Mówić do ludzi czy do naukowców?

fot. sxc.hu

Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

Od wielu lat prowadzę zajęcia dla studentów z prezentacji publicznych (autoprezentacja), czyli uczę wypowiedzi publicznych w formie referatów, dyskusji, dyskusji internetowych, plakatów, esejów, e-portfolio itd. Zajęcia wymuszają na mnie ciągłe obserwowanie, douczanie się, zastanawianie się... nad komunikacją w różnych sytuacjach. Ciągle odkrywam coś nowego. Z perspektywy lat mogę śmiało napisać, że szeroko rozumiana popularyzacja uczy wypowiedzi... także naukowych. Wymusza i ułatwia odejście od rytuału i pomaga skupić się na sensie wypowiedzi. Ułatwia dostrzeżenie.. słuchaczy. Z całą pewnością naukowcy powinni próbować wypowiadać się poza swoim, wąskim gronem. Bo wtedy lepiej będą mówili i pisali... treści naukowe!

Jakiś czas temu, w wywiadzie prasowym prof. Jerzy Vetulani tak napisał "Niedawno miałem tzw. wykład noblowski na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Medycznego w Warszawie. Przypomnę, że tegoroczny Nobel z medycyny lub fizjologii został przyznany za odkrycie komórek w ludzkim mózgu, które odpowiadają za naszą orientację w przestrzeni. Ja oczywiście mogłem o tym wszystkim opowiedzieć dość ogólnie. Ale swój wykład wygłosił też mój młodszy kolega Rafał Czajkowski, bardzo zdolny neurobiolog, który przez trzy lata pracował z tegorocznymi noblistami. Dla mnie to, o czym mówił, było fascynujące. Ale większość słuchaczy, z którymi rozmawiałem po jego wykładzie, skarżyło się, że był on zbyt specjalistyczny, a więc - nużący. Ja miałem wykład popularyzatorski, on - świetny wykład naukowy. Wniosek z tego taki, że inaczej opowiada się o nauce, stojąc przed naukowcami, a inaczej - przed resztą ludzkości. Mówiąc do tzw. zwykłych ludzi, trzeba przede wszystkim złapać ich uwagę. Popularyzatorzy nauki używają tu jednego triku - dają słuchaczom do zrozumienia, że nie przekazują im informacji, ale że dzielą się z nimi własną wiedzą i doświadczeniami, a także wątpliwościami..."

Najpierw naśladujemy rytuał, w większości nie uświadamiając sobie tego rytuału. Mówimy tak, jak się mówi w danym środowisku naukowym. Skoro używa się rzutnika z komputerem, to przygotowujemy prezentację i używamy "mądrego", specjalistycznego języka. Skupiamy się na formie i nierzadko mówimy do ekranu czy do prezentacji. Dbamy przede wszystkim by forma była odpowiednia. W gruncie rzeczy mówimy do siebie i do swojej prezentacji. Trudno oderwać się od siebie samego i komputera by dostrzec publiczność. I by mówić do ludzi, a nie jedynie w ich obecności.

Nie ważne kto pierwszy powiedział "wyobraźnia jest ważniejsza od wykształcenia" - miał rację. Ja mogę jedynie dodać, że ważna jest empatia, czyli wyobraźnia skierowana do drugiego człowieka i umiejętność patrzenia na siebie z boku, oczami słuchacza. Wtedy łatwiej jest mówić do ludzi, łatwiej jest się komunikować a nie tylko wygłaszać swoje myśli. Mówienie jest czymś innym niż pisanie, gdy nie ma się kontaktu z odbiorcą. Miał sporo racji Sokrates mówiąc, że pismo zabije sztukę mówienia i komunikacji. Zbyt często mówimy tak jakbyśmy pisali. Za dużo piszemy i to nam wchodzi w nawyk... nawet w czasie mówienia.

Narzekamy teraz na smarfony i tablety, na wielozadaniowość i podzielność uwagi. Zarówno na wykładach ze studentami (ba nawet na ćwiczeniach). jak i na prelekcjach w szkołach... widzę studentów/uczniów zerkających na swoje telefony (wydaje się im, że robią to dyskretnie i że nie widać). Czasem bywa to deprymujące, bo trudno poprawnie odczytać taki "język ciała". Używanie tabletu w czasie wykładu wcale nie musi jednak oznaczać braku uwagi czy braku szacunku. Elektronika zmienia nasz sposób komunikacji tak jak kiedyś zmieniło pismo....

Pismo nieodwracalnie zmieniło nasz sposób komunikacji międzyludzkiej. Podobnie jest z nowymi technologiami, blogami, portalami społecznościowymi, telefonami komórkowymi. Cóż robić? pozostaje się uczyć... i oswajać rzeczywistość. Do tego na pewno potrzebna jest wyobraźnia. A czy szkoła uczy wyobraźni? Czy ją rozwija? Czy na egzaminach końcowych mierzymy wyobraźnię, kreatywność i postępy przez ucznia zrobione w tej kompetencji?

Poniższe zdjęcia znalazłem kiedyś na Facebooku - jakżesz symboliczne. To nowy sposób "czytania pod ławką", gdy zabrania się używania tabletów i tego typu urządzeń.

 

Notka o autorze: Prof. dr hab. Stanisław Czachorowski jest biologiem, ekologiem, nauczycielem i miłośnikiem filozofii przyrody, pracownikiem naukowym Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Niniejszy wpis ukazał się na jego blogu Profesorskie Gadanie. Licencja CC-BY.

 

Jesteśmy na facebooku

fb

Ostatnie komentarze

Kasia napisał/a komentarz do Rady nietrafione i rady pożyteczne
Dyrektora, a zwłaszcza dyrektorkę, cechuje żądza władzy. Arogancja ze strony dyrektorki w moim liceu...
Jacek Ścibor napisał/a komentarz do Brak chętnych do nauczania w szkołach
Moim zdaniem i Maciej Sysło i Robert Raczyński mają rację - obie wypowiedzi trafiają w sedno problem...
Gość napisał/a komentarz do Na zastępstwach
W punkt.
Ppp napisał/a komentarz do Czas na szkołę doceniania
Pytanie podstawowe: PO CO oceniać? Większość ocen, z jakimi się w życiu spotkałem, nie miało żadnego...
Robert Raczyński napisał/a komentarz do Brak chętnych do nauczania w szkołach
W żaden sposób nie negowałem potrzeby, czy wręcz obowiązku kształcenia nauczycieli. Niestety, kontyn...
Generalnie i co do zasady ok. 30% ocen jest PRZYPADKOWYCH - częściowo Pani opisała, dlaczego. Jeśli ...
Maciej Sysło napisał/a komentarz do Brak chętnych do nauczania w szkołach
W odpowiedzi na sarkastyczny ton wypowiedzi Pana Roberta mam jednak propozycję. Jednym z obowiązków ...
Robert Raczyński napisał/a komentarz do Brak chętnych do nauczania w szkołach
Jeśli pominąć ideologiczne ozdobniki, problem z brakiem nauczycieli wynika z faktu, że wiedza przest...

E-booki dla nauczycieli

Polecamy dwa e-booki dydaktyczne z serii Think!
Metoda Webquest - poradnik dla nauczycieli
Technologie są dla dzieci - e-poradnik dla nauczycieli wczesnoszkolnych z dziesiątkami podpowiedzi, jak używać technologii w klasie