinniśmy zmierzać do tego, by uczniowie rozsmakowali się w literaturze? Czy wprowadzając młodych ludzi w świat poezji powinniśmy zaczynać od wierszy patriotycznych, filozoficznych, czy raczej szukać takich, w których nasi uczniowie mają szansę dostrzec własne uczucia i emocje?
Z badań nad mózgiem wynika, że proces uczenia się jest procesem kognitywno-emocjonalnym. Wydawać by się mogło, że akurat w utworach literackich emocji jest dość, że to one stanowią najważniejszy element tego gatunku. Jednak w szkolnych interpretacjach, to nie emocje odgrywają najistotniejszą rolę. Zarówno do prozy, jak również do poezji szkoła przykłada „mędrca szkiełko i oko”. Emocje schodzą na plan dalszy, bo są bardzo indywidualne, bo trudno wtłoczyć je w plany nauczania i egzaminacyjny klucz. Dobry wiersz każdy może odebrać inaczej! Wystarczy spojrzeć na ostatnie dwa wersy przytoczonego tu wiersza. Czy dotyczą one jeszcze małego Krzysia, który czeka w ogrodzie babci na mamę, czy może dorosłego Krzysztofa, który czeka, ale na kogo? Czy to wiersz o dzieciństwie, czy raczej o goryczy płynącej z bycia dorosłym i o utraconym raju? To typowe dla poezji, że czytając myślimy, że już wiemy o czym mowa, a potem jeden wers wszystko zmienia, wywraca do góry nogami. Bo jeśli dzisiejszy Krzysztof, przepraszam, podmiot liryczny, siebie jak garb nosi, to ta fraza zmienia rozumienie całego wiersza. Ale czy na pewno zmienia? Na pewno? Przecież to jest wiersz!
Najsilniej poruszają nas emocje, one również nadają smak szkolnym treściom. Dlatego warto z tego punktu widzenia przyjrzeć się doborowi lektur. Czy powinniśmy dalej trwać przy narzuconym uczniom kanonie, czy może opracować długą listę i pozwolić im wybierać to, co do nich najsilniej przemawia. A może i uczniowie mogliby tę listę uzupełniać? Czy młodzi ludzie powinni w szkole jedynie czytać i omawiać utwory, które grono ekspertów uznało za ważne, czy może sami mogliby je pisać?
Polacy czytają coraz mniej, wierszy nie czytają prawie wcale. Warto zastanowić się, dlaczego tak się dzieje i jaki jest związek między niechęcią do poezji, a sposobem, w jaki w szkole traktuje się utwory literackie. Czy to możliwe, że dziś nie potrzebujemy już wierszy? Odbior poezji to bardzo indywidualna sprawa. Dla mnie wiersz „W ogrodzie” Krzysztofa Ćwiklińskiego jest małym arcydziełem (ale genialnych wierszy Krzysztof napisał więcej). Czytając go wchodzę w świat mojego dzieciństwa. Ale przecież wiem, że każdego porusza coś innego, że nie ma sztywnego kanonu tego co ważne, piękne, dobre.
Poezja kryje w sobie nie tylko mądrość, ale i piękno. Ani o jednym, ani o drugim w szkole się nie mówi. W szkole omawia się utwory według z góry przyjętego klucza. Punkt pierwszy: geneza utworu, punkt drugi tło historyczne, punkt trzeci …
Dla mózgu najważniejsze są nie odpowiedzi, ale pytania. Fascynacje budzi nie to, co już wyjaśnione, ale to, co wyjaśnienia wymaga. Cechą wysokiej literatury są niedopowiedzenia i tzw. miejsca otwarte interpretacyjnie. Dobrzy autorzy pokazują, że świat nie jest czarno – biały, że nawet na proste pytania nie ma jednoznacznych odpowiedzi, że każdy może widzieć problem inaczej. Dobra literatura stawia pytania i prowokuje do przemyśleń. W szkole jest inaczej! Tu panuje system testocentryczny, a w testach z zero-jedynkowym kluczem na każde pytanie jest jedna prawidłowa odpowiedź. Badacze mózgu mówią o neuroplastyczności. Wszystko co robimy ma wpływ na strukturę naszego mózgu. Warto zastanowić się, jak wpływają na nią wiersze a jak testy? Po jednej stronie są wątpliwości, pytania, na które często nie ma odpowiedzi, wchodzenie pod powierzchnię codziennych oczywistości, wieloznaczności, różne punkty widzenia i indywidualizm, a po drugiej schematy, powierzchowne podejście do świata, czarno-biała optyka, jedynie słuszne odpowiedzi i prymitywna, bezwstydna pewność, której myślący człowiek mieć nie powinien. Czy da się połączyć świat poezji ze światem testów? Kto na takim mariażu traci, a kto zyskuje?
Neuroprzekaźniki uwalniają się w mózgu wtedy, gdy można samodzielnie szukać odpowiedzi na ważne pytania. Gdy odpowiedzi zostały już udzielone, sprawa jest dla mózgu zamknięta. Drwił z tego już Gombrowicz pytając „Dlaczego Słowacki wielkim poetą był?” Zadaniem uczniów było odklepanie przeczytanych w podręcznikach, pustych, jedynie słusznych frazesów. Dziś eksperci od języka polskiego zrobili to samo z Gombrowiczem! W podręcznikach, brykach i testach uczniowie znajdą wszystko, co o Gombrowiczu wiedzieć powinni. Nie muszą myśleć, nie muszą zastanawiać się nad oceną tej czy innej postaci, ich zadaniem jest wyrecytowanie tego, co przeczytali i usłyszeli.
Jedynie słuszna gęba została przyprawiona każdemu autorowi, którego utwory znalazły się na liście lektur. Jeśli w teście napiszą własną interpretację, to nie mają szans na dobry wynik, bo tu nagradzane są frazesy i to, co najbardziej typowe. Mówiąc inaczej, na testach trzeba pisać, „Dlaczego Słowacki wielkim poetą był.” W ten sposób można „zarżnąć” każdy, nawet najlepszy utwór. Wiedząc, jak funkcjonuje mózg i co prowadzi do uwalniania neuroprzekaźników powinniśmy rozumieć związek między tym, jak traktowana jest w szkole literatura, a niechęcią Polaków do czytania czegokolwiek. Uczymy dziś tak, żeby nasi uczniowie wiedzieli, co to inwersja i umieli nazwać środki stylistyczne, ale nie robimy nic, żeby umieli rozsmakować się w książkach i by rozumieli, że w wierszach mogą odnaleźć własne uczucia i że każdy ma prawo rozumieć je inaczej. Wbrew poetom uczymy młodych ludzi, że świat jest czarno-biały a na każde pytanie istnieje jedna prawidłowa odpowiedź.
Informacja dla osób zainteresowanych moją ostatnią książką „Neurodydaktyka. Nauczanie i uczenie się przyjazne mózgowi”. Książkę można kupić również m. in. w księgarni Kopernikańska.pl.
Notka o autorce: Marzena Żylińska jest wykładowcą metodyki w Nauczycielskim Kolegium Języków Obcych w Toruniu i w Dolnośląskiej Szkole Wyższej we Wrocławiu. Zajmuje się też wykorzystaniem nowych technologii w nauczaniu. Prowadzi seminaria dla nauczycieli, współorganizuje europejski projekt "Zmieniająca się szkoła". Autorka książki "Postkomunikatywna dydaktyka języków obcych w dobie technologii informacyjnych" i "Neurodydaktyka, czyli nauczanie przyjazne mózgowi". Prowadzi swój blog w partnerskiej dla Edunews.pl platformie blogowej Oś Świata pod adresem http://osswiata.pl/zylinska/. Artykuł jest przedrukiem wpisu zamieszczonego w Osi Świata.