Strona 2 z 2
Feudalizm czy demokracja szkolna?
Typografia
- Smaller Small Medium Big Bigger
- Default Helvetica Segoe Georgia Times
- Tryb czytania
Spis treści
Szkoła jest pierwszym kontaktem człowieka z przestrzenią społeczną. To tutaj uczymy się zasad współżycia z innymi. Ciekawe okazały się eksperymenty wychowawców w rodzaju Korczaka, Montesorii czy Freineta. Pozostawiono dzieciom pełną wolność, co czasem jest określane mianem pajdokracji jak bajkach o Panu Kleksie. To dzieci same uchwalały swobody i regulacje, które maja kierować życiem ich społeczności. Okazało się, że w człowieku drzemią z natury zasady moralne, których nie trzeba narzucać. W jednym z internatów zniesiono początkowo ciszę nocną. Był taki harmider, że sami uczniowie uchwalili jej powrót po niecałym tygodniu. Im więcej wolności dla dzieci, tym szybciej odkrywają konieczność ustalenia jakiegoś kodeksu zachowań. Tego typu wychowanie jest nauką demokracji a nie poddaństwa władzy zwierzchniej.
Aby szkoła była demokratyczna musi bardziej respektować prawa różnych jej podmiotów. Przede wszystkim uczniów i rodziców. Nauczyciele wraz z dyrektorem pełnią jedynie rolę służebną. Bardzo zaniedbanym tematem są samorządy szkolne, a to przecież demokracja w najczystszej postaci. Samorząd uczniowski to organizacja uczniów danej szkoły, obejmująca całą społeczność uczniowską, niezależna od administracji oświatowej i jakiejkolwiek partii oraz ugrupowań politycznych. Uczniowie w sposób nieskrępowany wybierają swoich przedstawicieli według przyjętych przez ogół procedur. Samorząd reprezentuje interesy uczniów wobec nauczycieli, rodziców, administracji oświatowej. Jego celem jest rozwiązywanie problemów środowiska i podejmowanie decyzji mających wpływ na życie i sprawy szkoły. Decyzje dotyczące zakresu i planów działań samorządu także powinny należeć do uczniów. Organizacja ma również prawo oczekiwać od szkoły wsparcia dla swojej działalności. Rolę doradcy powinien pełnić opiekun samorządu, wybrany przez uczniów spośród nauczycieli danej szkoły. Choć samorząd nie ma realnych uprawnień, prawo nakazuje władzom szkoły zasięgnięcie jego opinii w pewnych sprawach, takich jak np. skreślenie ucznia z listy uczniów, program wychowawczy szkoły, program profilaktyki czy ocena pracy nauczyciela.
Mamy rzecznika praw ucznia, rozmaite kodeksy praw i obowiązków, ale często pozostają one fikcją na papierze lub martwymi instytucjami. Po to stworzono te regulacje, żeby utrwalić demokratyczny charakter szkoły. Tam, gdzie szanuje się uczniowską samorządność, rodzi się poczucie odpowiedzialności za wspólne dobro. Szybciej tez młodzi ludzie uczą się brać sprawy we własne ręce i decydowania o sobie samym i tworzonej wspólnocie. Tam, gdzie dominują systemy feudalne rodzi się niechęć do wszelkiej władzy, w tym szkolnej. Nauczyciele przyjmują posturę dyktatorów nadużywając swojej kompetencji, a uczniowie zamykają się gettach trwając w oporze. Taka sytuacja do niczego nie prowadzi i z natury jest nasycona agresją.
Hierarchia musi pozostać, ale można ją przeżywać nie jako konieczne poddaństwo pewnemu systemowi, ale radość ze wspólnie przyjmowanych regulacji. To zdecydowanie lepszy model, którego wszyscy jeszcze zbyt wolno się uczymy.
Notka o autorze: Dr Piotr Drzewiecki, adiunkt w Instytucie Edukacji
Medialnej i Dziennikarstwa Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego
w Warszawie. Dziennikarz, specjalista ds. edukacji medialnej. Prowadzi
internetowy serwis o wychowaniu do mediów Press Cafe.