Nowoczesne technologie, które trafiają do naszych rąk w formie urządzeń mobilnych, to przeważnie świetne narzędzia, z pomocą których można czynić dobre rzeczy, w szczególności wykorzystać je w sposób świadomy do nauki i pogłębiania kompetencji. Ale… Operowanie nimi wymaga nie tylko kompetencji informacyjnych i cyfrowych, lecz i silnej woli. Dojrzały umysł może poradzić sobie łatwiej z nimi i zaprząc je do służenia pomocą; młody umysł może łatwiej ulec obietnicy wspaniałego świata wirtualnego, który przed nim otwierają telefony i tablety z aplikacjami. Taki młody umysł może zostać łatwo przeprogramowany jeszcze zanim osiągnie dojrzałość.
W swojej najnowszej książce Niespokojne pokolenie. Jak wielkie przeprogramowanie dzieciństwa spowodowało epidemię chorób psychicznych na samym początku Jonathan Haidt zamieszcza krótką najnowszą historię czasów, w których żyjemy:
Na przełomie tysiącleci firmy technologiczne (…) stworzyły szereg produktów wykorzystujących gwałtownie rozwijający się Internet. Zmieniły one nasz świat. Zapanował ogólny optymizm technologiczny. Produkty te czyniły życie prostszym, przyjemniejszym i produktywniejszym. Niektóre pomagały ludziom nawiązywać kontakty i komunikować się, zdawało się więc, że będą dobrodziejstwem. (…) Przemysł technologiczny jednak zmieniał życie nie tylko dorosłych. Zaczął także ingerować w życie dzieci. (…) Wielu rodziców z zadowoleniem przyjęło, że smartfon lub tablet może na kilka godzin zająć uwagę dziecka (…); z racji, że wszyscy korzystali z tych technologii, uznano, że nie ma w tym nic złego. Firmy nie przeprowadziły jednak badań nad wpływem ich produktów na życie psychiczne dzieci i nastolatków ani nie udostępniły żadnych danych naukowcom badającym tę kwestię. (…) Tworząc sieć uzależniającego kontentu przyswajanego przez dzieci za sprawą oczu i uszu oraz marginalizując kontakt fizyczny i osobiste nawiązywanie więzi społecznych, firmy te zmieniły dzieciństwo oraz rozwój człowieka na trudną do wyobrażenia skalę. Najintensywniejszy okres przeprogramowania [dzieciństwa – przyp. red.] przypadł na lata 2010-2015, ale opowiadana przez mnie historia zaczyna się wraz z rozwojem podszytego lękiem i nadopiekuńczego rodzicielstwa w latach 80. XX wieku, a ciągnie się przez cały okres pandemii COVID-19 i trwa do dziś.
Takie skondensowane wprowadzenie mogłoby być czołówką niejednego filmowego thrillera. Pasowałaby do napisów, które zwykle ukazują się w filmach z serii Gwiezdnych Wojen, po których trafiamy do różnych mrocznych światów. Tyle, że w tym wypadku przypomina nam, że właśnie w takich nieco mrocznych czasach żyjemy. I to wcale nie tylko z powodu zawirowań politycznych, które obserwujemy od kilku lat co najmniej, ale być może także technologii, która niekontrolowana w pewien sposób niepostrzeżenie kradnie nasze istnienia.
Pokolenie Z (osoby urodzone po 1995 roku) stało się pierwszym pokoleniem w historii, które dorastało z urządzeniem w kieszeni odwracającym uwagę od otoczenia, a wciągającym do alternatywnego wszechświata, który był ekscytujący, uzależniający, niestabilny i – jak się okazało – niewłaściwy dla dzieci i młodzieży. Od początku drugiej dekady XXI wieku obserwujemy gwałtowne pogorszenie stanu zdrowia psychicznego wśród nastolatków. Rosną wskaźniki dotyczące depresji, stanów lękowych, samookaleczeń i samobójstw. Dzieci coraz częściej cierpią na bezsenność, brak koncentracji, wszelkiego rodzaju uzależnienia, samotność i perfekcjonizm.
Jonathan Haidt w swojej najnowszej książce Niespokojne pokolenie stara się znaleźć przyczynę epidemii chorób psychicznych, która dotknęła pokolenie Z. Pokazuje, jak gwałtowny rozwój technologii w połączeniu z nadopiekuńczością wobec dzieci i ograniczeniem ich autonomii w realnym świecie wypchnęły je do świata wirtualnego, co miało katastrofalne skutki dla nich samych, ich rodzin i całego społeczeństwa. Przede wszystkim jednak wzywa do działania i opisuje kroki, które rodzice, nauczyciele, szkoły, firmy technologiczne i rządy mogą podjąć, aby zakończyć epidemię chorób psychicznych wśród młodszego pokolenia i przywrócić bardziej naturalne dzieciństwo, oparte na zabawie i swobodzie w odkrywaniu świata.
Dzieciństwo wyewoluowało podczas zabaw i eksploracji. Dzieci rozwijają się w społecznościach świata realnego, a nie w bezcielesnych wirtualnych sieciach. Dorastanie w świecie wirtualnym promuje stany lękowe, anomię i samotność. Wielkie przeprogramowanie dzieciństwa z opartego na zabawie na oparte na telefonie okazało się katastrofalną porażką. Pora zakończyć ten eksperyment. Sprowadźmy dzieci do domu. – kończy Jonathan Haidt.
Haidt proponuje kilka, wydawać się by mogło, prostych do realizacji działań. Prostych, ale nie zawsze możliwych do realizacji, bowiem żyjemy wszyscy w kulturze głęboko medialnej. Nie da się po prostu zakazać korzystania ze smartfonów dzieciom - takie zakazy nie tylko mogą okazać się nieskuteczne, ale też jeszcze bardziej pogłębić kryzys psychiczny. Wszak to są też narzędzia komunikacji i też służą do budowania różnych relacji. Musi być dane coś w zamian. To co proponuje Haidt, to być może za mało, aby sytuacja uległa poprawie.
Mam też takie wrażenie, że nie chodzi o naprawę dzieciństwa, ale tak naprawdę o przeprogramowanie naszej dorosłości. Tylko czy to w ogóle realne? A może to wcale nie smartfony są winne, tylko w ogóle indywidualistyczna pop-kultura, w której wszyscy funkcjonujemy? A może to my dorośli jesteśmy tym niespokojnym pokoleniem? Po lekturze może zrodzić się wiele nowych pytań. Warto poczytać.
Notka o książce:
Jonathan Haidt, Niespokojne pokolenie. Jak wielkie przeprogramowanie dzieciństwa spowodowało epidemię chorób psychicznych.
Wydawnictwo: Zysk i S-ka, Poznań 2025. ISBN 978-83-8335-385-2.
Już w sprzedaży!
.