Sidebar

29
Wt, Kwi

W poszukiwaniu efektywnej szkoły

Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times
badania i analizyRaport "Szkołę mą widzę kosztowną" przygotowany przez Forum Obywatelskiego Rozwoju przeszedł bez echa. Kilka publikacji w mediach, a na kilku blogach komentarze w stylu: "żonglerka liczbami". Szkoda, że zawsze gdy sięgamy po dane statystyczne dotyczące trendów, próbuje się tak kończyć dyskusję. Niby na jakich danych mamy się opierać, szukając rozwiązań dla szkół?
 
Polska jest członkiem Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) od 1996 r. Mniej więcej od dwóch dekad OECD, jako jedna z pierwszych instytucji międzynarodowych, prowadzi szeroko zakrojone badania porównawcze systemów edukacji w 33 krajach członkowskich. Jednym z rezultatów tych działań jest program PISA - w sumie jedyny na świecie system mierzenia efektów edukacji jednocześnie w kilkudziesięciu krajach. Ale nie jest to jedyna zasługa tej organizacji, ponieważ jak żadna inna instytucja, prowadzi zaawansowane badania nad edukacją wybiegające daleko w przyszłość. Warto zatem jak najczęściej przytaczać dane OECD, gdy rozmawiamy o przyszłości polskiej szkoły. Zwłaszcza, gdy poszukujemy rozwiązań dla podnoszenia jakości i zwiększenia efektywności 

Coż zatem wynika z analizy Fundacji FOR? Zaprezentujmy kilka tez z raportu. 

Demografia
"Polskie szkoły pustoszeją i drożeją: w ciągu dekady liczba uczniów spadła o jedną trzecią, nauczycieli jest prawie tylu, co na początku wieku, natomiast wydatki na edukację wzrosły o ponad 40 proc. W rezultacie wśród krajów OECD w Polsce przypada prawie najmniej uczniów na nauczyciela, a polscy nauczyciele uczą znacznie mniej niż ich zagraniczni koledzy(...) Pomiędzy rokiem szkolnym 2000/2001 a 2009/2010 ogólna liczba uczniów we wszystkich typach szkół podstawowych oraz średnich spadła o ponad 1,5 miliona - z 7 062 700 do 5 361 501. W tym samym czasie liczba nauczycieli zajmujących się bezpośrednio dydaktyką zmniejszała się nieznacznie - z 431 tys. do 418 tys.“

„W nadchodzących latach liczba uczniów w Polsce będzie nadal spadać. Prognozy GUS wskazują, że nawet po objęciu od 2012 roku obowiązkiem szkolnym sześciolatków, do 2020 roku będzie mniej o kolejne 590 tys. uczniów. Z danych demograficznych wynika, że nawet gdybyśmy chcieli utrzymać tak niski, jak obecnie stosunek uczniów przypadających na nauczyciela, to wobec zmniejszenia się liczby dzieci w wieku szkolnym w 2015 roku do 4 476 500, musielibyśmy zredukować etaty nauczycieli o blisko 100 tys.“

„Im szybciej zatem dostosujemy wydatki publiczne na edukację na poziomie podstawowym i średnim do nowych warunków demograficznych, tym szybciej powstaną oszczędności w budżecie państwa.“ – zauważają autorzy raportu. „Apelujemy o dostosowanie polskiej szkoły do przemian demograficznych, co mogłoby przynieść corocznie prawie 2 mld zł oszczędności.“

Czas pracy
„Polscy nauczyciele poświęcają na dydaktykę 513 godzin rocznie (wobec średniej dla państw OECD 786 godzin rocznie). Zgodnie z Kartą Nauczyciela nauczyciele pracują 40 godzin tygodniowo, jednakże - jak pokazują statystyki międzynarodowe - udział pracy dydaktycznej w ogólnym czasie pracy polskich nauczycieli jest jednym z najniższych w krajach OECD. Gdyby nauczyciele w Polsce poświęcali na prowadzenie zajęć tyle czasu, co ich koledzy za granicą, dydaktyką zajmowałoby się 273 tys. pedagogów, tj. o 148 tys. (35 proc.) mniej niż teraz. Na jednego nauczyciela przypadałoby wtedy 19,6 ucznia, czyli więcej o około 4,5 niż średnio w krajach OECD.“

„Szacunki Banku Światowego pokazują, że podniesienie pensum dydaktycznego nauczycieli w Polsce z 18 godzin do 24 godzin tygodniowo, a więc wciąż poniżej średniej dla krajów OECD, oznaczałoby redukcję etatów o 70 tys., czyli o 14 proc. Ten ruch oznaczałby oszczędności około 1,6 mld złotych rocznie dla budżetu państwa.“

Wyniki edukacyjne a nakłady
„Polscy uczniowie osiagają słabe wyniki w stosunku do nakładów przeznaczanych na edukację. Mimo wydawania na edukację podstawową oraz edukację niŜszą średnią sum znacznie przekraczajacych przeciętną dla krajów OECD, nasi 15-latkowie osiagają wyniki poniżej średniej. To skłania do pytania czy tych samych celów nie osiągnęlibyśmy szukając oszczędności w naszym sytemie edukacji, a wolne środki wykorzystali bardziej efektywnie.“

Rozwój zawodowy
„Tempo awansu zawodowego polskich nauczycieli należy do najszybszych wśród krajów OECD, a rozpiętość zarobków między grupą początkującą a najwyższą - do największych wśród tych krajów. Jest tak pomimo obniżenia proporcji wynagrodzeń nauczycieli dyplomowanych do stażystów z 225 proc. do 184 proc. Początkowe wynagrodzenie nauczycieli jest niskie, co nie zachęca do niego osób o wysokich kwalifikacjach, a możliwości awansu szybko się wyczerpują.“

„Wprowadzony w 2000 roku system awansu zawodowego nauczycieli, powiązany z systemem wynagrodzeń, miał motywować ich do lepszej pracy i do stałego podnoszenia kwalifikacji. Nauczycielem dyplomowanym można zostać już po około 10 latach pracy. Po „dyplomowaniu” nauczyciel nie ma przed sobą ścieżki awansu, ani motywacji finansowej, żeby podnosić jakość pracy. Już po siedmiu latach nauczycieli dyplomowanych mamy niemal 40 proc., co znaczy że prawie co drugi nauczyciel znalazł się poza systemem motywacyjnym.“

„Warto podjąć dyskusję nad dostosowaniem polskiej edukacji do przemian demograficznych, co dałoby oszczędności dla budżetu państwa i pozwoliłoby przeznaczyć część uwolnionych środków na motywacyjny system wynagrodzeń nauczycieli i inne potrzeby edukacji.“

Pełny raport, zawierający więcej danych oraz wykresy, znaleźć można na stronie Fundacji FOR. Warto poczytać, pomyśleć, a także podyskutować nad przedstawionymi tezami. Bo nie wzięły się one z kosmosu. 
 
(Źródło: Fundacja FOR)
 
(Notka o autorze: Marcin Polak jest twórcą i redaktorem naczelnym Edunews.pl, zajmuje się edukacją i komunikacją społeczną, realizując projekty społeczne i komercyjne o zasięgu ogólnopolskim i międzynarodowym) 
 
 
Komentarze (3)
This comment was minimized by the moderator on the site
Raport przygotowała grupa ekonomistów, bez udziału fachowców od funkcjonowania oświaty - pedagogów i dydaktyków. Niestety, wartość tego raportu nie jest z tego powodu duża, przebija z niego brak znajomości realiów i zasad funkcjonowania szkoły....
Raport przygotowała grupa ekonomistów, bez udziału fachowców od funkcjonowania oświaty - pedagogów i dydaktyków. Niestety, wartość tego raportu nie jest z tego powodu duża, przebija z niego brak znajomości realiów i zasad funkcjonowania szkoły. Zainteresowanych szczegółowym omówieniem tego raportu zapraszam na mój <a href="http://edukacja21wieku.blogspot.com/2010/10/manipulowanie-danymi-statystycznymi.html">blog</a>.
W tym poście chciałbym jedynie zwrócić uwagę na niektóre stwierdzenia Marcina Polaka.
Twierdzi on, że "zawsze gdy sięgamy po dane statystyczne dotyczące trendów, próbuje się tak kończyć dyskusję. Niby na jakich danych mamy się opierać, szukając rozwiązań dla szkół" - rozwiązań dla szkół dostarcza nie ekonomia i statystyka, lecz pedagogika i dydaktyka. W podręcznikach tych nauk pełno jest porad jak usprawnić oświatę - wystarczy wdrożyć je do praktyki.
Na zakończenie pan Marcin ocenił "Warto poczytać, pomyśleć, a także podyskutować nad przedstawionymi tezami. Bo nie wzięły się one z kosmosu" - dyskutować warto, ale z tezami opracowanymi przez fachowców. Trudno natomiast dyskutować ze zbiorem danych interpretowanych w myśl modnej w Polsce tezy - na oświacie trzeba oszczędzać. Po ponad 25 latach zajmowania się praktyką i teorią oświaty jednego jestem pewny - taką tezę może głosić jedynie ktoś kto nie ma pojęcia o funkcjonowaniu i stanie oświaty.
More
Zbigniew Osiński
This comment was minimized by the moderator on the site
Panie doktorze, zawsze będę cenił sobie Pana spojrzenie na oświatę, ale z Pana komentarza wynika, że tylko fachowcy od oświaty i pedagogiki mają prawo formułować wnioski i programy pod kątem zmian w edukacji. Chyba zbyt daleko posunięte...
Panie doktorze, zawsze będę cenił sobie Pana spojrzenie na oświatę, ale z Pana komentarza wynika, że tylko fachowcy od oświaty i pedagogiki mają prawo formułować wnioski i programy pod kątem zmian w edukacji. Chyba zbyt daleko posunięte twierdzenie. Ekonomista patrzy na pewno inaczej na realia oświaty niż pedagog, ale niekoniecznie zaraz trzeba to spojrzenie nazywać manipulowaniem danymi. Nie jest moim celem bronić autorów raportu, niech sami zabiorą głos, ale uważam, że problemy polskiej edukacji w dużej mierze wynikają stąd, że każdy uważa, że ma monopol na wiedzę o tym, jak zmieniać polską oświatę. I zwykle kończymy na manowcach, o czym świadczą niekończące się i nie zawsze sensowne próby reform. Idealnie było, gdyby zamiast zarzucać sobie manipulację - spróbować dojść do konsensusu i z uczestnictwem fachowców wszelkich typów (nie wyłączając ekonomistów, których udział uważam jest tu niezbędny) - spróbować wszystko poukładać w odpowiedni sposób i... policzyć. Bo prawda leży po środku. A z wieloma tezami z Pana wpisu na blogu zgadzam się. Rozwiązania dla oświaty na pewno nie są zero-jedynkowe. Z pozdrowieniami M.Polak
More
Marcin Polak
This comment was minimized by the moderator on the site
Panie Marcinie, prawo do formułowania wniosków i programów w sprawie oświaty ma każdy. Niestety, prawo to jest nadużywane przez tych, którzy co prawda w swoich dziedzinach są nawet wybitnymi fachowcami, ale nigdy nie badali pracy szkół i nie...
Panie Marcinie, prawo do formułowania wniosków i programów w sprawie oświaty ma każdy. Niestety, prawo to jest nadużywane przez tych, którzy co prawda w swoich dziedzinach są nawet wybitnymi fachowcami, ale nigdy nie badali pracy szkół i nie znają oświatowych realiów. Z kolei głos dydaktyków i pedagogów nie jest słuchany. Pomiędzy wnioskami i postulatami zawartymi w publikacjach przedstawicieli obu dyscyplin (opartymi na badaniach), a wdrażanymi (przez polityków i urzędników) w oświacie rozwiązaniami istnieje spora różnica. Twierdzi Pan, że niesłusznie zarzucam ekonomistom manipulowanie danymi. A jak nazwać podawanie danych o ilości uczniów przypadających na jednego nauczyciela z jednoczesnym postulowaniem zmniejszenia ilości nauczycieli (bo maleje ilość uczniów)? Przecież, gdyby ci ekonomiści sięgnęli po odpowiednie publikacje, to bez trudu zorientowaliby się, że nie ma związku pomiędzy ilością uczniów przypadających na jednego nauczyciela a efektami pracy szkoły. Natomiast istnieje ścisły związek pomiędzy ilością uczniów w klasie a uzyskiwanymi efektami edukacyjnymi i wychowawczymi. W związku z tym jednym merytorycznie poprawnym postulatem w sytuacji gdy maleje liczba uczniów jest postulat skorzystania z okazji i zmniejszenia ilości uczniów w klasach (oczywiście przy założeniu, że naszym celem jest dobro ucznia, a wydatki na oświatę traktujemy jak narodową inwestycję w rozwój i przyszłość). Dalej postuluje Pan, by wspólnie z np. ekonomistami poszukać konsensusu. Ok, to proszę go poszukać w następującym problemie - jeżeli mamy trudności budżetowe to według ekonomistów należy oszczędzać na wydatkach i w szkołach zmniejszać liczbę lekcji. Tak też się robi i na niektóre przedmioty przeznacza się jedną godzinę tygodniowo. Według ekonomistów oszczędzamy, a według dydaktyków marnotrawimy środki, gdyż przeciętny uczeń mając jedną godzinę tygodniowo fizyki czy chemii nauczy się tyle ile nauczyłby się mając zero godzin tygodniowo. Czyli płacenie za tą jedną godzinę jest po prostu marnotrawstwem. Równie dobrze moglibyśmy zlikwidować nauczanie fizyki czy chemii. Zgodnie bowiem z badaniami, jeżeli uczeń ma do czynienia z danym typem wiedzy zbyt rzadko, to po prostu niczego nie nauczy się (działa proces zapominania). Kolejnym dobrym przykładem braku możliwości znalezienia konsensusu jest wiek emerytalny nauczycieli. W ostatniej Gazecie Wyborczej przeczytałem pochwałę odebrania nauczycielom prawa do przechodzenia na emeryturę po 30 latach pracy. Uczyniono tak pod naciskiem ekonomii, ale w efekcie ma to jakoby poprawić pracę szkół. Niestety, tak może twierdzić tylko osoba, która nie zna realiów oświaty. Prawda jest bowiem taka, że w zamian za zaoszczędzone pieniądze zafundowano kolejnym generacjom młodych ludzi kontakt z coraz liczniejszą grupą nauczycieli, którzy ze względu na wypalenie zawodowe, a także utratę sprawności psychicznej i fizycznej nie powinni być nauczycielami. W tej sytuacji potrzeby uczniów (wysłanie na emeryturę niesprawnych nauczycieli) są radykalnie odmienne od potrzeb budżetu. Należy w związku z tym pamiętać, iż jakość pracy dydaktycznej i wychowawczej jest pochodną stosowania reguł pedagogiki i dydaktyki a nie ekonomii.
More
Zbigniew Osiński
Nie ma tu jeszcze żadnych komentarzy
Skomentuj
Piszesz jako gość
×
Suggested Locations
Wpisz tekst z poniższego obrazka. Nie jest wyraźny?

Jesteśmy na facebooku

fb

Ostatnie komentarze

Ppp napisał/a komentarz do Jak książeczki uczą rozmawiać?
Mama opowiadała mi, że zacząłem mówić bardzo późno, ale jak już zacząłem - od razu pełnymi zdaniami,...
Przerażająca wizja. Z jednej strony trzeba gonić za technologią która rozwija świat, z drugiej stron...
Stanisław Czachorowski napisał/a komentarz do Wykład w czasach postpiśmienności, czyli szukanie drogi we mgle
Tak, najważniejszy jest tok rozumowania, opowieść o wiedzy i dochodzeniu do wniosków, odkryć. To się...
Wykładam matematykę i staram się postępować na przekór pewnego określenia czym jest wykład: to trans...
Stanisław Czachorowski napisał/a komentarz do Wykłady w stylu programów popularnonaukowych?
Zawsze najważniejszym jest mieć coś do powiedzenia. Interesującego, ważnego, wartościowego. Dobrze j...
Jak widzę, odniósł się Pan do mojego komentarza, więc odpowiem.Programy B. Wołoszańskiego były różne...
Pani Anno, to co zamierzam napisać dotyczy zarówno psychologów szkolnych jak i pedagogów. I jedni i...
Drodzy Państwo, czy głupotę można nazywać po imieniu? Czy głupota ministra jest głupotą szkodliwą? C...

E-booki dla nauczycieli

Polecamy dwa e-booki dydaktyczne z serii Think!
Metoda Webquest - poradnik dla nauczycieli
Technologie są dla dzieci - e-poradnik dla nauczycieli wczesnoszkolnych z dziesiątkami podpowiedzi, jak używać technologii w klasie