Strona 1 z 2Ustrój uczelni wyższej, ale i zwykłej szkoły podstawowej, gimnazjum, czy szkole ponadgimnazjalnej opiera się na strukturze wertykalnej. Są rektorzy i dyrektorzy, kadra wykładowcza i grono pedagogiczne. Najniższe miejsce w strukturze zajmują studenci i uczniowie. Wiele mówi się o tym, że to ci ostatni stanowią o istocie szkoły. Ale czy jest tak w praktyce?
Czego bardziej uczy współczesna szkoła - hołdu hierarchom i poddaństwa zwierzchnikom czy też społecznej świadomości, że jest się ważną częścią demokratycznej wspólnoty, a nie maszynowym trybikiem?
Na początku warto się zastanowić na różnicą pomiędzy strukturą feudalną a demokratyczną. W obu występuje konieczna dla ich funkcjonowania hierarchia władzy (od gr. hieros - święty, arche - władza). Hierarchia to dawnej Grecji urząd kapłana, ustopniowanie stanowisk lub władz urzędniczych, kościelnych czy wojskowych, od najwyższych do najniższych, które układają się w tzw. drabinę służbową. To również, w znaczeniu przenośnym pewna kolejność rzeczy lub spraw do załatwienia według ich ważności i potrzeb. Naturalne zatem, że każda organizacja potrzebuje ciała, które kieruje i reszty, która pozostaje kierowaną. Ktoś musi rządzić, odpowiadać za całość działań. Wiadomo, że samemu jednak nie jest się w stanie wypełniać obowiązków, stąd zastępcy, współpracownicy, średnie kadry kierownicze. Inaczej mielibyśmy do czynienia z anarchią - bezrządem i samowolą, co jest stanem niemożliwym i zabójczym dla każdego porządku.
Możemy jednak mówić o dwu rozumieniach hierarchii - jedne określmy jako feudalne, w którym autorytet rządzących jest silnie wyeksponowany i zasadniczo niezbywalny, a rządzeni mniej lub bardziej są traktowani jako niewolnicy oraz demokratycznym, w którym władza jest pojmowania na zasadzie równości i służby ludowi, który wybiera swoich zarządzających w sposób wolny. Można również mówić o dwu koncepcjach autorytetu - powagi moralnej i społecznej, jaką mają rządzący. Jedna związana jest z modelem świętej niedostępności, w której władca ukazuje się ludowi z oddali. Z królewskiego balkonu dostrzegają go przez chwilę, po czym znika w mistycznej aurze. Drugi model autorytetu, czego ikoną stał się Aleksander Wielki, to bycie ze swoim ludem w prozaicznych sytuacjach jak bitwa czy uczty, osobiste przyjaźnie, w pełnej dostępności i życzliwości.
Te proste rozróżnienia warto odnieść do wspólnoty szkolnej. Jak ona jest zorganizowana, czy można mówić o demokracji szkolnej czy też zarzucać jej przyjmowanie jakiejś formy feudalnej, w której uczniowie i studenci liczą się niewiele? Można mieć uzasadnione obawy o tego typu praktyki. Problem dotyczy wielu prywatnych szkół wyższych, które zwyczajnie oszukują studiujących nie dbając o należyty poziom merytoryczny zajęć, wprowadzając zawyżone opłaty za czesne czy też inne formy należności np. za nie zdany egzamin. To maszyna do wyciągania pieniędzy z niewiele świadomych studentów i jakaś forma edukacyjnego niewolnictwa. Problem dotyczy również sfery tzw. praw ucznia. Czy mogą oni bez kłopotu zwierzyć się swoim wychowawcom czy też może to zostać wykorzystane na ich niekorzyść? Czy pozostawiono im pewną swobodę poglądów i przekonań?
Dowodem pewnej formy szkolnego niewolnictwa była głośna sprawa warszawskiego liceum, w którym w ramach Dni Tolerancji zakazano spotkania z przedstawicielem środowiska gejowskiego. Uczniowie protestowali, ale ich weto nie przełamało sugestii szkolnego katechety i księdza, że tego typu imprezy są szkodliwe wychowawczo. Dyrekcja poparła decyzję o odwołaniu spotkania. W pewnym stopniu pogwałcono wolność zgromadzeń i demokratyczną wolę młodych ludzi. Narzucono jedną z opcji ideowych jako obowiązującą. Czyż nie jest to jaskrawy przykład feudalnego sprawowania szkolnych rządów i postawienie sprawy w sposób radykalny – nauczyciel ma zawsze rację i koniec?
Najwięcej zależy od postawy dyrektora. To on tworzy klimat szkolnego życia. Zatrudnia nauczycieli, którzy mu podlegają. Dobiera ich pod względem umiejętności i doświadczenia, ale także postawy moralnej. Nauczyciel ma być przecież mistrzem dla swoich uczniów, a dyrektor pełnić rolę mistrza mistrzów szkolnej społeczności. To nie tylko administrator i pracodawca, ale lider. Najlepiej, jeśli połączy w sobie dwie postawy – bliskości względem nauczycieli, rodziców i uczniów – model Aleksandra Wielkiego oraz przywódczą niedostępność. Dywanik u dyrektora ma być przeżyciem dla ucznia, ale także wychowawczą lekcją. Po latach miło wspomina się tego typu doświadczenia. Kiedyś siedziałem z pewnym kolega na korytarzu i on dosyć wulgarnie skomentował przechodzącą, młodą nauczycielkę. Słusznie znaleźliśmy się u dyrektora, dlatego we dwóch, bo ów kolega chciał zrzucić winę na mnie. Dyrektor bardzo spokojnie zwrócił nam uwagę, nam bardzo przejętym całą sytuacją. Powiedział – panowie, kiedy mężczyzna obrazi kobietę, kupuje jej kwiaty. I tyle. Popędziliśmy do kwiaciarni, przeprosiliśmy nauczycielkę deklarując, że to się więcej nie powtórzy. To była świetna lekcja.
To czy szkoła jest feudalna czy też demokratyczna jest związane także z jej architekturą. Szkolne ławki ustawione naprzeciw katedry nauczycielskiej są modelem średniowiecznym i zamkniętym jak scholastyka. Tutaj wykładowca przemawia i przekazuje wiedzę do rzeszy słuchaczy, których zadaniem jest posłuszeństwo wobec jedynie słusznej wiedzy. Co jakiś czas następuje egzekucja – czy wiedza została przyjęta czy też nie. Pojawia się element oceny i kary za brak wyników. Tego typu model jest najbardziej rozpowszechniony w szkolnictwie. Jego przeciwieństwem jest koncepcja szkoły otwartej – z ławkami ustawionymi w kręgu, z większą swobodą dyskusji, dopuszczeniem kreacji swobodnej uczniów. Nauczyciel jawi się jako lider zespołu, który wspólnie ze swoimi słuchaczami poszukuje prawdy. Tego typu zajęcia są niezwykłym przeżyciem dla prowadzącego i jego trupy. Często nieformalnie zostają przedłużone, bo zamieniają się w intelektualną przygodę, której nie chce się kończyć.