„Większość ludzi kojarzy uczenie się ze szkołą, wkuwaniem, ryciem, potem i łzami, złymi ocenami, wyczerpującymi klasówkami. Nie okłamujmy się: uczenie się nie ma dobrej opinii. Uważane jest za coś nieprzyjemnego.”– twierdzi niemiecki badacz mózgu Manfred Spitzer (Jak uczy się mózg, PWN, Warszawa 2007). A jednocześnie zapewnia, że powinno być zupełnie inaczej, bo rozumienie tego, czego się wcześniej nie rozumiało, zdobywanie nowych umiejętności i poznawanie nowego pobudza w naszych mózgach ośrodki nagrody i prowadzi do uwolnienia dopaminy, która z kolei aktywuje neurony produkujące endogenne opioidy, naturalne peptydy działające podobnie jak narkotyki.
Substancje te mają wpływ zarówno na emocje, jak również na procesy uczenia się i zapamiętywania. Jeśli mózg nie produkuje dopaminy, to proces uczenia się ustaje. „Ponadto wiadomo, że kontakt z nowością prowadzi do uwalniania dopaminy w tym układzie. Dlatego dopaminę określa się też mianem substancji ciekawości i zachowań eksploracyjnych, poszukiwania nowości (ang. novelty seeking behavior).” (Spitzer, tamże) Brak dopaminy w wewnętrznym układzie nagrody powoduje utratę zainteresowań. Manfred Spitzer wskazuje również na fakt, iż najsilniejszym wzmacniaczem w tym układzie jest współdziałanie z innymi ludźmi. Efektywne nauczanie powinno więc opierać się nie na pracy indywidualnej, ale grupowej. Dzięki współpracy z innymi osobami nauka odbierana jest jako coś przyjemnego.
Aby zrozumieć, dlaczego nauka w obecnej formule – wbrew naturze – kojarzy się raczej z ciężką pracą, a nie z przyjemnością, trzeba wyjaśnić kolejne mechanizmy sterujące pracą naszych mózgów. Zdaniem neuronaukowców zostały one stworzone do tego, żeby się uczyć. Nic nie przychodzi im z większą łatwością. Już widzę zdziwienie na ustach czytających te zdania nauczycieli! A mimo wszystko to prawda! „Jeśli miałbym wymienić jedną aktywność, do której człowiek nadaje się najlepiej, tak jak albatros do latania czy gepard do biegania, to jest to właśnie uczenie się. Nasze mózgi są jak niesamowicie efektywne odkurzacze, wciągające wszelkie otaczające nas informacje; nie potrafią inaczej, jak tylko odbierać wszystko, co wokół nas ważne i przetwarzać w najbardziej efektywny sposób.” (Spitzer, tamże, str. 21)
Nie dość, że ludzie są stworzeni do uczenia się, Manfred Spitzer twierdzi wprost, że nasze mózgi uczą się cały czas. Niestety, nie zawsze tego, czego oczekiwaliby nauczyciele. Aby zachodził proces uczenia się, konieczne jest pobudzenie neuronów, w przeciwnym razie nie dojdzie do wzmocnienia synaps, które stają się tym silniejsze, im intensywniej przetwarzają impulsy. Pewne czynności aktywizują sieć neuronalną silniej, a inne słabiej. Co zrobić, by uczniowie z lekcji zapamiętywali tyle samo, co z interesującego meczu piłkarskiego lub ciekawej książki? Jak organizować lekcje, by do rozwiązywania zadań matematycznych zabierali się z takim samym zapałem, z jakim poznają nowy telefon komórkowy?
Dzięki badaniom nad mózgiem wiadomo już, jakie aktywności prowadzą do intensywnego przetwarzania informacji, a tym samym inicjują proces efektywnego uczenia się. Z punktu widzenia nauczycieli ta wiedza ma najprawdopodobniej najbardziej istotne znaczenie. Dla osób zajmujących się szeroko pojętą edukacją informacje o tym, co jest naturalnym sposobem funkcjonowania mózgu, co przychodzi mu z łatwością, a co jest niejako wbrew jego naturze i dlatego stwarza problemy, ma zupełnie fundamentalne znaczenie. Można płynąć z prądem rzeki wykorzystując jej naturalną siłę, ale można też płynąć pod prąd. Mimo dużo większego wysiłku, efekt będzie dużo gorszy niż wtedy, gdy potrafimy wykorzystać, to co dała nam natura. Sposób, w jaki w dzisiejszych szkołach odbywa się nauka, nie ułatwia wykorzystania potencjału mózgu, a często wręcz go hamuje. Aby zrozumieć, dlaczego tak się dzieje, trzeba wiedzieć, co w naturalny sposób naszym mózgom przychodzi z łatwością.
Nasze mózgi:
- są przystosowane do rozwiązywania problemów i przetwarzania informacji, a nie do ich reprodukowania,
- dobrze zapamiętują informacje łączące wiedzę kognitywną z emocjami i aktywnością ciała,
- dużo lepiej kodują w pamięci długotrwałej informacje poznane w bezstresowej, przyjaznej atmosferze,
- uczą się dużo efektywniej w grupie,
- dużo lepiej zapamiętują to wszystko, co ma dla nich praktyczne znaczenie,
- dużo lepiej zapamiętują informacje, które potrafią odnieść do swoich dotychczasowych doświadczeń,
- łatwiej zapamiętują, to co widzą, niż to co słyszą,
- łatwo zapamiętują to, co mogły poznać dzięki aktywności rąk (ręce mają w mózgu bardzo dużą reprezentację, ich aktywność pobudza więc wiele struktur neuronalnych.)
Celem neurodydaktyki jest zbudowanie nowego modelu nauczania i uczenia się, który w oparciu o naturalne zdolności mózgu, pozwoli stworzyć optymalne warunki do jego rozwoju. Nie będzie to możliwe bez wiedzy o tym, co steruje naszą uwagą, co powoduje, że mózg ulega pobudzeniu, a co go wyłącza. Nauczyciele powinni wiedzieć, co aktywizuje sieci neuronalne, a tym samym inicjuje proces uczenia się.
Droga do efektywnej nauki prowadzi przez emancypację uczniów. Trzeba więc skupić się nie – jak to robiła i robi tradycyjna metodyka – na nauczaniu, ale na procesie uczenia się. Ludzki mózg uczy się wprawdzie cały czas, ale tylko tego, co dana jednostka uzna za subiektywnie nowe, ważne lub potrzebne. Zewnętrzne argumenty mają na ten proces jedynie ograniczony wpływ. Czy nam się to podoba czy nie, musi przyjąć do wiadomości fakt, iż człowiek nie jest zewnątrzsterowny i efektywnie wykorzystuje swoje możliwości jedynie wtedy, gdy uruchamia się motywacja wewnętrzna. Dlatego wszystkie systemy oparte na przymusie i kontroli są tak mało efektywne.
Ważne, że nasze mózgi same się włączają i inicjują proces efektywnej nauki, gdy tylko napotkają coś ciekawego, intrygującego i przydatnego. Dzieje się tak pod jednym warunkiem, bodziec musi być nowy i ważny dla danej osoby.
Wykorzystałam tu fragmenty książki, nad którą obecnie pracuję: „Neurodydaktyka, czyli jak uczyć w zgodzie z mózgiem”. Osoby zainteresowane pogłębieniem tematu odsyłam do „Psychologii w Szkole”, gdzie od września tego roku ukazuje się cykl moich artykułów poświęconych neurodydaktyce.
Notka o autorce: Marzena Żylińska jest wykładowcą metodyki w Nauczycielskim Kolegium Języków Obcych w Toruniu i w Dolnośląskiej Szkole Wyższej we Wrocławiu. Zajmuje się też wykorzystaniem nowych technologii w nauczaniu. Prowadzi seminaria dla nauczycieli, współorganizuje europejski projekt "Zmieniająca się szkoła". Autorka książki "Postkomunikatywna dydaktyka języków obcych w dobie technologii informacyjnych". W przygotowaniu jest jej nowa książka "Neurodydaktyka, czyli nauczanie przyjazne mózgowi". Prowadzi swój blog pod adresem http://osswiata.nq.pl/zylinska/.